Serce.
-Napewno?
Podszedł do mnie. Zaczęłam się go bać. Patrzyłam na niego ze strachem w oczach.
-Teraz się mnie boisz?
Zauważyłam, jak ktoś biegnie w naszą stronę. Stał za Lokim i już chciał go zaatakować, ale czarnowłosy wyjął swój sztylet i rzucił ostrzem prosto w serce, atakującego.
Kiedy krew zaczęła się lać, Loki wyjął swoją własność z klatki piersiowej człowieka, wytarł jego krew o swój rękaw. Przeraziłam się jeszcze bardziej.
-Czemu to robisz?
-Co takiego?
-Straszysz mnie. Co się stało po naszej ostatniej rozmowie na Asgardzie?
-Naszła mnie ochota podbicia jakiejś planety. Tam bym nie mógł nic zrobić, ale tutaj. Saturn jest mój!
-Rozumiem. To wszystko przez to, że nie byłeś zadowolony, że pomogłam dziecku. Osobie, która potrzebowała wsparcia w trudnej chwili.
Z twarzy Lokiego, zniknął straszny uśmiech.
-Ty też potrzebowałeś pomocy. Byłeś sam. Nikt nie chciał wyciągnąć ręki do Ciebie. Nikt nie był wstanie Cię pokochać, tak, jak ja to zrobiłam. Ja też chciałabym mieć swoją planetę, ale nie kosztem śmierci poprzedniego władcy i mieszkańców.
Odwróciłam się od niego i poszłam w stronę wejścia do zamku. Po chwili się na chwilę zatrzymałam i zwróciłam się do Lokiego.
-Przemyśl to sobie. Gdybyś nie niszczył żadnych planet, to ludzie by Ciebie kochali, ale nie bardziej niż ja.
Poszłam uwolnić Króla i Thora z pokoju Bez wyjścia. Nad oknem było miejsce na klucz. Po uwolnieniu ich, oddałam królowi klucz. Władca poprosił nas o natychmiastową ewakuację jego i mieszkańców planety.
Król pokazał nam jeden z jego ewakuacyjnych statków, do którego mieli szybko wchodzić ludzie, którym udało się uciec. Znajdował się blisko jeziorka. Nikt prócz królewskiej rodziny, nie mógł to tknąć.
Kiedy tylko chciałam wejść do środka,(Dostałam pozwolenie od władcy) poczułam jak ktoś mnie łapie od tyłu. Zakrywa mi usta i trzyma za ręce. Nie zgadnijcie kto to był.
-Loki. Puść ją!
Odezwał się Thor.
-A dlaczego? To mój więzień. A poza tym. Za chwilę Nowy Rok. Trzeba będzie złożyć sobie życzenia. A jak będą fajerwerki to razem z nimi wybuchnie planeta Asgard.
Jak to za chwilę? Loki miał na ramieniu małe pudełeczko z czerwonym przyciskie.
-5, 4, 3,
Kiedy doszedł do dwóch, to szybko nadepnęłam mu na stopę, on mnie puścił i po chwili pocałowałam go wyłączając przycisk. Słyszeliśmy sztuczne ognie za nami. Na szczęście nic nie wybuchło.
Kiedy skończyłam, Loki znów miał swój dawny kolor skóry. Jego oczy zmieniły się na zielony kolor.
-Chciałem was wszystkich przeprosić za napaść i zniszczenie tej planety.
Mnie normalnie zatkało, tak jak Thora. Loki przeprosił? Chyba za mocno na niego nadepnęłam. Usłyszeliśmy przebiegające sługusy Boga kłamstw.
On tylko pstryknął palcami i wszystkie co do jednego się rozpadły. Cała planeta była czysta, na miescu trupów pojawili się żywi ludzie, leżący na ziemi.
-Nie wiem co z nim zrobiłaś, ale udało się. Wszystko jest na swoim miejscu.
Powiedział Thor.
-Ale nie myśl sobie bracie, że odpuszczę sobie moje miejsce na tronie w Asgardzie.
Zaśmiałam się.
-Nic się nie zmieniło. Loki, skąd ta nagła zmiana?
-Dzięki mojej damie serca. Wytłumaczyła mi to i owo. Jest wspaniała!
Podniusł mnie do góry i przytulił.
-Jestem Ci bardzo wdzięczny, za zostawienie mojej planety w spokoju, ale teraz muszę już iść. Obowiązki wzywają. Bywajcie!
Król Saturna poszedł do królestwa. My we trójkę wróciliśmy do Asgardu. Na planecie, kiedy zauważyliśmy, że Odyn biegnie z mieczem w stronę Lokiego, ja i Thor obroniliśmy go.
-Co to ma znaczyć?
Odyn był wściekły.
-Wy zdjęcie sobie sprawę, co zrobił?
-Tak, pokazał, że jest godnym królem.
Wstawił się za bratem Thor.
-Moim królem.
Przytuliłam Czarnowłosego. On również mnie objął i pocałował w czubek mojej głowy.
-Byliście na Saturnie?
-Tak.
-I co?
-I nic. Jest dobrze. Nie musisz się denerwować.
Objaśnił prawie wszystko Loki, trzymając mnie w ramionach.
-Uznajmy, że Ci wierze.
Poszliśmy wszyscy do zamku. Tam czekała na nas matka Thora. Od wejścia do środka, dała Lokiemu z liścia.
-Co Ty sobie myślisz?
-Mamo...
-Żadne tam mamo. Znów...
-Friggo, moja droga. Zostaw go.
Przerwał jej Odyn.
-Już jest wszystko dobrze.
Powiedział Thor.
-A będzie jeszcze lepiej.
-Co?
Wszyscy zareagowaliśmy w tym samym momencie. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Loki zaczął szperać coś w kieszeni marynarki.
Kiedy już to znalazł, klęknął przede mną. Wyciągnął rękę, w której trzymał przepiękny pierścionek z niezwykle dużym szmaragdem.
-Belindo Victor. Zmieniłaś całe moje życie i zakręciłaś mi w głowie. Przy tobie, czuje się wyjątkowy.
Wszyscy na nas patrzyli. Mi zakręciły się łzy w oczach ze szczęścia.
-Wyjdziesz za mnie?
Zakryłam usta i Pokiwałam głową.
-Tak! Tak Loki!
On się uśmiechnął się jeszcze bardziej i nałożył mi pierścionek na palec. Wstał i całując mnie, podniusł znów do góry. Usłyszeliśmy bite brawa. Po chwili postawił mnie i skończył całować.
-Gratulacje Bracie. Wcześniej niż ja.
-Wesele wyprawimy jaknajszyb...
-Ojcze. Nie sądze, żeby to i ślub było konieczne. Przecież u nas, od razu po nałożeniu pierścionka na palec ukochanej, jest się małżeństwem.
-Zapomniałeś o obrączkach.
Wspomniała matka.
-A dlaczego nie możemy urządzić ślubu?
-Jakoś mnie nie ciągnie do ślubu.
Objaśnił Loki.
-To nie może być taki mini ślub? Bez dużej ilości gości, tylko przysięgi małżeńskie, i krótkie wesele. Chciałam zawsze założyć tą długą, białą suknię.
-To może wy to ustalcie, a my pójdziemy do gości. Wesołego Nowego Roku.
Odyn i Frigga poszli do jadalni, a Thor poklepał Lokiego po ramieniu i poszedł za nimi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top