27

Czas mijał nieubłaganie, nie dało się go zatrzymać, nie można było choć zwolnić tępa. Wszystko wręcz uciekało zbyt szybko... Codzienność polegająca na pracy i powrocie do domu po to, aby zjeść i się przespać stałą się monotonna, wpadli w pewnego rodzaju rutynę, jedyne co ich życie upiększało to ich miłość, która z każdym dniem stawała się coraz silniejsza.

Stali się sobie bardzo bliscy, Levi w końcu oświadczył się Erenowi, a z okazji oswiadczyn zorganizowali rodzinną imprezę, rodzina mogła się jeszcze lepiej poznać, w końcu mieli stać się jednością. Byli razem już ponad rok, związek tej dwójki rozkwitł jak piękny kwiat, a nawet puścił kolejny pąk...

Eren czekał w domu na Levi'a, dziś nie był w pracy, ze względu na złe samopoczucie musiał zostać, przy okazji jego ojciec go zbadał. Korzystając z okazji, że został w domu, przygotował dla swojej Alfy obiado-kolacje.

- Wróciłem - powiedział wchodząc do domu, poszedł do kuchni gdzie świeciło się światło. Podszedł do swojej Omegi i pocałował go na powitanie. - Jak się czujesz?

- Już dużo lepiej - uśmiechnął się lekko. Wyciągnął jedzenie z piekarnika, ściągnął grube rękawice i nałożył cieplutką kolację na talerz. - Smacznego

- Dziękuję - usiadł, westchnął ciężko i zabrał się za spożywanie posiłku.

- Coś nie tak? - zapytał widząc, że jego Afla wyraźnie czymś się zadręcza.

- Wszystko jest okej, pomijając fakt, że nic ciekawego się nie dzieje, codziennie nie mogę się doczekać aż wrócimy do domu i spędzimy trochę czasu razem...

- Narzekasz na brak ciekawych zajęć?

- Trochę tak... - zjadł do końca. Westchnął ciężko i spojrzał na Erena. - Ale fakt, że mam Cię obok Siebie poprawia mi nastrój

- Cieszę się, że to słyszę. Mam dla Ciebie pewną wiadomość...

- Słucham Cię kochanie

- Jestem w ciąży - powiedział spokojnie, położył swoje dłonie na brzuchu. Levi patrzył na niego chwilę w ciszy. Mrugnął dwa razy, spojrzał na niego dłonie leżące na brzuchu, potem znowu na twarz Erena. Otworzył szerzej oczy jakby dopiero teraz do niego dotarło co powiedział Eren.

- Ty poważnie mówisz? - wstał.

- Nie żartowałbym w tej sprawie

- O Boże... Będziemy mieć dziecko - przytulił go. Położył swoją głowę na jego ramieniu, powoli obrócił się twarzą w stronę jego szyi, aby móc powąchać jego zmieniony przez ciążę zapach... - Teraz na pewno nie będę narzekać na brak zajęć... Będzie co robić, dziecko to masa roboty

- Jeśli będziemy myśleć tylko o tej robocie to nie będziemy czerpać z niego radości, oboje chcemy mieć rodzinę, więc musisz myśleć o niej jak o szczęściu

- A nie myślę? - ucałował go w szyję. - Naszło mnie na igraszki...

- Tata o tym wspomniał, powiedział, że ciąża zagrożona nie jest więc spokojny stosunek nie zaszkodzi

- Czyli... Zapowiada się długa noc?

- Bardzo możliwe...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top