18.❄"Nie rób jej krzywdy"❄
Dłoń Luke'a delikatnie zjechała w dół pleców Michaela, zatrzymując się na samym ich końcu. Druga za to była spleciona z dłonią czerwonowłosego, którego głowa opierała się o ramię blondyna.
Oczy Clifforda były zamknięte, a całe jego ciało oddało się Hemmingsowi, który delikatnie nim bujał w rytm cicho puszczonej, romantycznej, piosenki nikogo innego jak The 1975.
-Ciekawe co u Ali i reszty -mruknął, powoli spoglądając w jego oczy. -Na pewno znowu się o mnie martwi.
-Nie widzę powodu, przecież jesteś ze mną -odparł Luke z pewnym siebie, wyrazem twarzy.
-No właśnie -zachichotał, powodując tym karcące spojrzenie, Luke'a. Blondyn objął go mocniej w talii, kiedy Michael zaczął tracić równowagę. -Nawet nie wiesz jak wtedy się przejęła, kiedy zgubiłem się wraz z pijanym kolesiem, który mówił do gołębi -dodał ze śmiechem, wtulając twarz w zagięcie jego szyi. Luke chwilowo przymknął oczy, na przyjemne uczucie, jednak po chwili, w końcu się ocknął.
-Lepiej skup się na tańczeniu, bo mnie depczesz -jęknął, niezdarnie wykonując piruet.
-Dlaczego w ogóle tańczymy? -zapytał z rozbawieniem na twarzy, puszczając chwilowo jego dłoń. Luke wzruszył ramionami, samemu dokładnie nie znając tego przyczyny. Może po prostu, chciał być przez chwilę blisko Michaela, popatrzeć z bliska w jego piękne oczy, no i też odrobinę pośmiać się z jego niezdarności, przy każdym obrocie.
Luke powoli zbliżył się do jego twarzy, aby ucałować usta Michaela, jednak ten, gwałtownie od niego odskoczył, kiedy usłyszał stłumiony pisk. Był tak głośny, aż można go było usłyszeć nawet w piwnicy.
-Nie bój się -szepnął, od razu otaczając go swoimi ramionami. -Nie wiadomo co tam robią, jednak ktoś mógłby, w końcu zejść do piwnicy -westchnął ociężale, patrząc w górę i marząc, aby w końcu tak się stało, jednak nie wiedział iż wszyscy zostali uwięzieni w holu.
❄
-Alison! -Ashton krzyknął głośno, kiedy po przeraźliwym pisku, nie nastąpiło nic więcej.
-Alison, to nie jest śmieszne, tylko ja mogę być śmieszny! -burknął Marcus, zakładając swoje ręce na klatce piersiowej.
Ashton przez cały czas spoglądał przed siebie, gdzie widział jedynie przerażający mrok. Po chwili o jego uszy obił się cichy dźwięk kroków, przez co automatycznie zasłonił swoją dłonią, usta wiecznie paplającego, Marcusa.
Calum niepewnie zrobił krok w tył, kiedy z ciemności zaczęła wyłaniać się pewna postać. Marcus chciał krzyknąć radośnie, na widok swojej przyjaciółki, jednak ponownie zamarł, kiedy ujrzał ją w objęciach obcego mężczyzny.
Nieznajomy przytrzymywał dłoń na jej ustach, a przy jej szyi trzymał pewien połyskujący przedmiot.
-To ten koleś, co ciągle dziwnie się na mnie patrzył, a potem jadł ten ohydny ser! -burknął Marcus, widząc przed sobą mężczyznę z psychopatycznym uśmiechem.
-Błagam, nie rób jej krzywdy -wychrypiał Ashton, bojąc się zrobić przynajmniej jeden krok do przodu. Nie wiedział jakie zamiary ma Ten człowiek, wobec jego Alison.
-Ash, on ma cukrową laskę przy jej szyi, nie można kogoś zabić cukrową laską! -Calum szepnął do jego ucha, zauważając czerwono-biały słodycz.
-A, co jeśli z całej siły wbije jej to w tchawice?! -odparł nieco głośniejszym szeptem, co chwilę zerkając w stronę ich dwójki. -Dobrze, spokojnie -powiedział, robiąc parę kroczków w przód. -Powiedz tylko, co mamy zrobić, abyś ją wypuścił -po tych słowach, porywacz jedynie, wzruszył ramionami.
-Muszę coś wymyślić -odparł, dość mocno się sepleniąc, a przy tym plując...
