2.❄"Calum to Calum"❄
-Nie obchodzi mnie mnie że zjadłeś brokuły z nutellą, bo są dobre i nie tylko dla kobiet w ciąży, zarzygałeś mi do cholery całą, świeżo wypraną tapicerkę! -Calum krzyknął, zacieśniając dłonie, na swoich czarnych włosach. Marcus jedynie wywrócił oczami, sięgając do swojej torby z której wyciągnął paczkę orzeszków w karmelu. -Nawet kurwa, nie próbuj -wysyczał przez zęby, wyrywając mu z dłoni przekąskę, na co chłopak głośno jęknął.
-Oddaj to bo Cię wysadzę -warknął, patrząc na niego z mordem w oczach, po czym przysunął się bliżej niego.
-To podobno ja jestem Arabem, więc jeszcze jedno słowo, a to ja wysadzę Ciebie -burknął, ostatni raz na niego spoglądając, po czym ze złością położył swoje dłonie na kierownicy.
-Kiedy zrozumiecie że żarty o Islamistach i zamachowcach, wcale nie są zabawne? -Alison jęknęła z załamaniem w głosie, po czym oparła się głową o ramie Michaela, który przez cały ten czas, nawet nie zareagował na przepychanki słowne, swoich przyjaciół.
-Hej, znowu myślisz o Luke'u? -zapytała cicho, patrząc na niego z dołu, kiedy jej głowa, nadal spoczywała na jego ramieniu.
Michael skinął głową, po czym wysilił się na drobny uśmiech. Bolało go każde wypowiedzenie jego imienia, to wszystko przytaczało wspomnienia, które były dla niego bardzo bolesne, ponieważ to co kiedyś było, może już nigdy się nie powtórzyć.
Alison warknęła coś pod nosem, kiedy do jej uszu dotarły kolejne krzyki Marcusa i Caluma.
-Czy możecie w końcu przestać się kłócić i może tak w końcu zająć się swoimi przyjaciółmi, huh? -zapytała ze zirytowaniem w głosie, kładąc dłonie na ich ramionach. Marcus zwrócił się w jej stronę, po czym przybrał niewinny wyraz twarzy.
-Ali, wiesz jak się nazywa wycie raka? -zapytał, układając swoje usta w podkuwkę, na co dziewczyna wywróciła oczami. -WYCIERACZKA -wybuchł przesadnym śmiechem, kiedy pozostała trójka, spoglądała na niego zirytowanym wzrokiem.
-Na prawdę Cię wysadzę, pójdziesz pieszo, wyrucha Cię leśniczy, może zdechniesz, cokolwiek -burknął czarnowłosy, karcąc go wzrokiem swoim brązowych oczu.
-Dlaczego za każdym razem kiedy możesz zabłysnąć inteligencją, ty akurat mówisz coś takiego? -Alison pokręciła niedowierzająco głową, po czym z otwartej dłoni, trzepnęła Hooda, w jego burzę, czarnych loków. Calum nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo rani swoimi słowami, Marcusa.
W końcu odsunęła się od chłopaków, po czym ponownie zasiadła obok czerwonowłosego, dotykając lekko jego dłoni, swoją.
-Zobaczysz że będzie to jeszcze lepszy wypad niż ten na Coachelle -szepnęła, gładząc opuszką palca, jego delikatną i chłodną skórę. Michael jedynie krzywo się uśmiechnął, nie wierząc, ani trochę w jej słowa, ale być może to było jego największym błędem?
❄
Drobne płatki śniegu spadały z nieba, prosto na ciepłą twarz Michaela, na której od razu zaczęły się roztapiać. Chłopak wystawił język w celu poczucia chłodnego puchu, na jego powierzchni. Pamiętał jak zawsze robił tak w dzieciństwie, jednak ten okres w jego przypadku trwał do dziś. Z każdym dniem, coraz bardziej lubił swoją dziwaczną osobę. Uważał iż było w nim coś innego, co niekoniecznie musiało odpychać ludzi. Michael zaczynał siebie w pełni akceptować.
