Słabość.
Rano, gdy wstałam, zobaczyłam wyjęty list Lokiego z książki. Ja go już wieczorem nie czytałam. Ktoś musiał go przeczytać, kiedy spałam. Wstałam, Ubrałam się w ciuchy służącej i wyszłam z pokoju. Żeby nie wzbudzać podejrzeń, poszlak do kuchni. Inne służące nie wiedziały o co chodzi. Po chwili jedna z nich się do mnie odezwała.
-Hej. Jesteś tu nowa?
-Tak. Nazywam się Belinda.
Podałam jej ręke na przywitanie.
-A ja Hilla. Miło mi poznać. Na serio jesteś tu nowa? Przecież widziałam Cię tu przedtem.
Zaczęłam do niej mówić szeptem.
-To jest przykrywka. Prubuje rozkochać znów w sobie Lokiego.
-Co?
-Oświadczył mi się parę dni temu, ale niestety Odyn się przed nim wygadał i kazał mu wyczyścić pamięć. Jeżeli w ciągu tygodnia, mi się nie uda, to wrócę do siebie na Ziemię.
-Rozumiem. Jak by coś, to we wszystkim Ci pomogę.
-Dzięki, ale nie mów tego nikomu. Proszę.
-Nie ma sprawy.
Uśmiechnęłam się do niej przyjacielsko. Właśnie miałyśmy przygotować śniadanie dla Odyna, Friggy, Thora i Lokiego. Przynosiłam na wielki stół różne, przedziwne produkty. Lecz nie mogło zabraknąć 4 wielkich kromek chleba oraz herbaty. Miałam za zadanie stać blisko stołu, by w potrzecie, przynosić im, czego zabraknie.
Kiedy do jadalni przyszedł Thor, na mój widok bardzo się zdziwił.
-Ty jednak przebrałaś się za służącą?
-A miałam inny wybór?
-Tak. Mogłabyś być wojowniczką.
Popatrzyłam na niego ze złością.
-Serio mówisz mi o tym dopiero teraz?!
-Przepraszam, zapomniałem.
-Jesteś mi winien przysługę.
Szybko poszedł do swojej komnaty i szybko wrócił. Miał w ręku diament. PRAWDZIWY diament. Wręczył mi go do ręki.
-Jeszcze raz przepraszam.
Uśmiechnął się do mnie i poszedł do stołu.
-Nie ma sprawy.
Też się uśmiechnęłam, a on zaśmiał się. Schowałam diament do kieszeni. Kiedy zebrała się parą królewska, również na mnie się dziwnie popatrzyli. Odyn poprosił mnie na chwilę do siebie.
-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję.
-To jest twoje przebranie, tak?
-Tak. Jeżeli nie uda mi się odzyskać Lokiego, to wrócę do domu.
-Nie ma sprawy.
Wróciłam na miejsce. Wszyscy czekali jedynie na Lokiego. Kiedy jednak się pojawił, z obojętnością usiadł do stołu.
Zaczynali jeść. Po 6 minutach usłyszałam wołanie Thora.
-Belindo. Przyjdz na chwilkę.
Stałam już przy nim.
-Tak? Co mam przynieść?
-Poprosiłbym Cię o sok z mięty.
-Z mięty?
-Tak. Jest bardzo dobre.
-Oczywiście. Już niose.
-Ale w kuflu!
-Dobrze.
-Dzięki.
Thor znów się uśmiechnął do mnie. Odwzajemniłam swój do niego. Kiedy już miałam zniknąć w kuchni, usłyszałam za sobą głos Lokiego. Cały czas był niezadowolony.
-Mi przynieś kawałek ciasta białego.
-Dobrze. Wasza Wysokość.
Z mniej zadowoloną miną, poszłam do kuchni. Koleżanka nowopoznana ukroiłam kawałek ciasta i wyjęłam z lodówki sok z mięty, który wlała do wielkiego kufla. Ja wyciągnęłam widelczym i położyłam go obok ciasta na talerzu.
W jadalni, najpierw podałam ciasto Lokiemu, który nic nie odpowiedział, a następnie bardzo ciężkie naczynie Thorowi, który był bardzo uradowany z napoju.
-Oooo. Chwała Ci.
Zaśmiałam się. Kiedy szybko wróciłam na swoje miejsce, zauważyłam u Boga piosunów, pusty kufel. O mało co oczy nie wypadły mi z orbit. Zauważyłam na sobie, wzrok Lokiego. Popatrzyłam na niego z uśmiechem, a on odwzajemnił go i po chwili spoglądałam w ziemię.
Cały czas przypominały mi się chwile, spędzone z Lokim. Zrobiło mi się trochę smutno. Kiedy skończyli jeść śniadanie, pozbierałam po nich talerze i zawiosłam do kuchni. Po pewnym czasie, gdy wyszłam z jadalni, wpadł na mnie czarno-włosy.
-Przepraszam. Wasza Wysokość.
Powiedziałam z jednoczesnym smutkiem, jak i złością.
-Następnym razem uważaj jak chodzisz!
-Tak naprawdę, to Pan na mnie wpadł, a ja nie powinnam przepraszać, ale chciałam grzecznie!
-Nie rób tak więcej!
-A czego?
-...Już nie ważne.
Poczułam łzę płynącą z oka. Kierowałam się właśnie do komnaty, ale poczułam czyjąś rękę na moim nadgarstku.
Był to Loki.
-Co się stało?
Spytał obojętnie.
-Nic.
Wytarłam mokre oko o rękę.
-Serio? To czemu masz wodę na policzkach?
-Już mówiłam. Nic mi nie jest. Mógłby Pan mnie puścić?
Po chwili Loki przysunął mnie do siebie i popatrzył mi w oczy. Jego piękne, zielone źrenice, błyszczały cudownie. Tęsknię za nim.
-Czemu Pan to zrobił?
-Taka piękna kobieta nie powinna płakać, a poza tym. Nie chcę, żeby Pani rozmawiała z moim bratem prywatnie.
Lekko się zaczerwieniłam.
-A czemu nie?
-Nie i już!
Znów popatrzyłam na podłogę.
-Może Pani mi powiedzieć?
-Niestety nie mogę Panu tego zdradzić że szczegółami, ale chyba zna Pan uczucie, kiedy traci Pan coś cennego. Mój ukochany już mnie nie kocha. Jedynie przy nim miałam dużo wsparcia.
Odsunęłam się od niego i poszłam do pokoju. Po jakimś czasie, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Kto tam?
Spytałam. Bez odpowiedzi zobaczyłam otwierane drzwi. Nie zgadnijcie kto to był.
-Coś się stało Wasza Wysokość?
Loki bez żadnego słowa podchodził do mnie szybko. Ja trochę przestraszona odsówałam się do tyłu. Kiedy poczułam ramię łóżka, zatrzymałam się. On stał bardzo, ale to bardzo blisko mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top