Alison, starała się nawiązać kontakt wzrokowy z Marcusem, jednak ten myślał iż urządzili sobie zabawę, na najgłupsze spojrzenie.
-To może opowiem żart? -zagaił po chwili Marcus, patrząc na wszystkich z wytrzeszczem, jednak Calum posłał mu jedynie spojrzenie mówiące "nie teraz".
Marcus cicho westchnął podchodząc, powoli, w ich stronę -W takim razie, zamiast robić krzywdę mojej przyjaciółce, może pomożesz nam, się stąd wydostać, ponieważ...
-To ja was tu zamknąłem -odpowiedział, jak by to było oczywiste. W sumie, każdy się tego domyślał, jednak Marcus jak zawsze, musiał być wyjątkiem. -Mam stwierdzone upośledzenie umysłowe, a jestem inteligentniejszy niż Ty -burknął, robiąc przy tym dziwne miny, no i oczywiście, plując się. Marcus udał urażonego, po czym z oburzeniem zasiadł obok Ality.
-Wymyśliłeś już coś? -westchnął Ash, kiedy w dalszym ciągu, porywacz przytrzymywał Alison.
-Chwila -mruknął, nieświadomie przyciągając cukrową laskę, bliżej karku dziewczyny, która gwałtownie zakaszlała. Okolice szyi były jednym z jej wrażliwszych miejsc, przez co aż była bliska zasłabnięciu, kiedy słodycz dosłownie wrzynał się w jej skórę.
W pewnym momencie, kiedy zaczęło brakować jej powietrza, poczuła jak chwyt porywacza, znacznie się poluźnia, a cukrowa laska upada na ziemię. Zdezorientowana Alison zerknęła na ziemię, gdzie leżał, lekko trzęsący się, psychopata.
-Co do.... -pokręciła głową, zerkając powoli w dal, skąd wyłoniła się... Policjantka Jones. -Susan -szepnęła, a na jej ustach rozrósł się szeroki uśmiech. Jones dmuchnęło zwycięsko w swój słynny paralizator, puszczając w jej stronę oczko.
-No, no Harrison, spisałeś się na medal. W nagrodę mamusia, ozdobi Cię brokatem i cekinami! -dodała radośnie, całując czarne urządzenie, następnie chowając je do kieszeni. -Arnold Puckett -powiedziała melodyjnie, obchodząc dookoła, nieprzytomnego już mężczyznę. -Pamiętam jak aresztowałam go za karmienie kaczek heroiną, a ten psychopata zjadł na posterunku moją kanapkę z indykiem, pieprzonym, indykiem! -burknęła, nie oszczędzając kopnięcia go, w bok. Ashton skrzywił się na ten widok, jednak zaraz ponownie wrócił do Alison, która od razu wpadła w jego ramiona.
Susan schyliła się po cukrową laskę, pomijając fakt iż słodycz nie leżał na zbyt czystej ziemi.
-Więc teraz, musimy czekać, aż zjawią się tu moi kochani koledzy z pracy i nas uwolnią -dodała na zakończenie, wymijając ciało Arnolda, następnie z impetem rzucając się na swój fotel.
Alison pokręciła z rozbawieniem, na nią swoją głową. Cmoknęła Ashtona prędko w policzek, chwilowo się od niego oddalając.
Dziewczyna stanęła na przeciwko Susan, która aktualnie była w trakcie konsumpcji cukrowej, laski.
-Podziękuj ode mnie Harrisonowi, za uratowanie mojego tyłka -Susan spojrzała na nią z wytrzeszczem twarzy, kiedy tylko te słowa obiły się, o jej duże uszy. -I przepraszam, za te wcześniejsze słowa, nie wiem jak w ogóle mogłam porównać Cię do Marcusa -zachichotała cicho, spoglądając na nią z drobnym uśmieszkiem.
Susan otarła niewidzialną łezkę, automatycznie ciągnąc Alison do duszącego uścisku.
-Och wy nieznośnie robaczki, jak ja was uwielbiam -jęknęła, mierzwiąc włosy Alison i szczypiąc jej policzki, przez co dziewczyna pożałowała już swoich przeprosin.
----
Alison żyje
Muke się dzieje
Susan także żyje
Alita nadal nic nie rozumie
A marcum nadchodzi, więc cały #MarcumTeam może już cieszyć wafla.
NAMÓWILIŚCIE MNIE NO
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top