Rozdział 9
Rano, śniadanie i inne rzeczy przyniesiono mi do pokoju. Na talerzu miałam pyszne bułeczki, soczyste truskawki, ser i chleb oraz masło, do picia zaś dostałam świeże mleko.
Ubrania w szafie były nowe, wykonane w Imladris i Lothlòrien. Ktoś wybrał materiały idealnie w moim guście, a także kilka strojów na uroczyste okazje oraz zestawy do ćwiczeń.
Gdy zjadłam śniadanie, przebrałam się w mój strój podróżny. Całą resztę, za pomocą magii, spakowałam do torby. Kolejny urok sprawił, że bagaż nic nie ważył.
Wyszłam z komnaty i poszłam do Elronda. Siedział przy stole, ale nie był sam. Obok niego siedział Gandalf, Lindir natomiast stał za krzesłem swojego pana.
- Yhm...- chrząknęłam.- Gandalf? Nie powinieneś być z Kompanią?
- Tak, tak, już idę- mruknął.- A ty?
- Ja dogonię was przy Beornie.
Czarodziej wstał, ukłonił się i wyszedł.
- Elrondzie, chciałabym jutro wyruszyć w dalszą drogę- spojrzałam niepewnie na mojego nowego przyjaciela.
- Oczywiście, Livien- uśmiechnął się.- Ale ostrzegam, o świcie ktoś tu przyjechał.
- Kto...?
Zanim zdążyłam dokończyć, wpadła na mnie pewna osóbka.
- Och, przepra...- urwała, a jej oczy zajaśniały.- Liv!
- Alv?- zdziwiłam się.- Jak to możliwe?
- Miriam- posmutniała momentalnie.- Kiedy zginęła, poprosiła Eru o zajęcie mojego miejsca. Zgodziłam się, a potem Manwë zrobił mi na złość i zatrzymał mnie w Valinorze. No i Eru trochę się wkurzył o te prawie 100 lat. Uniezależnił mnie od Valarów, moje posłuszeństwo im zakończyło się.
- Tak się cieszę! Wiesz, wyruszyłam razem z Braćmi, aby odbić Erebor i zwrócić Górę Thorinowi, w końcu to syn Thraina, przyjaciela Miriam i Ayli.
- Kili- szepnęła.
- Nie martw się, spotkamy się z nimi u Beorna- uspokoiłam ją.
- Tego Beorna?
- Tak, u tego, którego wraz z Kilim i Filim uwolniłaś z łap Azoga- westchnęłam.
Miriam zginęła w tamtym momencie.
- Więc kiedy wyruszamy?- uśmiech Alv rozproszył złe wspomnienia.
- Jutro- roześmiałam się, gdy zobaczyłam za nią Lindira. Wyglądał na zdumionego, że znam tą dziewczynę.
Mam tylko nadzieję, że nic nie popsuje naszych planów...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top