New History

-Tosia! Gdzie jesteś?

Usłyszałam głos mojego chłopaka. Pakowałam się właśnie na wyjazd do Londynu. Już nie mogę się doczekać!

-Już, już, Daniel. Spokojnie.

-Jak spokojnie, skoro za godzinę odparuje nasz samolot!

Szybko skończyłam i zapiełam walizkę. W mgnieniu oka, wybiegła z mieszkania, Daniel szybko zamknął mieszkanie i ruszyliśmy do zamówionej wcześniej taksówki.

Kiedy tylko wysiedliśmy, szybko nadaliśmy bagaże, przeszliśmy przez te głupie bramki i znaleźliśmy się szybko przed bramkami do wejścia do samolotu.

-Widzisz? Zdążyliśmy.

Powiedziałam do niego zdyszana.

-Tylko dlatego, że Cię poganiałem. Dobra, podaj mi bilety.

Kiedy sięgnęłam do torebki, zobaczyłam, że ona była otwarta. Gdy Poszperałam w niej, okazało się, że ich nie ma.

-O cholera!

-Co jest? Gdzie bilety?

Spytał Daniel. Popatrzyłam na niego ze strachem.

-Nie ma ich....

-Ku*wa!

Wykrzyknął.

-Musiały mi wypaść, kiedy biegliśmy od bramek...

-Czy Ty zawsze musisz wszystko gubić?! Nie ma z Ciebie żadnego pożytku!

-Nie traktuj mnie jak ostatnią ofiarę.

Łzy już same leciały mi z oczu.

-Nie wiem, dlaczego z Tobą jestem!

-Nie krzycz na mnie!...

Skinęłam głowę w dół. Już chciał machnąć na mnie ręką, kiedy to poczułam lekkie dotknięcie w ramię. Odwróciłam się i zauważyłam bardzo przystojnego mężczyznę, który trzymał w reku nasze bilety.

-To chyba twoje.

Powiedział po angielsku. Popatrzył na mnie z troskliwym uśmiechem.

-Tak. Tak, dziękuję.

Odpowiedziałam i prubowałam się uśmiechnąć do niego. Wzięłam bilety i już miałam odejść, kiedy to, wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł mi delikatnie oczy i policzki, pełne łez. Popatrzyłam na niego i przez chwilkę zgubiłam się w jego oczach.

-Nie płacz. Taka piękna dama, powinna być bardziej uśmiechnięta.

Powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Po chwili, zwrócił się do Daniela.

-A taki facet powinien szanować damy.

Rzekł. Pogłaskał mnie po policzku i poszedł sobie. Odwróciłam się do Daniela, który nie wiedział co powiedzieć. Ocknął się, kiedy usłyszeliśmy zawiadomienie, o możliwości wejścia na pokład. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do wejścia. Zabrał bilety i dał do sprawdzenia. Ja cały czas szukałam wzrokiem nieznanego mi mężczyzny.

Kiedy usiedliśmy na swoich miejscach, Daniel od razu zasnął, a ja zaczęłam czytać książkę. Usłyszałam komunikat o tym, że za chwilkę zaczynamy startować. Kiedy tylko chciałam odłożyć książkę do torby, podeszła do mnie stiuardesa.

-Panna Antonina Świtniewczyk?

-Tak, a co się stało?

-Pan Hiddleston przesyła to Pani.

Podała mi paczuszkę.

-Przepraszam, kto?

-Pan Tom Hiddleston.

Powtórzyła z uśmiechem i poszła. Odłożyłam książkę na bok. Obejrzałam uważnie paczuszkę i powoli, pociągnęłam za wstążkę. Gdy otworzyłam pudełko, znalazłam w środku, mała, bardzo uroczą, różową świeczuszkę w kształcie róży. Pachniała maliną, truskawką i wiśnią. Nie wiedziałam, że mam tajemniczego wielbiciela. Tom Hiddleston... Pierwszy raz słyszę te imię i nazwisko.

Podczas lotu, cały czas zastanawiałam się, kim może być ten facet, który podarował mi tą uroczą świeczkę. Może to ten z lotniska, ale nie chce być zbyt pewna.

Już miałam rozmarzać o nim, o jego pięknych oczach, uśmiechu i głosie, kiedy to poczułam dłoń Daniela na moim ramieniu. Szybko schowałam paczuszkę do torby.

-Co tam chowasz?

Spytał łagodnie.

-Aay.... Książkę.

Odparłam. Uśmiechnęłam się udawanie.

-Przepraszam, że nakrzyczałem tak na Ciebie. Nie chciałem, żeby było Ci przykro. Zdenerwowałem się i...

-Ty pierwszy raz podniosłeś na mnie ręke. Chciałeś mnie zranić. Dam się nie krzywdzi.

Przerwałam mu. Danielowi zrobiło się przykro, a ja wróciłam do książki.

Należę do bardzo szanownej rodziny. Ojciec nigdy nie podniusł ręki na matkę. Nie chcę, żeby osoba, która jest ze mną, krzywdziła mnie.


Napiszcie, czy się podoba i czy chcecie kolejną część. ❤
Wasz cytrusek 😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top