Czy to się dzieję?

- Witaj Asumi. – mój wzrok padł na mężczyznę siedzącego na końcu obszernego stołu. Jego łokcie opierały się na rączkach eleganckiego krzesła. Ręce złączone w koszyczek dodawały mu tajemniczości.
Nie minęła chwila a mężczyzna zjawił się tuż koło mnie.

- Proszę wybaczyć, że pan musiał czekać. – zwrócił się lokaj do Carla przy tym nisko się kłaniając. Ten rzucił na niego przelotnie, pogardliwe spojrzenie.

- Zostaw nas samych Horu. – rzucił Carl. Lokaj ponownie się ukłonił i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zostałam sama z tym potworem.

Gra się rozpoczęła...

- Pięknie wyglądasz. – usłyszałam ponownie jego głos. Poczułam jak jego ręka chwyta moją drobną dłoń. Odwróciłam nerwowo głowę. Ucałował mnie w rękę gdy nasze spojrzenia się spotkały – Suknia którą ci wybrałem pasuje ci idealnie. – nie mogłam wydusić z siebie słowa. Tak jakby brakowało mi... odwagi? – Proszę zajmij miejsce koło mnie. – chwycił mnie jedną ręka w talii i zaczął prowadzić w stronę stołu. Miałam nadzieję że usiądę naprzeciwko niego czyli jakieś dziesięć metrów dalej, ale niestety nakrycie było przygotowane zaraz po jego prawej stronie.

Zajęłam swoje miejsce. Nieśmiało schowałam ręce pod stół i wlepiłam wzrok w pusty talerz.

- Częstuj się czym chcesz. – oznajmił Carl. Spojrzałam na niego po raz drugi. Był ubrany w czarny frak. Włosy miał związane czarną wstążką. Jego złote oczy zdawały się przeszywać mnie na wskroś. Irytowało mnie to. Jego spojrzenie było zbyt pewne... On sam był zbyt pewny siebie – Cieszy mnie niezmiernie że się w końcu obudziłaś. Zaczynałem się już martwić że coś ci się stało. – uśmiechnął się na co ja spuściłam wzrok na ręce odziane w bordowe rękawiczki.

Kątem oka spostrzegłam jak odkłada sztućce na bok i wyciera usta chusteczką. Po chwili ciszy odezwał się zdziwionym tonem

- Boisz się mnie. – milczałam. Czułam jak atmosfera narasta. Irytowało go moje milczenie. Może powinnam udawać zamkniętą w sobie, zamiast udawać że wszystko jest w normie? – Odpowiedź mi. – podniósł delikatnie ton. Nadal milczałam – Boisz się. – stwierdził. Wyczułam w jego głosie złość. Wstał z miejsca i podszedł do mojego krzesła. Zatrzymał się tuż koło mnie. Podniosłam na niego obojętnie wzrok.

Po chwili chwycił mnie za podbródek i lekko się pochylił. Jego twarz zaczęła zbliżać się niebezpiecznie do mojej. Chciałam zaprotestować ale było już za późno. Nasze usta zwarły się w pocałunku. Całował mnie mocno a jednocześnie delikatnie. Zebrałam w sobie siły i odepchnęłam go od siebie. Wstałam z krzesła ocierając nerwowo wargi.

- Co ty sobie wyobrażasz!? – wrzasnęłam w złości. Miałam ogromna ochotę go zabić. Jeszcze większą niż kiedykolwiek.

- No proszę! Umie mówić! – zaśmiał się.

- Jak śmiałeś! – przyglądał mi się z uśmiechem. Napawał się moim rozdrażnieniem.

- W najbliższym czasie liczę na więcej. – oznajmiając oblizał wargi co zirytowało mnie jeszcze bardziej.

- Nienawidzę cię! – po tych słowach zaczęłam kierować się do wyjścia. Chwyciłam za gałkę, ale ani drgnęła.

- Przestaniesz się zachowywać jak dziecko i zdejmiesz tą dumną maskę z twarzy? – Carl siedział na jednej z sof ustawionych koło drzwi – Nie chcę się z tobą kłócić.

- To dobrze zaczynasz rzucając się na mnie jak napalony szczeniak. – odpowiedziałam mu tym samym. Ledwie zauważalny uśmiech całkowicie zniknął z jego twarzy.

- Masz mnie. – stwierdził – A teraz przestań odstawiać teatrzyk i usiądź ze mną do stołu. – wyciągnął do mnie dłoń. Spojrzałam na nią a następnie na jego zadowoloną twarz.

