5.❄"On tu jest"❄

Michael wbił swój wzrok w jasny sufit. Aktualnie nie miał na nic ochoty, zresztą jak przez większość swojego życia.

Ociężale spojrzał w stronę Alison, która zarzuciła na siebie wełniany, czerwony sweter.

-Za jakieś dziesięć minut powinna być kolacja, zbieraj się Mikey -mruknęła w jego stronę, szturchając go lekko stopą. Czerwonowłosy jęknął cicho, po czym odwrócił się do niej plecami, wtulając swoją twarz w poduszkę.

-Nie chce mi się, muszę się jeszcze rozpakować -odparł, po czym głośno ziewnął. Dziewczyna jedynie wywróciła wzrokiem, po czym postanowiła zejść już na dół i zająć miejsca. 

Michael za to zasiadł na materacu, leniwie śledząc wzrokiem cały pokój, ostatecznie zatrzymując się na swoich walizkach. Niepewnie podszedł w ich stronę, sięgając po pierwszą z nich, po czym otwierając jej górę, przyjrzał się całej zawartości. Puchate, świąteczne sweterki, ciepłe nauszniki, oraz coś co najbardziej przykuwało spojrzenie. Srebrne i błyszczące.

Michael pochwycił przedmiot w swoje dłonie, a na jego usta wpłynął lichy uśmiech. 

Mogło wydawać się to dość dziwne, lecz Michael spakował ze sobą kajdanki, dokładnie te drugie, w które ponownie zakuła ich nierozważna policjantka.

Obie ich obręcze musiały zostać przepiłowane, bo niestety kluczyk rozpłynął się w powietrzu.

Był to praktycznie jedyny przedmiot oprócz paru fotografii, który przypominał mu o Luke'u. Czuł się wyjątkowo, kiedy mógł trzymać go w dłoniach i wspominać tamte wydarzenia. Bez smutku, czy łez, lecz z czystą radością.

Michael cicho westchnął, po czym włożył kajdanki do dość dużej kieszeni w swoich dresach. 

Wskazówki na zegarze pokazywały iż dotychczas istniejące dziesięć minut, już dawno minęło. Clifford podniósł się powoli z ziemi, skanując smutnym wzrokiem całe pomieszczenie, po czym pozwolił utonąć mu w ciemności.







Czerwonowłosy zbiegł po schodach, prosto do jadalni, gdzie unosił się smakowity zapach jedzenia. Dostrzegając swoich przyjaciół w oddali, jedynie im pomachał, aby go zobaczyli, po czym udał się do szwedzkiego stołu.

-Nie jedz tego sera, jest ohydny -obok niego, nagle pojawił się Marcus, z całą buzią napchaną jedzeniem. Michael spojrzał na to co wskazywał brunet, po czym zmarszczył swoje brwi.

-Ale to masło -odparł, jak by to było oczywiste, jednak nie dla jego kumpla.

-Michael, chyba potrafię odróżnić ser od masła -burknął, kręcąc na niego głową, po czym starał się rozsmarować na chlebie plasterek sera. 

Clifford westchnął na jego głupotę, postanawiając nalać sobie herbaty. W międzyczasie usłyszał dźwięk dzwoneczków, które znajdowały się nad drzwiami hotelu. Pewne głosy obiły się o jego uszy, przez co znów zmarszczył swoje brwi. 

Ściskając w dłoni porcelanową filiżankę, a w drugiej dzbanek, delikatnie wychylił się zza ściany, mając stąd idealny widok na portiernię. W głównym holu stanęło dwóch ośnieżonych i trzęsących się z zimna, chłopaków. Dopiero kiedy, z głów zsunęli mokre czapki, Michael dostrzegł brązowe loki, znów u drugiego, jasne, blond pasma włosów. Złociste kosmyki delikatnie opadały na jego błękitne oczy, oraz zaczerwieniony od zimna, nos.

Michael chwilowo wstrzymał swój oddech, po czym poczuł ogromne ciepło, aż rozrywający go gorąc, jednak nie w sercu lecz w jego bucie. Wrząca herbatka przez jego nieuwagę spłynęła na stopę czerwonowłosego, zamiast do jasnego kubka.

-Cholera! -syknął głośno, skacząc na jednej nodze, co przykuło uwagę większości ludzi. Także i Luke uniósł swoje spojrzenie, spoglądając przed siebie, jednak nie dostrzegając nic dziwnego, ponownie zwrócił się twarzą do znudzonej recepcjonistki.

Alison widząc zaistniałą sytuację, prędko podeszła do Michaela, uprzednio po drodze wpadając na dziwnego mężczyznę, który przypatrywał jej się z psychopatycznym uśmiechem.

-Uch, przepraszam -wyjąkała, jak najszybciej od niego odchodząc, po czym zatrzymała się przy Cliffordzie. -Co ty wyprawiasz? -spytała przyciszonym głosem, chwytając go prędko za ramię, aby się nie wywrócił.

-On tu jest -wyjąkał, a jego wzrok był rozbiegany. Alison spojrzała na niego pytająco, nie wiedząc do końca, co Michael może mieć na myśli.

-Luke, Luke tu jest -szepnął z nadzieją w głosie. -Ashton także -po tym, także i Ali popadła w podobny stan załamania oraz nadziei, co Michael.









---
Dodaje jeszcze jeden, bo Was kocham 😶







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top