XV - Sejf - XV
Kolejnego ranka Grace wstała nieco później. Mimo wszystko wczorajsza świetna zabawa dała jej się teraz we znaki. Nie była w stanie wstać na pierwszy budzik, który nie dość że dzwonił tylko przez pięć minut, to jej nie obudził. Prawdziwym wiadrem z wodą na pobudkę był dla niej dźwięk syreny alarmowej, która z niewiadomego dla niej powodu zaczęła wykonywać przypisane jej zadanie.
Natychmiastowo zerwała się z łóżka i podbiegła do drzwi, uchylając je na oścież. Jedyne co zauważyła to migające czerwone lampy alarmowe i podświetlane znaki wyjścia ewakuacyjnego. Na szczęście - w jej mniemaniu, nie była jedyną osobą, która tak brutalnie obudzono, ponieważ zza drzwi, które znajdowały się na przeciw niej, wyszedł Willy ubrany w swoją fioletową piżamkę. Włosy miał porozrzucane na wszystkie możliwe strony, a oczy wyglądały jakby dopiero co wyrwano go z najlepszego snu, jaki kiedykolwiek mógł mieć. Grace całym sercem dziękowała, że podczas wybiegania z pokoju, nie zdążyła przyjęć się swojemu odbiciu. Przypuszczała, że wygląda podobnie albo i o wiele gorzej niż Wonka.
- Co się stało? - zapytała zachrypniętym głosem.
Fioletowo oki lekko wzdrygnął się na jej słowa, zachowując się tak, jakby jej zupełnie nie zauważył.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedział jej na pytanie. - Ale chyba wypadało by to sprawdzić. - ziewając wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. - Idziesz? - odwrócił się w stronę dziewczyny, która dalej nie wiedząc co robić stała w przejściu.
- Um. T-tak. Idę. - odpowiedziała pospiesznie i jak najszybciej, a za razem delikatnie zamknęła drzwi od swojego pokoju.
Mimo iż była tu już któryś dzień, nie przyzwyczaiła się do tego, że tu mieszka, dlatego też nie chciała wyjść na zwykłą prostaczkę, która nie zna podstawowych zasad kultury.
Podeszła w stronę mężczyzny, który ciągle przyglądał się jej poczynaniom, po czym obydwoje udali się w głąb korytarza, podążając za świecącymi diodami ewakuacyjnymi.
Obydwoje szli w ciszy, co jakiś czas ocierając zaspane oczy, dopiero gdy za którymś z zakrętów zobaczyli biegające w te i z powrotem Umpa Lumpasy poczuli, że coś na prawdę mogło się poważnego stać.
W hali wyglądającej jak aquaparkowa szatnia, panował prawdziwy harmider. Ledwo co weszli, a już prawie oberwali latającymi butami, czy też pracowniczym kombinezonem.
- Eddie. - zawołał fioletowooki do jednego z przebiegających obok pracowników, tym samym go zatrzymując. - Co tu się dzieje, a co ważniejsze, czemu wszędzie wyje alarm?
To pytanie wywołało u zatrzymanego Umpa Lumpasa lekkie zdezorientowanie, co było widać po jego twarzy, przecież każdy w fabryce powinien wiedzieć, że warta nocna przysnęła i ich rano nie obudziła.
- Mamy godzinne opóźnienie, cała fabryka zaspała, a alarm był najskuteczniejszym sposobem, by wszystkich obudzić. - powiedział na jednym wdechu, po czym szybko pobiegł w swoją stronę.
Grace zdziwiła się na te słowa, bo w jej mniemaniu można było to podpiąć pod spóźnienie się w pierwszym dniu pracy, a było to coś czego z całego serca nie chciała osiągnąć.