- Nie jestem głodna.

- W takim razie masz do wyboru nocną altanę, szklarnię, mój gabinet lub po prostu sofy koło kominka. – wskazał mi kolejne drzwi, prowadzące pewnie do pomieszczenia z kolejnym kominkiem – Nie masz co się opierać. – uśmiechnął się ponownie.

- Dlaczego ja? – wyszeptałam cicho pod nosem.

- Bo jesteś jedyna w swoim rodzaju Asumi. – podniósł mój podbródek, zmuszając do kontaktu wzrokowego – A teraz choć, przejdziemy od razu do deseru i naszej rozmowy. – ugiął rękę w łokciu i czekał aż z nim pójdę, niestety się przeliczył. Ruszyłam pewnym krokiem do drzwi – Niedostępna... - westchnął i po chwili otworzył drzwi do pomieszczenia gościnnego (kolejnego).

Zajęłam miejsce na jednej z sof naprzeciw kominka. Carl zajął miejsce przede mną.

- Pewnie spodziewasz się o co chcę cię zapytać, prawda? – patrzyłam na niego z przeważającą obojętnością – A więc, w jaki sposób odzyskałaś swoje wspomnienia? – nadal milczałam. Nie zamierzałam mu nic wyjawiać – Dlaczego milczysz?

- Dlaczego uważasz że ci odpowiem?

- Bo cię o to proszę.

- A czy ja prosiłam o to żebyś usuwał mi pamięć?

- To było dla dobra nas wszystkich.

- Wszystkich to znaczy dla kogo? – tym razem on na mnie patrzył z powagą.

- Miało nam być łatwiej w nowym życiu. – oznajmił.

- NAM? Nie ma nas! Zrozum to, że cię nienawidzę. Pozbawiłeś mnie rodziny. Pozbawiłeś minie tego co w życiu miałam najcenniejsze.

- Posłuchaj chciałem to zrobić po dobroci ale...- nie dane mu było dokończyć.

- Zrobić po dobroci?! Zabijając niewinnych i pozbawiając mnie wspomnień?

- Jeśli się nie dostosujesz będę musiał powziąć odpowiednie kroki...

- Ja wiem że je masz! – spojrzał na mnie zdziwiony. Dopiero teraz do mnie dotarło że było to stwierdzenie totalnie wyrwane z kontekstu.

- Że mam co? – teraz już nie ma odwrotu.

- Moje wspomnienia.

- Skąd to wiesz? – zdziwił się jeszcze bardziej na moją odpowiedz.

- Ja... ja... widziałam.

- Widziałaś gdzie? – spojrzałam nerwowo w okno. Przygryzłam wargę. Bałam się. Bałam się powiedzieć mu że widziałam to we wspomnieniu. Bałam się że zrobi mi coś znacznie gorszego niż poprzednio. Błam się... JEGO – Odpowiesz mi?

- Ja... ja – No co jest z tobą!? Nigdy się nie bałaś oznajmiać swojego zdania.

- Odpowiedz mi szczerze. Przecież wiesz że nic ci nie zrobię. – nie byłabym tego taka pewna – Asumi... Odpowiedz mi. – poczułam jak zmaterializował się tuż obok mnie i chwyta mnie za dłoń. Podniosłam wzrok i spojrzałam mu prosto w oczy.

- We wspomnieniu. – powiedziałam cicho. Zrzedła mu trochę mina.

- Grzeczna dziewczynka. – uśmiechnął się delikatnie i ucałował w czoło. Pogłaskał mnie palcem po policzku i pewnie pozwoliłby sobie na więcej gdyby do pomieszczenia nie wszedł jakiś mężczyzna. Carl podszedł do niego, wymienili parę zdań po czym zwrócił się do mnie

- Za chwilę wrócę Asumi. – zamknął za sobą drzwi.

Zostałam sama ze swoimi myślami. Narastała we mnie coraz większa nienawiść. Najgorsze było to że bez względu na to co mu powiem, on i tak na to nie zwraca uwagi, lub nie traktuje serio.

Nagle poczułam jakby coś przeszło przez moje ciało. Momentalnie straciłam nad nim kontrolę. Wstałam z sofy i powoli zaczęłam kierować się w stronę okna. Otworzyłam się i stanęłam na parapecie. Poczułam delikatny wiatr a z nim niosące się czyjeś słowa

Nie ufaj temu co jest bliskie... Nie ufaj temu co uważasz za sprzymierzeńca...

