Rozdział 9
- Lady Livien?- jakby przez mrok usłyszałam głos Ariena.- Mogę wejść?
- Wejdź- mruknęłam, tak by dosłyszał.- Która godzina?
- Masz dziesięć kwadransów do rozpoczęcia balu- powiedział, kłaniając się w pas.- Czy wolno mi spytać, jak się czujesz, pa...?
- Przestań!- przerwałam mu ruchem ręki.- Nie kłaniaj mi się i nie nazywaj mnie "panią". Mimo iż jesteśmy w Lorien, zaczyna mnie nużyć... Mam dość udawania, że nie mam żadnych przyjaciół, ani życia poza tym, które kontroluje Rada.
- Już niedługo to się skończy, Liv- przytulił mnie.- A teraz pozwól, by stara przyjaciółka wystroiła cię na bal.
***
- Nie lubię takich przyjęć- uśmiechnęłam się do Ariena na pożegnanie, wypatrując drużyny.
Elf ruszył w stronę muzyków i zaczął z nimi rozmawiać.
- Doprawdy, Lady?- zamyśliłam się i nie zauważyłam przybycia Celeborna.- Ty na balu?
- Cóż za zaszczyt, Panie Celebornie- skłoniłam głowę z drwiną.- Ileż to już lat minęło od naszej ostatniej rozmowy?
- Ponad tysiąc- uśmiechnął się z przekąsem.- Pod schodami stoi pewien książę Mrocznej Puszczy, który na ciebie czeka. Przyjaźni się z królem Gondoru... Czy tylko mi się wydaje, że historia zatacza koła?
- To jeden z minusów wieczności, Celebornie- przytaknęłam, odchodząc ku Legolasowi.
- To nie Thranduil, Livien- usłyszałam.- Nie baw się nim, bez względu na winy jego ojca.
- To nie twoja sprawa- syknęłam. - Nie będę ci się tłumaczyć!
***
- Legolasie?- odwrócił się z uśmiechem, po czym wytrzeszczył oczy.- Jak wyglądam?
Obróciłam się na palcach.
- Pięknie, Livien- stwierdził.- Ostatnio mówiłaś mi o swojej niechęci do przyjęć...
- Zwłaszcza tych w Lorien- dodał Aragorn z tajemniczym uśmiechem.- Pójdę poszukać reszty.
Ulotnił się błyskawicznie, zostawiając nas samych.
- Czy mogę poprosić cię do pierwszego tańca?- spytał z dziwnymi iskrami w oczach i podał mi dłoń.
- Zgoda- ujęłam ją i ruszyłam wraz z nim na parkiet.
Tańczyliśmy, nie zwracając uwagi na otaczające nas osoby i ich spojrzenia, aż gwiazdy na niebie jaśniej zaświeciły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top