24.❄"Zrób to"❄

Głośna muzyka rozbrzmiewała w każdym koncie hotelu, aż przebijając się zza jego mury.

Autorem dziwnej składanki był oczywiście Marcus, jednak jego muzyczka nie pograła zbyt długo, kiedy do płyt dorwała się Susan. Zresztą, po chłopaku i tak nie było nigdzie śladu, już od jakiejś godziny.

Uradowana Jones odrzuciła płytę Marcusa, krzywiąc się na widok istniejących na niej, narysowanych serduszek przy napisie "składaneczka".

-Susan? Co ty tutaj robisz? -obok niej, nagle pojawił się Ashton, który najbardziej był odpowiedzialny za muzykę i nie pozwalał nikomu w niej mieszać. Nawet Marcusa starał się spławić, jednak był zmuszony do puszczenia jego składanki, bo inaczej ten nie dałby mu żyć.

Wytłumaczmy sobie coś, żarty Marcusa ubóstwiał, ale jego muzyka to zbyt wiele na biedną głowę Irwina.

-Zmieniam muzykę, nie wytrzymam piąty raz piosenki o ananasowo-jabłkowym długopisie -burknęła, patrząc na niego karcąco, w między czasie wsuwając swoją płytę. Sam Ashton wzdrygnął się na to wspomnienie, będąc jak najbardziej za zmienieniem składanki.

Kiedy Susan majstrowała przy muzyce, Ashton odwrócił się za siebie, wyszukując wzrokiem Alison, lub kogokolwiek z jego przyjaciół, jednak nikt nie rzucił mu się w oczy, jedynie recepcjonistka z zatyczkami w uszach, ale ją pomińmy.

-Susan, nie wiesz gdzie wszyscy poszli? -zwrócił się ponownie do czarnoskórej, która spojrzała na niego kątem oka.

-Widziałam tylko Marcusa, który chyba za dużo wypił, bo wiem że to dzika dziecina, ale takiego odpału jeszcze nigdy nie miał -odparła, kręcąc niedowierzająco głową. 

Ashton zmarszczył brwi, chwilowo oddalając się od Jones, którą mało obchodziło, czy Irwin przy niej był, czy też nie.









Teraz przenieśmy się na drugie piętro gdzie znajdowały się nasze zguby. 

Michael wraz z Marcusem wypili nieco za dużo, a przypominając sobie wydarzenia z Coachelli, wiadomo iż ta dójka nie posiada zbyt twardych głów do picia. Michaelowi starczyły zaledwie dwie szklanki pełne kolorowego drinku, jednak z dość wysokoprocentowym alkoholem, aby ostatecznie leżeć plackiem na kanapie i szczypiąc Luke'a po pośladkach, co nieszczególnie przeszkadzało blondynowi.

-No wreszcie was znalazłem! -Calum odwrócił się do tyłu, kiedy tylko usłyszał rozradowany ton Irwina.

Chłopak spojrzał na pijanych przyjaciół, a następnie na Luke'a oraz Hooda.

-Są ledwo dwie godziny do północy! Mikey, ty słaba głowo -dźgnął go kolanem w ramie, w zamian otrzymując jedynie pijacki bełkot od czerwonowłosego. 

-Ashty, weź mnje nie denerwuj -burknął, unosząc delikatnie głowę znad czerwonego materacu, po czym za gestykulował dłonią i ponownie opadł twarzą na kanapę.

-Alison rozmawia z rodziną przez telefon, jeśli także jej szukasz -poinformował go Luke, który ostrożnie usiłował podnieść Michaela. Ashton skinął głową upewniając się jeszcze czy na pewno im nie pomóc, jednak Calum prędko zaprzeczył.

-Ostatni raz pijesz, rozumiesz? -Michael popatrzył smutno na Luke'a, który przypatrywał mu się z powagą, a jego ton był dość chłodny.

-Przepraszam Lukey -mruknął, spuszczając swoją głowę. Hemmings lekko uśmiechnął się na ten gest, uważając go za uroczy. Wcale się na niego nie złościł, jednak chciał aby obydwoje dobrze zapamiętali tegorocznego sylwestra, a nie tylko on.

Delikatnie uniósł Michaela, biorąc go na swoje ręce. Czerwonowłosy oplótł jego szyję, mocno wtulając się w tors blondyna, a jego powieki opadły w dół. 

-Zaniosę go do jego pokoju, radzę Ci zrobić z Marcusem to samo -mruknął cicho, w stronę Caluma który co chwilę niepewnie spoglądał w stronę bruneta, który był bliski zaśnięciu.

Za nim blondyn zniknął z jego widoku, Hood skinął głową, podchodząc do Marcusa.

-Halo -mruknął, dźgając go palcem w czoło. -Idź do pokoju -dodał poważnie, oglądając poczynania Marcusa, który z bezradnością zaczął z czołgiwać się z kanapy.

-Zanieś mnie -jęknął ociężale, uczepiając się jego stopy. Calum popatrzył w dół, a z jego ust wydostało się ciche westchnięcie.

-Dasz radę sam -uparcie stał przy swoim, czekając aż Marcus posłusznie wstanie i pójdzie sam do pokoju.

-Cally, no proszę! -zacieśnił uścisk na jego nodze, a swoją twarz wtulił w jego łydkę ciągle mamrocząc jakieś słowa. -Proszę, proszę, proszę.

Hood wywrócił oczami, najpierw strzepując chłopaka ze swojej nogi.

