22.❄"Zbiór żartów Marcusa"❄
Był środek nocy, jednak w tej chwili nikt nie odczuwał snu. Wręcz każdy był podekscytowany spędzeniem tych świąt w pełnym składzie, który przez pewne utrudnienia, został rozbity.
Michael zasiadł na miękkim dywanie, trzymając w dłoniach parę prezentów, dla jego przyjaciół. Było mu przykro, kiedy pomyślał iż nie ma niczego dla Luke'a, jednak skąd miał wiedzieć iż los znów postanowi postawić sobie ich na drodze?
-Przyjaciele! Mam dla was wyjątkowe prezenty! -oświadczył głośno Marcus, wyciągając zza swoich pleców parę paczuszek, które wyglądały identycznie. Każdy z nich, a nawet Luke i Alita, dostali po ładnie zapakowanym prezencie. -Na szczęście zrobiłem parę zapasowych -Odparł, kiedy ujrzał ich zdezorientowane miny.
Każdy z zaciekawieniem odpakował kolorowy papier, aby pod nim ujrzeć... książę zatytułowaną "zbiór żartów Marcusa".
-Nie musicie powstrzymywać łez wzruszenia -powiedział, kładąc dłoń na swoim sercu, będąc oczywiście całkowicie, szczerym.
-Stary, Kocham Cię! -Ashton zawołał radośnie, wtulając się w łydkę chłopaka.
-O nie -Alison jęknęła, kiedy tylko wyobraziła sobie te katorgi, kiedy Irwin będzie czytać tą książkę. Nie da jej żyć.
-Ale twój imbryczek do herbaty i tak był najlepszy! -Marcus skierował swoje słowa do Ali, eksponując przy tym owy przedmiot, który w tej samej chwili prawie wyślizgnął się z jego dłoni. -Nic mu nie jest! Mam refleks! -zachichotał nerwowo, postanawiając odłożyć prezent w bezpieczne miejsce.
Michael cicho się zaśmiał, kiedy przyglądał się swoim przyjaciołom. W pewnej chwili poczuł jak silne ramie Luke'a obejmuje jego drobne ciało. Czerwonowłosy zwrócił się twarzą w jego stronę, widząc jak ten szeroko się do niego uśmiecha.
-Gdybym tylko wiedział że tu będziesz, dałbym Ci najlepszy prezent... -mruknął smutno, spuszczając z niego wzrok. Hemmings delikatnie uniósł jego podbródek, patrząc na niego troskliwie.
-Michael, najlepszym prezentem jaki mogłem dostać, jesteś właśnie Ty. Niczego lepszego nie mógłbym sobie wymarzyć -szepnął, dotykając dłonią, jego pulchnego polika.
Serce Michaela przyśpieszyło swojego bicia, kiedy tylko te słowa opuściły usta Luke'a.
-Także nic dla Ciebie nie mam, więc to musi chyba wystarczyć -dodał z uśmiechem, po czym powoli zbliżając się do jego twarz, musnął czule jego usta. Michael przymknął z rozkoszy oczy, uwielbiając uczucie, ich połączonych ust. Było idealne.
-Banda gejów wróciła! -ich czułe chwile, musiała przerwać słynna Susan Jones, która od razu zamknęła ich w duszącym uścisku. -To kiedy ten ślub, robaczki? -zapytała melodyjnie, szczypiąc przy tym ich policzki.
Michael spojrzał spanikowanym wzrokiem na Luke'a, któremu znowu zaczynało brakować powietrza.
-Jak za chwile udusisz Luke'a, to najprawdopodobniej nigdy -mruknął, przez co Susan od razu się od nich odsunęła. Kobieta dumnie się do nich uśmiechnęła, do momentu, kiedy u jej boku nie pojawił się Henry.
-Czego dziadu? -burknęła, gwałtownie się od niego odsuwając. Michael spojrzał na ich dwójkę, po czym wymienił z Luke'em znaczące spojrzenie.
