Pierwszy.
Patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami. Nie mogłam się od nich oderwać.
-Coś się stało Panie?
Powtórzyłam. Loki popchnął mnie na łóżko i zaczął opierać się rękami o materac. Ciarki mnie przechodziły po całym ciele.
-Co Pan robi??
Spytałam przerażona.
-Przestań To robić.
-Ale o co Panu chodzi?
-Podniecasz mnie okropnie!
-Co?
Poczułam się dziwnie.
-Nigdy wcześniej tak się nie czułem. Pierwszy raz mam ochotę którąś zdobyć.
Popatrzyłam na niego z wielkimi oczami.
-Wiem, że mnie nie lubisz i że jesteś tu tylko służącą, ale...ja sądzę, że jesteś moją...KRÓLOWĄ.
Powiedział to ze złością, a jednocześnie z nutką troski i miłości.
-Robisz ze mną coś, co nigdy się ze mną nie działo!
Przysunął się do mnie bliżej. Jego twarz była blisko mojej. Zamknął oczy i delikatnie dotykał nosem mojego policzka. Powoli przechodził z jednego do drugiego. Czułam niewyobrażającą przyjemność. Moje dłonie delikatnie dotykały jego klatki piersiowej.
Gładząc jego tors powoli, zobaczyłam drgającego mężczyznę przede mną. Po chwili pojawił się na jego twarzy lekki uśmiech. Co chwila drażniłam się z nim, że chce go pocałować. Zrobił się okropnie czerwony. Chwilę potem położył się na mnie i popatrzył mi w oczy.
-Przepraszam Pana, ale...
-Jestem Loki. Mów mi po imieniu skarbie!
-Co??? A nie plepsie?
-Cicho!
Loki najpierw ugryzł mnie w wargę i zrobił to samo, co ja. Zaczął mnie drażnić z pocałunkami. Teraz ja zrobiłam się czerwona. Rozpiełam mu pierwsze dwa guziki z koszuli i powoli dotykałam jego brzucha.
On również zaczął głośno oddychać. Nagle usłyszeliśmy krzyk Thora. Wołał Lokiego. Na szczęście nie otworzył drzwi od mojego pokoju.
Czarnowłosy wstał, zapiął koszule i ruszył w stronę drzwi. Odwrócił się do mnie na chwilę i z uśmiechem na mnie spojrzał.
-Widzimy się na obiedzie.
-Najpierw to ja muszę zjeść śniadanie.
Loki wyszedł z pokoju i zostawił mnie samą. Po 10 minutach dochodzenia do siebie poszłam do kuchni, zjeść owoce na śniadanie. Jednak cały czas myślałam o wizycie czarnowłosego w mojej komnacie.
Poczułam się, jak pierwszy raz go zobaczyłam w mieście. Serce waliło mi jak młotem. Kiedy chciałam iść zaczepił mnie Bóg piorunów.
-I jak tam z Lokim?
-Nic takiego.
-Serio? A co to masz na wardze?
-Ale co?
-Ktoś Cię ugryzł?
Zrobiłam się czerwona.
-Bo może ktoś.
-Był to Loki. Przyznaj się! Był u Ciebie?
-TAK! Nazwał mnie swoją królową!
-Super! Bój brat znów będzie szczęśliwy!
Zrobiłam poważną minę i spyta go wprost.
-Tylko jestem ciekawa jednej rzeczy. Kiedy ostatnio byłam w swojej komnacie, zobaczyłam, że list napisany przez Boga kłamstw leży na ziemi. Wiesz może o co chodzi?
-Jaki list?
-Taki fioletowy, który leżał na książce w mojej komnacie.
-AAAA. Ten list. To ja wtedy bo czytałem i pewnie przez przypadek spadł na ziemię.
-Ale...po co?
-Loki coś tam wspominał mi o tym liście w tajemnicy przed Tobą i Odynem, ale jednak chciałem go sobie samemu przeczytać. Byłem po prostu bo ciekawy. A jeśli chodzi o Lokiego, to spytałem się go dzisiaj rano o osobę, która prawdopodobnie jest jego przyszłą żoną i czy ją widzi, ale nie miałem pojęcia, że zajmie mi to główkowanie tak szybko.
-To dzięki tobie?
-Tak. Nie ma za co.
-Dziękuję Ci za pomoc. Jesteś super.
-Spoko. Jak to wy tam na Ziemi mówicie.
Zaśmiałam się i z uśmiechem patrzyłam na Thora. Po chwili przyszedł do nas Loki. Kazał mi przecież nie rozmawiać z blondynem. Z poważną miną popatrzył na swego brata. Z mojej twarzy zniknął uśmiech i udając powagę zachowywała się jak gdyby nigdy nic.
-Thorze!
-Co jest bracie?
-Nie mów tak do mnie. Odyn prosi nas do siebie na chwilkę.
-Dobrze.
Odparł poważnie, a zarazem żartobliwie Thor.
-Czy coś mnie ominęło? O czym rozmawialiście?
Spytał czarnowłosy.
-O niczym Wasza Wysokość.
-Tak. My tak tylko staliśmy i nic nie robiliśmy.
Pomógł mi w odpowiedzi blondyn. Loki popatrzył na nas podejżliwie.
-To co. Idziemy bracie?
Dopytał się Odynson.
-Tak. Idź pierwszy.
Thor bardzo pewny siebie ruszył w stronę wielkiej sali, gdzie siedział Odyn. Kiedy zniknął za rogiem, Loki popatrzył na mnie. Na mojej poważnej twarzy, pojawił się rumieniec. (Żeby nie było, patrzyłam w podlogę).
Kłamczuszek podszedł do mnie z poważnął miną. Kiedy rozejrzał się dookoła naszej dwójki, żeby sprawdzić, czy nikogo nie ma, lekko się uśmiechnął do mnie i złapał mój policzek swoją dłonią. Moje oczy patrzyły w jego. Normalnie się rozpływałam. On delikatnie pocałował mnie w policzek. Ja zrobiłam wielkie oczy na ten gest.
-Co...za co to....było?
Zaczęłam się jąkać.
-Za nic. Tak dla poufności.
Po chwili puścił mój polik i poszedł w tą samą stronę co Thor. Ja stałam chwilkę w bez ruchu i gapiłam się w ścianę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top