20.❄"Chciałem tylko pomóc"❄

Susan przeszła sprawnie przez nadal nieprzytomnego psychopatę, zatrzymując się przed drzwiami.
-Co się dzieje? -Ali zapytała niepewnie, kiedy ujrzała Jones, sięgającą po swój paralizator.

-Ktoś tam jest -szepnęła, świdrując wzrokiem powłokę drzwi. Alison chciała podejść bliżej nich, jednak zatrzymało ją silne ramię policjantki. -Nie podchodź -burknęła, gromiąc ją wzrokiem, po czym sama zrobiła krok do przodu. 

-P-przegapiłem coś? -Nieprzytomny Arnold, w końcu postanowił się ocknąć, jednak u jego boku prędko pojawił się rozwścieczony Marcus, chowając coś za swoimi plecami.

-Ty bydlaku! -burknął, uderzając go z blaszanej podstawki, przez co psychopata znów stracił swoją przytomność, opadając z powrotem głową, na ziemię.

-Marcus! -burknęła Ali, widząc co jej przyjaciel wyprawia. Brunet popatrzył na nią niewinnie, odrzucając podstawkę na bok, którą trafił w śpiącego Caluma. teeraz już nie takiego śpiącego...

-Już nie pamiętasz jak chciał Cię udusić lizakiem? -zmierzył ją wzrokiem, przybierając dumny wyraz twarzy, kiedy na ustach Alison pojawił się grymas. -A ty śpij dalej cukiereczku, to tylko sen, żadna blaszka nie uderzyła Cię w głowę -szepnął cicho, głaszcząc Caluma po włosach, na co ten tylko mruknął, wtulając się mocniej w fotel.

-Możecie być przynajmniej na chwilę cicho? -Jones burknęła w ich stronę, przykładając ucho do powłoki drzwi. Była pewna iż po ich drugiej stronie ktoś się czaił, jednak nie wiadomo jakie miał wobec nich, zamiary. -Ktoś zdejmuje kłódkę -szepnęła z lekkim podekscytowaniem, w głosie, słysząc dźwięk łańcuchów.

-A co jeśli to kolejny psychopata? -jęknął Marcus, prędko uczepiając się ramienia czarnoskórej. Susan jedynie popatrzyła na niego pobłażliwie, po czym strzepnęła go z siebie.

-To trafisz do niego jako pierwszy -mruknęła, nie patrząc w jego stronę, a sama lekko zadrżała, kiedy drzwi zaczęły się powoli otwierać.

Susan zrobiła krok do tyłu, prędko sięgając do swojego pasa, gdzie trzymała swój niezbędny paralizator.

Jej oczom ukazała się wielka postać, która kryła się w nocnym mroku. Kiedy tajemnicza osoba zrobiła krok do przodu, Susan spanikowała, przez co z szybko sięgnęła po paralizator, przykładając go do ciała nieznajomego.

-Co do diabła?! Chciałem tylko pomóc! -"wielka postać" od razu upadła na ziemię, zwijając się z bólu, kiedy tylko prąd przeszedł po całym ciele. Jones zmarszczyła brwi na znajomy głos, naświetlając latarką na twarz mężczyzny.

-To ten koleś co nas tutaj zawiózł! -Marcus krzyknął, kiedy tylko ujrzał znajomą twarz, aktualnie powalonego mężczyzny.

-Faktycznie, Susan, dlaczego go poraziłaś?! -burknęła Ali, kucając przy ich wybawicielowi, po czym starała się pomóc mu wstać.

Susan chwilowo milczała, kiedy sama analizowała jego wygląd.

-Henry! -krzyknęła, ponownie obalając go, przez gwałtowny skok na jego osłabione ciało. Owy Henry, nie zdążył zareagować, przez co oboje wylądowali z hukiem na ziemi. Mężczyzna wytrzeszczył na nią swoje oczy, starając się zaczerpnąć powietrza, ponieważ czarnoskóra, znacznie mu odcinała jego dopływ. -Ty sukinsynie, dlaczego mnie śledzisz?! -burknęła, obkładając go pięściami, po klatce piersiowej, na co każdy obserwował ją z lekkim zwątpieniem, jak i przerażeniem.

-Jak widzę, nadal jesteś taką wariatką jak parę lat temu! -odkrzyknął, starając zrzucić z siebie rozwścieczoną Susan.

-Mogę wiedzieć, o co tutaj chodzi?! -Ali prędko odciągnęła Jones, patrząc ze zdezorientowaniem na ich dwójkę.

-Henry to mój były -Susan wzruszyła ramionami, rozprasowując swój uniform oraz poprawiając odznakę. -A teraz mnie śledzi!

-Nie śledzę Cię, chora kobieto! -wrzasnął, czerwieniejąc na twarzy.

-Ale jej powiedział -mruknął w miedzy czasie Marcus, zwracając się do Ality, która z grzeczności przytakiwała na każde jego słowo.

-Sam chciałem się tutaj zatrzymać, a kiedy zobaczyłem te kłódki, postanowiłem was uwolnić -dodał z westchnięciem, zdejmując z głowy swoja czapkę. A

-Czyli nie śledzisz mnie? -zapytała cichutko Susan, wyglądając w tej chwili tak niewinnie. -Dlaczego mnie nie śledzisz?! -krzyknęła ponownie, przez co Henry głośno jęknął. Niewinna Susan przecież nie istnieje.

-No wariatka! -jęknął szarpiąc za swoje włosy.

Alison w tej samej chwili, prędko wybiegła z hotelu, a na jej telefonie wreszcie ukazał się zasięg.

-Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale mamy okazję zadzwonić po większą pomoc, oraz odnaleźć moich przyjaciół -burknęła, w ich stronę, w międzyczasie dzwoniąc na policję. W końcu, w hotelu nadal przebywał dziwny psychopata. Susan musiała wtrącić jeszcze swoje trzy grosze, co oczywiście zdenerwowało Henry'ego, jednak do tego stopnia iż to teraz on na nią skoczył. Alison spojrzała niedowierzająco na ich dwójkę, po czym sama spojrzała w granatowe niebo.

-Michael, gdziekolwiek jesteś, pomoc już nadchodzi -uśmiechnęła się promiennie, ściskając w dłoni swój telefon. -No i do ciebie Luke też -dodała po chwili, nie ukrywając swojej obojętności.




























---

Ogólnie zakończyłabym to już za parę rozdziałów, ale jeszcze coś szykuję, więc może do 30 lub więcej rozdziałów, dobiję

Czy tylko ja nie czuję ze jutro ostatni dzień w 2016 roku? Kompletnie, ten rok tak szybko mi mignął. W sumie dużo osób na niego narzeka i być może byłabym jedną z nich przez te mocne wydarzenia, jednak doświadczyłam też dużo miłych, w tym coś czego nigdy nie zapomnę

SOSKI ZREBLOGOWALI MOJEGO FANARTA NA TUMBLRZE KTÓRY BYŁ ZWIĄZANY Z MUKE'EM *scream*

Do tego dochodzi oczywiście też wattpad. W tym roku na prawdę zyskałam wielu cudownych czytelników, a ty napisałam wiele fanfików.

Osobiście, 2016 był dla mnie nawet udanym rokiem, z paroma wyjątkami, a jak u was? I robicie coś na sylwestra? 

Ja wybieram się na serialowe party z pizzą

żyć, nie umierać O TAK

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top