Epilog? 1/3

*puk* *puk*


A więc dziś co nieco opowiem wam o naszych dalszych losach. Czyli o tym co spotkało nas w nowym roku od razu po świętach.

Och! Ale nie przedstawiłem się, to ja, Marcus Tommlinson!

Dacie wiarę że mam już aż dwadzieścia dwa lata?! Sam w to nie wierzę ponieważ Calum nadal twierdzi że z każdym rokiem cofam się w rozwoju... Ale odstawmy go na razie na bok.

Od Coachelli oraz naszego zimowego wyjazdu minęły aż cztery lata! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak wiele się przez ten czas wydarzyło.

Może zacznijmy od Alison i Ashtona. Ten ciemny blondynek jest obecnie moim dobrym wspólnikiem i odpowiadania za systematyczne wydawanie moich książek. O tak, "Zbiór żartów Marcusa" stał się bestselerem, a ja zdobyłem sławę jako najdziwniejszy autor świata. Dzięki pieniądzom ze sprzedaży kilkunastu nakładów, Ashton kupił mieszkanie w którym zamieszkał wraz ze swoją żoną, Alison. O TAK DOBRZE SŁYSZYCIE, HAJTNĘLI SIĘ! 

Chciałem być druhną, jednak Ali się nie zgodziła... 

Los postanowił się do nich uśmiechnąć dzięki czemu mija już czwarty rok odkąd są razem oraz niecały rok od ich ślubu. 

Alison obecnie nie pracuje lecz studiuje architekturę o czym zawsze marzyła, a my dzielnie ją w tym wspieraliśmy.

Alita, czyli hiszpańska kuzynka Ashtona w końcu wróciła do swojego środowiska gdzie nikt nie potakuje jej z grzeczności bo nie rozumie co do Ciebie mówi.

Jeśli chodzi o Susan Jones... Nie jest już policjantką. Zwolnili ja dyscyplinarnie po tym jak przy jednej z akcji policyjnych eksplodował jej Harrison, chociaż wyraźnie zakazali jej go używać gdyż raziła nim kogo popadnie. Lecz jest coś o wiele ciekawszego co także miało miejsce w ciągu tych czterech lat. Pamiętacie może Henry'ego? Tirowca który uwolnił nas z hotelu i najprawdopodobniej były Susan.




Retrospekcja


Alison stanęła na środku, sięgając dłonią do białego welonu który tkwił w jej pięknym koku. Ostrożnie wyswobodziła go z włosów zwijając w dłoniach, po czym odwróciła się plecami do reszty kobiet które czekały, aby tylko go złapać, tak jak tradycja nakazywała. Matki Ashtona i Alison, jakieś ciotki, Alita która znów postanowiła przyjechać oraz Susan Jones.

Panna młoda rzuciła welon za siebie, słysząc piski oraz krzyki. Kiedy ponownie odwróciła się w ich stronę, ujrzała jedną z ciotek która tamowała krwawienie ze swojego nosa, a obok niej dumną Jones która trzymała w dłoni welon.

-Myślałaś ze dam Ci wygrać? -prychnęła, z gracją wpinając welon w swoje włosy.

-W takim razie teraz czas znaleźć Ci pana młodego! -Alison klasnęła radośnie w dłonie, pozwalając Ashtonowi wyjść na środek, który z kolei miał rzucić swoim krawatem. 

Michael i Luke postanowili sobie odpuścić i dać szansę Calumowi, Henry'emu i reszcie mniej istotnych mężczyzn.



Tak, Henry złapał krawat, a parę miesięcy temu bawiliśmy się na kolejnym weselu właśnie tej "uroczej" parki. 

Susan nadal posiada swój specyficzny charakterek, jednak Henry wyraźnie zmienił ją na lepsze, no i także zwolnienie jej ze stanowiska policjantki. 

Po utracie swojej pracy oraz ślubie z Henrym, Susan odkryła swoją starą miłość do kwiatów i otworzyła własną kwieciarnię. 
Kto by pomyślał że taka zatwardziała kobieta jak Jones, zainteresuje się akurat florystyką? Lecz trzeba jej zostawić iż nie do końca znormalniała, kiedy największą przyjemność sprawia jej robienie wieńców pogrzebowych...



Mógłbym opowiadać tak na okrągło, jednak kolejne opowieści pozostawię na następny raz :)
















1/3


----

Pamiętacie jak pisałam że ostatnie rozdziały będą trochę inne? Tak, chodziło właśnie o to. epilog który będzie składać się z aż trzech części! 



Możecie jeszcze oczekiwać jednego rozdziału :)))

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top