Nie zdziwiony tym obrotem spraw Wonka, jedyne co zrobił to westchnął, ze świstem wypuszczając powietrze z płuc. Nie pierwszy raz nocna zmiana zawaliła sprawę i mieli małe opóźnienia, ale były to czasy jeszcze przed wypuszczeniem w świat pięciu złotych biletów, a na dodatek nie byli wtedy jeszcze otwarci na zwiedzających, dlatego opóźnienia mogły być dopuszczalne. Ale teraz? Gdzie z dobrą godzinę temu powinni wpuścić nowych gości? Nie było mowy na dalsze zwlekanie.
- Idź się szybko przebrać. - poinstruował jeszcze lekko białowłosą dziewczynę, samemu kierując się w drugą stronę pomieszczenia.
- A ty? Nie przebierasz się? - poraz kolejny, jakaś niewidzialna siła sprawiła, że powiedziała coś, czego nie chciała wyjawić światu. Było to właśnie jedno z tych pytań, które się pojawiają, ale z grzeczności zostają stłumione w zarodku, jednak i tym razem musiało pójść coś nie tak.
Mężczyzna zatrzymał się w połowie pomieszczenia i wrócił spojrzeniem do tęczówek dziewczyny. Po chwilowym zawachaniu, doszedł do wniosku, że kobieta ma rację i chociażby ze względu na nią, nie powinien paradować po fabryce w samej piżamie.
- Masz rację. - uśmiechnął się do niej miło, po czym podszedł do drzwi, otworzył je i gestem ręki pokazał, by Grace przeszła pierwsza.- Prowadź.
Dziewczyna niepewnie wyszła z pomieszczenia. Korytarz, na którym się teraz znajdowali wyglądał zupełnie tak samo, jak ten, gdzie znajduje się jej pokój. W skrócie, można stwierdzić, że nie ma pojęcia gdzie iść, dlatego wybrała drogę, którą zdążyła zapamiętać idąc tutaj. Ale niestety, jej wiedza kończyła się na pierwszym rozwidleniu. I choć instynkt podpowiadał, by iść na gapę, po prostu nie potrafiła tego zrobić.
- Jakby to powiedzieć.. gubię się jeszcze w tej fabryce. Ona jest na prawdę ogromna. Haha. - mówiąc to, patrzyła prosto w dalej uśmiechniętego Willy'ama.
- Całkowicie cię rozumiem. Sam pamiętam, jak na samym początku gubiłem się w tych kilometrach korytarzy. Ale wtedy było tutaj więcej ludzi, pracowników i ogólnie... - pod koniec wypowiedzi wyglądał jakby miał zaraz odpłynąć w krainę odległych wspomnień i własnych przemyśleń, na co ewidentnie nie było teraz czasu.
- Hah, to może znowu ty poprowadzisz? - Grace szybko przerwała mu zanim skończył wypowiedź, co zdecydowanie zadziałało, ponieważ w jego oczach na chwilę znów zaświeciły wesołe ogniki, które nie ukrywając - sprawiały jej ostatnio coraz większą radość.
- Oczywiście, może opowiesz coś o sobie po drodze? - Willy nie chcąc zaprzepaścić nadchodzącej okazji do rozmów, skręcił w prawa odnogę korytarza, ciągle patrząc na swoją towarzyszkę.
- W zasadzie, czemu nie? - dziewczyna z uśmiechem ruszyła za mężczyzną.
-*-
- Drodzy goście, z całego serca przepraszamy za ponad godzinne opóźnienie. - z głośnika na dziedzińcu rozległ charakterystyczny głos fioletowookiego. - Zaraz bramy zostaną ponownie otworzone, a odwiedzający w zadośćuczynieniu dostaną rabat na zakupy z oficjalnego sklepu Wonka. Jeszcze raz, przepraszamy za opóźnienie. - po rozłączeniu, z głośnika wydobył się charakterystyczny pisk sygnalizujący o zakończeniu przemowy.
Pozostałych ludzi, którzy nie zrazili się panującym chłodem, pozostała namiastka. W tych czasach mało kto miał jeszcze dużo cierpliwości, jedynie ci pseudo reporterzy co czekają tylko na twój najmniejszy błąd, by potem oczernić cię w miejskiej gazecie.
