25.❄"Jesteś dla mnie..."❄
Luke z trudem otwarł drzwi prowadzące do pokoju, kiedy w między czasie musiał przytrzymywać pijanego Michaela.
Chłopak był na tyle wypity iż lepił się do jego szyi niczym magnesik do lodówki.
-Błagam, połóż się -jęknął wycieńczonym głosem, ostrożnie kładąc go na miękkim materacu. Czerwonowłosy zaskomlał, leniwie wczołgując się pod kołdrę.
-Luke, patrz, jestem sushi -blondyn uniósł rąbek kołdry, odsłaniając tym Michaela który obracał się niczym parówka na ruszcie. -Kołdra to papier glonowy a ja jestem ryżem! -krzyknął, nagle spadając z łóżka prosto na ziemię, jednak to w dalszym ciągu nie przeszkodziło mu, aby zachowywać się ja kompletny idiota.
Luke cicho westchnął, podnosząc go z ziemi, po mimo iż ten miotał się jakby wcześniej został porażony przez Harrisona.
Ponownie układając go na łóżku, od razu zasiadł na nim okrakiem, aby ten nie uciekł.
-Lukey -burknął, a na jego usta wpełzną grymas. -Nie będę spać, jest sylwester! -dodał, starając się zepchnąć z siebie Hemmingsa, jednak jego wysiłek był na marne.
-W takim razie poczekamy aż trochę ochłoniesz -dodał obojętnie, zwracając się twarzą w stronę okna, za którymi widniało granatowe niebo.
Michael jedynie burknął coś pod nosem, ostatni raz próbując zsunąć z siebie Luke'a.
Wpatrując się w dowolny punkt, blondyn często odpływał do krainy swoich myśli. Tym razem podsumowywał cały ten wyjazd, na który pomysł z początku nie do końca go zachwycił. Wręcz przeciwnie, jednak po dłuższej rozmowie z Irwinem, w końcu udało mu się przekonać upartego blondyna.
Gdyby nie pojechał, nie spotkał by ponownie osoby która odkryła w nim prawdziwego siebie. Wybierając się na Coachellę był jedynie heteroseksualnym dupkiem, który wrócił również będąc dupkiem, jednak pierwsza cecha już nie do końca była aktualna. Jednak patrząc na to tak dokładniej, nawet jego oziębłość i narcystyczność znacznie zmalała. Widział to po swojej relacji z Michalem, jak często był w stosunku do niego troskliwy, delikatny.
Mały różowowłosy chłopiec w wianku zmienił go w ciągu paru dni.
Luke oderwał chwilowo wzrok od okna, po czym zerknął na leżącego pod nim Clifforda. Nie spał, jednak był spokojny i także wpatrywał się w okno.
Z każdą chwilą kiedy Luke przypatrywał się jego bladej skórze która wyglądała tak delikatnie, jasno-zielonym oczom które wiecznie błyszczały, czerwonym włosom w nieładzie, które idealnie kontrastowały z jego bladością. Każdej rzeczy, tej bardziej lub mniej istotnej. Kiedy słuchał jego delikatnego śmiechu, a nawet tego odrobinę innego, gdy był po alkoholu. Te dziecinne ubrania które na nim wyglądały wyjątkowo uroczo. Jego gwałtowne wahania nastroju. Obsesja do lodów z posypką i muzyki The 1975. Strach do tatuowania ludzi, aby nie sprawić im bólu. Blizny na ramionach które w dalszym ciągu starał się ukrywać. Nagłe rumieńce które często pojawiały się na jego twarzy gdy był przy nim. Wyjątkowa wrażliwość na wszystko co go otaczało.
Luke był w stanie wymieniać tak przez kolejne parę godzin, rzeczy przez które nie potrafił o nim zapomnieć, a jego osoba zaczynała stawać się w jego życiu kimś ważniejszym niż jedynie czerwonowłosym chłopaczkiem.
Wady czy zalety, to nie miało znaczenia. Wszystko to sprawiało iż Luke nie potrafił powstrzymać tego uczucia, a z każda chwilą był go jeszcze bardziej pewny.
Luke kochał Michaela. Było to uczucie, którego jeszcze nigdy nie czuł. Dziewczyny zawsze stanowiły dla niego jedynie rozrywkę. Nie myślał o nich na poważnie. Związki go nie interesowały, a o miłości nawet nie potrafił myśleć. To nie było dla niego... Lecz do czasu.