-Jego też mamy zaprosić na ten ślub? -zapytał, słysząc jak Luke powstrzymuje śmiech. Susan popatrzyła na niego srogo, w między czasie uderzając Henry'ego w krocze, kiedy ten cicho się zaśmiał.
-Po moim trupie, wolałabym już przyjść z Marcusem -burknęła, spoglądając za siebie, gdzie dostrzegła bruneta, który właśnie zachwycał się swoją książką. -Dobrze, cofam to.
-Więc Henry, jesteś zaproszony -Susan popatrzyła niedowierzająco na Luke'a, który sam wypowiedział te słowa.
W tej samej chwili, kiedy Marcus czytał swoje żarty i nieskromnie się z nich śmiał, Calum postanowił wykorzystać ten moment.
-Czy zrobisz dla mnie wyjątek i przerwiesz chwilowo swoją lekturę? -zapytał niepewnie, przykuwając tym uwagę Marcusa. Chłopak w ekspresowym tempie pozbył się książki, po przez odrzucenie ją za siebie, jednak w nieszczęściu, ta uderzyła w Irwina.
-Druga książką! Ali życie mnie kocha! -zawołał radośnie, powodując tym głośny jęk dziewczyny.
Marcus ponownie zwrócił się do Caluma, który krył coś za swoimi plecami.
-Wiem że większość mówiłem już ostatnio przy życzeniach, jednak chcę abyś był stuprocentowo pewny iż wszystkich rzeczy żałuję. Tego jak się notorycznie z Ciebie nabijałem, każdego obraźliwego tekstu, wszystkiego. Przepraszam Cię -westchnął smutno, wyciągając zza pleców niewielkie pudełko, przewiązane czerwoną wstążką. Marcus niepewnie po nie sięgnął, nie ukrywając swojej ekscytacji, kiedy rozrywał kolorowy papier. Na samym dnie pudła, znajdowała się jasna koperta, skrywająca w swoim wnętrzu dwa bilety do jednego z większych wesołych miasteczek w Australii. Marcus nie raz marudził, jak bardzo chciałby tam pojechać, jednak najczęściej Hood chamsko go zbywał, lecz nie tym razem. Czuł się taki szczęśliwy, kiedy widział radość Marcusa, jaką sprawił mu tymi dwoma wydrukowanymi papierkami.
-Aaaaa Cally! -krzyknął głośno, zawieszając się dłońmi na jego szyi. Czarnowłosy lekko się zachwiał, jednak objął dłońmi jego plecy, przymykając chwilowo oczy. -Dziękuję -szepnął cicho, powoli spoglądając na jego twarz, a następnie na zaróżowiony polik Hooda, który już kiedyś ucałował, jednak postanowił zrobić to ponownie, lecz tym razem bardziej czule. Gest tak niewinny, delikatny, jednak mający w sobie silne znaczenie, które także i Calum, powoli zaczął rozumieć.
---
STĘSKNIŁAM SIĘ ZA WAMI!
Szkoła ssie, zabiera mi mój cenny czas i nie mogę robić tego co sprawia mi przyjemność ;-;
Do tego też czasami zalicza się brak weny... ALE MUSZĘ W KOŃCU UKOŃCZYĆ TO FF
W dodatku, do mojej głowy doszły kolejne pomysły na nowe ff i nie pozwólcie mi niczego zacząć ;-; nie mogę, patrząc na to ja wiele mam zaczętych prac. Znowu dodam coś i potem to będzie leżeć z parę miesięcy ;-;
Ale jeśli uporam się z przynajmniej połową to... Chcę napisać psycho fanfika z muke'em, a wszystko to przez mangę która aktualnie czytam, ale aż takiej psychozy raczej nie zrobię, tam to kolo chowa ciała ofiar do pralki XD
Także, będę się starać wszystko skończyć bez zaczęcia czegoś nowego.
Dobra
Czarno to widzę ludziska :(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top