-Właź na plecy -rozkazał bez krzty entuzjazmu, patrząc na niego poważnie. Marcus posłusznie wdrapał się na Caluma, jednak za nim to zrobił, to trochę potrwało. Parę razy kopnął Hooda w piszczel, a tu go niechcący podrapał, a tu znowu prawie spadł z niego...

Czarnowłosy mocno złapał go za łydki, ostatecznie kierując się w stronę pokoju. Głośna muzyka do teraz obijała się o jego uszy, jednak Calum całkowicie zapomniał przez chwilę iż jest na sylwestrze.

kiedy w końcu dotarli do pokoju, chłopak sprawnie odtworzył drzwi, wchodząc do środka.

Marcus zeskoczył z jego pleców, a jego ciało lekko się zachwiało.

-Idź spać, czy coś -mruknął Calum, machając na niego jedynie dłonią.

Kiedy indziej Marcus poczułby ogromny smutek, lecz kiedy z jego krwi znajdowało się dużo alkoholu, obojętne zachowanie Caluma w ogóle w niego nie trafiało.

-Nie idź jeszcze -Hood stanął w progu drzwi, kiedy doszło go błaganie jego przyjaciela. -Po prostu zostań do chwili aż nie zasnę -dodał prawie składnie, jedynie w paru momentach zaplątał mu się język.

Calum westchnął, kierując się  stronę jego łóżka. Ostrożnie zasiadł na progu materaca, przyglądając się Marcusowi który owinął się kocem i aktualnie przypominał naleśnika. 

-Te wszystkie słowa, które mi powiedziałeś w życzeniach, na prawdę były szczere? -chwilową ciszę, wypełnił ochrypły głos Marcusa. Calum spojrzał na niego z zaskoczeniem, dostrzegając jak chłopak nagle posmutniał.

-Oczywiście, dlaczego w ogóle pomyślałeś że mógłbym nie być wtedy szczery? -zapytał, także czując pewien żal. Nie był na tyle oschły, aby kłamać w takim temacie. 

-Chciałem się upewnić -szepnął, wzruszając przy tym ramionami. Hood skinął głową, czując jak w powietrzu wisi ta niezręczność której tak nienawidził. 

Marcus usiadł na materacu, wcale nie czując znużenia. Nie potrafił spać, tym bardziej przy Calumie.

-Miałeś spać -odparł ze zmęczeniem w głosie, przecierając swoją równie zmęczoną twarz. Cały ten wyjazd spowodował iż był jeszcze bardziej zmęczony niż wcześniej, a przecież miał wypocząć.

-Nie potrafię -burknął w jego stronę, uderzając dłońmi w materac.

-Nawet nie zamknąłeś wcześniej oczu -zarzucił mu, wdrapując się na całą powierzchnię łóżka, po czym pchnął Marcusa do tyłu.

-Nie będę spać! -wybełkotał, starając się zrzucić z siebie Caluma, który usiadł na nim okrakiem. -Skończ mnie denerwować, jestem pijany, czyli mogę zrobić wszystko! -krzyknął, prawie piszcząc, kiedy Hood przypatrywał mu się z rozbawieniem.

-Wszystko? -zapytał unosząc swoje brwi. Na pierwszy rzut oka, było widoczne jak Marcus znacznie się zarumienił. -No zrób to, co Ci chodzi teraz po głowie -podburzył go, a na jego usta wpełzną kpiący uśmieszek. -Możesz mnie zrzucić, uderzyć, a nawet napluć w twarz bo to pewnie chcesz zrobić. Masz taką szansę! -parsknął, unosząc swoje dłonie w powietrze. -No dalej, zrób to.

Marcus przełknął głośno ślinę, skanują uważnie jego twarz. Ten pewny siebie uśmieszek do teraz nie schodził mu z twarzy, a wszystko to dlatego iż nawet nie domyślał się, co tak na prawdę chciał zrobić Marcus.

Chłopak zacieśnił swoje dłonie na jego koszulce, po czym pociągnął go w swoją stronę. Zszokowany Calum rozszerzył na niego swoje oczy, chcąc coś powiedzieć, jednak przerwały mu w tym ciepłe wargi Marcusa.

Hood początkowo nie potrafił zrobić żadnego ruchu, czuł się jakby zastygł. Także czuł się kompletnie zdezorientowany i wypełniony szokiem. Niby chciał temu zaprzestać, jednak tkwiło w nim coś o wiele silniejszego co przytrzymywało go przy kontynuowaniu tego pocałunku.

Przymykając swoje oczy delikatnie oddał pocałunek, ocierając się swoimi ustami o jego.

-Marcus, czy to prawda że znowu się upiłeś?! - wtem do pokoju wkroczyła Alison, która głośno pisnęła, kiedy ujrzała dwójkę swoich przyjaciół w tak intymnej sytuacji. -To znaczy, nie było mnie tu, zapomnijcie o tym! -krzyknęła, prędko usuwając się z pokoju, a po drodze prawie wybijając swoje zęby, kiedy niechcący się potknęła. 

Calum cicho się zaśmiał, wracają ponownie wzrokiem do Marcusa, a w jego głowie zaistniał jeden wielki mętlik.

Mętlik, jak i rosnące w nim szczęście.
































-----


Elo #MarcusTeam

tutaj możecie podzielić się swoimi wrażeniami co do tego rozdziału xd

Następny będzie poświęcony Muke'owi i będzie cudowny :')

Najprawdopodobniej po tych rozdzialikach będą jeszcze trzy, jednak troszkę inne niż te dotychczasowe.


A tak po za tym, jak wam życie mija? U mnie trzeci dzień ferii i czy ja wiem czy jakoś dobrze je spożytkowałam?;-; 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top