Luke poczuł jak jego oczy się szklą, przez co kilkukrotnie zamrugał, lecz teraz nie potrafił tego powstrzymać. Clifford niepewnie na niego popatrzył, dostrzegając iż coś jest nie tak.
-Lukey? -szepnął cichutko, podnosząc się z pozycji leżącej do siedzącej, tak iż blondyn znajdował się na jego kolanach. Michael delikatnie otoczył jego plecy swoimi ramionami, zerkając w jego błękitne oczy, które zawsze go koiły. -Dlaczego płaczesz? -zapytał troskliwie, delikatnie ścierając kciukiem pojedynczą łzę, toczącą się po jego poliku.
Luke uśmiechnął się smutno, spuszczając wzrok na swoje kolana.
-To nie istotne, ponieważ i tak możesz tego do jutra nie pamiętać, nadal jesteś pijany -westchnął cicho, chcąc z niego zejść, jednak Michael go zatrzymał.
-Faktycznie, błahostki raczej nie zapamiętam, jednak jeśli jest to coś przez co płaczesz, musi to być bardzo ważne -stwierdził, troskliwie pocierając dłonią jego plecy.
Luke spojrzał niepewnie w jego oczy, po czym ostrożnie ułożył swoje dłonie na jego pulchnych polikach. Jego warga drżała, a gorący pot oblewał jego ciało.
Luke, weź się w garść, przecież nadal tkwi w tobie ten arogancki dupek, który niczego się nie boi!
-Płaczę, ponieważ... -Hemmings głośno odetchnął, pocierając opuszką palca, jego policzek. -Uświadomiłem sobie jak bardzo jesteś dla mnie ważny i jak bardzo... Cię kocham Mikey -wyszeptał, ze strachem czekając na jego reakcję.
Michael jedynie skanował rozbieganym wzrokiem całą jego twarz, nie potrafiąc wydusić z siebie żadnego słowa.
-Michael, ty też się upiłeś?! -kiedy w końcu chciał przemówić, do pokoju wtargnęła Alison, który aż krzyknęła na ich widok. -Co jest do cholery?! Czy w każdym pokoiku muszą być prawie jakieś intymne chwile?! Komu jeszcze przerwę?! -jęknęła głośno, przecierając gwałtownie swoją twarz. -Już wam nie przeszkadzam...
-Ali! Czekaj! Luke wyznał mi miłość! -Michael pisnął niczym fangirl, prędko wyczołgując się z łóżka, przez co niechcący zrzucił z niego także i Luke'a. -Och przepraszam! Nic Ci nie będzie -poklepał go pocieszająco po plecach, wracając do swojego okrzyku szczęścia wraz z Alison która także zaczęła piszczeć i cieszyć się jego szczęściem.
-Cieszę się że się cieszycie, ale może by mnie ktoś tak podniósł? -Luke mruknął w ziemię, nie mając siły aby wstać na proste nogi.
-Za chwilę, idę pochwalić się Susan! -wykrzyknął od razu wybiegając z pokoju, po drodze prawie się pzrewracając. Alison zachichotała pod nosem, pochodząc do Hemmingsa.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, potrzebuje osoby która da mu tego typu miłość -powiedziała, zasiadając obok niego. Czyli z pomocy w staniu nici... -Dbajcie o siebie wzajemnie -mruknęła, przyglądając mu się poważnie. -Potrzebujecie siebie -dodała, w końcu pomagając mu wstać.
-Psssssssst -Alison wraz z Luke'em popatrzyli w stronę drzwi, przez które wychylała się Jones. -To kiedy ten ślub?
----
Już niedługo Susan.
KOMU KOŃCZĄ SIĘ FERIE? Śląskie województwo ssie :(
Przez całe ferie nie zrobiłam praktycznie nic, jedynie obejrzałam z jakieś pięć sezonów shameless bo mi też polecaliście jak się kiedyś pytałam o seriale i no kocham to. Ian i Micky to kolejny shipp mojego życia.
Idę pisać kolejne rozdziały i może jeszcze dziś coś dodam :)
MIŁYCH FERII ROBACZKOM KTÓRE JUTRO ZACZYNAJĄ A CI CO WRACAJĄ DO SZKOŁY JAK JA TO POWODZENIA ;-;
No i jeszcze Ci co nadal czekają na ferie TAKŻE SIĘ TRZYMAJCIE!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top