-Clifford orientuj się! -czerwonowłosy ocknął się, w chwili kiedy zbity śnieg, zderzył się z jego twarzą. Ze zdezorientowaniem spojrzał na Marcusa, który tarzał się po ziemi ze śmiechu, wyglądając niczym chory na epilepsję.
-Ogarnij się, bo nie dostaniesz prezentu który kupiłem Ci na stacji benzynowej -mruknął Calum, w tej samej chwili stając obok Marcusa. Oczy bruneta od razu zaświeciły na te słowa, po czym dosłownie doczepił się do Hooda, chwytając dłońmi jego wełniany sweter.
-Jednak coś mi kupiłeś?! -zapytał radośnie, uważnie przyglądając się, jak Calum wyciąga coś zza pleców. Jego uśmiech od razu zrzedł, kiedy ujrzał co było tym "prezentem". -K-kupiłeś mi baterie? W dodatku paluszki?! Nawet nie nadadzą się do mojego budzika! -burknął z wyrzutem, zawzięcie gestykulując.
Hood wzruszył ramionami, po czym wepchał baterie do kieszeni Marcusa.
-Są do mojego radyjka samochodowego, możesz je do niego wsadzić -powiedział z wrednym uśmiechem na ustach, po czym oddalił się od swoich przyjaciół, idąc w stronę Alison, która starała się zatankować samochód. Niestety szło jej to bardzo opornie.
Marcus warknął coś pod nosem, po czym spuścił swoją głowę.
-Nienawidzę jego nastawienia do mnie, cały czas jest wredny, ma wieczne pretensje i notorycznie upokarza mnie -mruknął ze smutkiem w głosie, spoglądając w stronę czerwonowłosego. Michael podszedł bliżej niego, kładąc na jego ramieniu, swoją zaczerwienioną od mrozu, dłoń.
-Calum to Calum, jednak jesteś dla niego ważny. Ma po prostu jakiś kryzys, nie przejmuj się, porozmawiam z nim -powiedział pocieszająco, posyłając w jego stronę drobny uśmiech. Po wymienieniu porozumiewawczego spojrzenia z Marcusem, zwrócił swój wzrok w stronę zbliżającej się Alison. Dziewczyna powoli podeszła w ich stronę, a na jej twarzy istniał dość nieszczery uśmiech i jak by drobna panika.
-Umm... Więc tankowałam nasz samochód, szło mi na prawdę dobrze! -powiedziała nerwowo, prawie wyłamując sobie, swoje szczupłe palce. -Aż nie przyszedł Calum i nie uświadomił mnie iż... Wlałam benzynę do oleju napędowego -powiedziała, przyciszając swój głos, a także unikając rozzłoszczonych spojrzeń chłopaków. -Jednak bez obaw! -dodała po chwili. -Da się to wyczyścić! -odparła radośnie, klepiąc pocieszająco ramiona Michaela oraz Marcusa.
-Nie da się tego wyczyścić -jej mina ponownie zrzedła, kiedy usłyszała słowa podchodzacego do nich, Caluma. -Znaczy, być może da, jednak potrwa to parę dobrych godzin -odparł, zagryzając nerwowo swoją wargę, po czym oparł dłonie na swoich biodrach. -Jeśli chcemy dotrzeć do hotelu na jutrzejszą Wigilię, to musimy wykombinować inną podwózkę -mruknął cicho, zasiadając na ośnieżonym murku.
Michael cicho westchnął, coraz bardziej wątpiąc w to iż ten wypad był dobrym pomysłem.
----
Nie dziwcie się że to pomyliła, bo wydaje mi się że ja zrobiłabym podobnie xD
Ogólnie, to jestem w szoku po wczorajszym dniu i wystartowaniu z tą częścią. Moje interakcje szalały jak nigdy, nawet nie myślałam iż tak was tym uszczęśliwię... Uwielbiam was :')
Możecie potraktować dzisiejszy rozdział jako drobny prezent na Mikołaja, w sumie, to potraktujcie całe zaczęcie tej części, jako prezencik, o tak.
Jeszcze tak na zakończenie, pamiętacie fragment o Calumie w którym według Michaela, przypominał upośledzoną krewetkę?
Poczujcie się teraz, jakbyście patrzeli oczami Mikeya😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top