Po około pięciu minutach dalszego czekania, bramy w końcu się otworzyły, kusząc swoim ciepłem i aromatycznym zapachem świeżej czekolady ostatnich co zostali. Nawet przypadkowi przechodnie zerkali kątem oka na fabrykę, w myślach snując najwybitniejsze scenariusze jak mogliby dostać się do środka niespostrzeżenie.
-*-
Dziewczyna szła szybkim tempem do biura ogólnego, zanieść jeden z przepisów "masakrycznej makabry" do najbardziej strzeżonego schowka. Podobno miał do niego dostęp tylko sam Willy'am, dlatego nie miała pojęcia jak ma je tam umiejscowić.
Czuła się bardzo zaszczycona mogąc zrobić jedna z ważnych rzeczy pierwszego dnia, ale czy nie było to zbyt szybko? To praktycznie przez nią fabryka miała moce przesunięcia, a ona dostała jeszcze zadanie, by zanieść ważne papiery do schowka, do którego na domiar złego nie miała dostępu. Według białowłosej nie powinna pierwszego dnia dostawać tak ważnego zadania. Było to skrajnie nie odpowiedzialnie. A co gdyby była zdrajcą? Albo byłaby na tyle nierozważną osobą, że zgubiła by je po drodze?
Chciała wygarnąć to Wonce, ale ten tak jak szybko pojawił się, tak szybko znikł za kolejnym zakrętem zostawiając ja tylko z instrukcją gdzie ma się udać.
Na szczęście Grace idąc jednym z korytarzy, napotkała się na przezroczystą windę, z której od razu skorzystała. Wcisnęła przycisk z napisem "biuro ogólne" a dźwig od razu wystartował w górę. Chwilę tak obserwowała mijające pomieszczenia i pracujące w nich Umpa Lumpasy, aż w końcu dodarła na miejsce.
Miłym uśmiechem przywitała ja Doris, która była podobno niezastąpiona od spraw papierkowych.
- Szukasz czegoś moja droga? - powiedziała swoim dość niskim jak na kobietę głosem. Przymróżyła oczy, dalej z uśmiechem przypatrując się lekko białym włosom dziewczyny.
- Niespecjalnie, po prostu... - spojrzała kątem oka na trzymane w ręce papiery, nie do końca wiedząc co powiedzieć. - Po prostu.. miałam dostarczyć to do schowka Willy'ego. - wyciągnęła stertę kartek przed siebie, dając jednocześnie zauważyć je starszej kobiecie.
Gdy Grace się jej przyjżała, zauważyła, że pracownica miała jasno brązowe oczy i któtko ścięte włosy, z różową kokardką wplecioną w kosmyki włosów.
- Ah tak. Rozumiem. - uśmiechnęła się tajemniczo. - I rozumiem, że dostałaś jednoznaczny rozkaz, by nie przekazywać ich totalnie nikomu? - Grace zdziwiona przytakęła kobiecie. - W tak razie chodź za mną.
Obydwie kobiety ruszyły w stronę nieoznaczoną żadną literką. Widocznie to tam znajdował się najbardziej strzeżony schowek. Kto by pomyślał, ale jak to się mówi "najciemniej pod latarnią". Pomimo iż było to blisko wejścia od biura, dało się tu przyjechać tylko specjalną, szklaną windą.
- To tutaj. - wskazała palcem na zwykły sejf schowany za książkami. - Możesz czuć się wyróżniona. Willy nigdy nikomu nie powierzył jeszcze tego zadania. Nigdy bym nie pomyślała, że może komuś tak zaufać jak tobie.
---------
Hejka, przepraszam za tak długą przerwę, ale sami wiecie. Było zakończenie roku szkolnego, teraz są wakacje i no.. mam ostatnio mało czasu na pisanie, ale postaram się wrócić na jak najdłużej!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top