To dziwne, ale nie bałam się tego że mogę spaść. Nie bałam się tego że w każdej chwili mogę wystawić nogę do przodu i wpaść w głąb jeziora znajdującego się tuż za oknem. Wiedziałam że z moim szczęściem zaraz coś się zdarzy i wyzwoli mnie z tej iluzji... A nawet jeśli nie, poczułabym tylko wiatr we włosach, uderzenie o tafle gładkiej wody a w końcu blask zanikającego księżyca pod wodą.

Idealna śmierć...dla wampira.

Ponowny szept wiatru rozlegał się echem po pomieszczeniu.

Usłyszałam jak drzwi się otwierają. W tym samym momencie odwróciłam się na pięcie tyłem do otwartego okna i rozłożyłam ręce jak do lotu. Spojrzałam na Carla który był lekko zaniepokojony widząc mnie stojącą na parapecie. Ponownie rozległ się głos należący do nikogo

Stracisz ją Stwórco... Stracisz ją na zawsze...

Zaczęłam tracić pole widzenia i równowagę. W ostatnim momencie poczułam jak coś chwyta mnie mocna wokół talii. I ponownie ujrzałam bliską mi ciemność.


Stałam w przestronnym pomieszczeniu. Do wnętrza wpadało dużo światła przez ogromne okna. W powietrzu było czuć zapach starych książek. Zobaczyłam przed sobą dwie, dobrze mi znajome, postacie, Laito i Kanato. Mogli być nastolatkami, nie wiem jak określić wampirzy wiek w przeciwieństwie do ludzkiego (tak 12 lat)

Siedzieli razem przy małym stoliczku i grali w szachy. Gdy spojrzałam na skupioną twarz Kanato od razu polepszył mi się humor. Zaś Laito... on miał wypisane „O co tu chodzi?"

- Oszukujesz! – stwierdził Kanato pokazując na niego palcem.

- Nie prawda!

- Przecież król nie może poruszać się jak skoczek!

- Według moich zasad może.

- Nie gram z tobą!

- Oj no weź braciszku, nawet pożartować nie można... - westchnął.

Dalszą kłótnie przerwały im dwa inne głosy.

- Widzisz! Mówiłam ci że to będzie w tym dziale – z obszernych regałów ksiąg wychyliła się dziewczynka w błękitnej krótkiej sukience.

- No dobra Asumi, następnym razem cię posłucham... - westchnął Ayato trzymając w rękach stosik książek.

- A wy byście się tyko uczyli... - stwierdził Laito – Moglibyśmy wyjść razem na dwór, ale nie!

- Laito, wiesz że to nie takie proste. – odezwałam się do chłopca w zielonej bluzce.

- Tak... tak... - westchnął znudzony.

- A teraz Ayato wytłumaczę ci fizykę. – uśmiechnęłam się zajmując miejsce naprzeciw niego. On kiwnął głową i założył okulary.

Wróć!

Ayato nosi okulary?!

- A więc jak masz trzecią zasadę dynamiki, to w tedy... -przerwało mi skrzypnięcie drzwi i śmiech.

- I dokładnie tak było! – moim oczom ukazał się ojciec w towarzystwie Carla. Tata spojrzał na mnie zdziwiony – Asumi ty tutaj?

- A gdzie miałabym być? – spojrzałam na niego niewinnie i ze złośliwymi ognikami w oczach. Uśmiechnął się do mnie znacząco – Właśnie tłumaczyłam Ayato biologię i fizykę.

- Zróbcie sobie przerwę. – stwierdził Carl uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam ten gest.

- Dobrze! – zeskoczyłam z krzesła i podbiegłam do Laito i Kanto – Chodźcie, przewietrzycie troszkę główki!

- Sugerujesz coś? – spytał się Laito. Zmierzaliśmy właśnie do wyjścia, kiedy nagle zatrzymał mnie tata.

- Mama pojechała na jarmark z panią Cordelią. Miała ci to przekazać już wcześniej, ale jakoś nie miała okazji. – tata wyciągnął małe pudełko z kieszeni, przykucnął koło mnie i wyciągnął niespodziankę z opakowania. Był nim ten sam wisiorek z czarnym kamieniem... Wisiorek mojej mamy... Ale jak? – Uważaj na niego. Będzie cię ochraniał tak długo jak ty będziesz chronić jego. Pomoże ci też w nauce. – uśmiechnął się szeroko i zmierzwił włosy na głowie, na co się głośno zaśmiałam.

Spojrzałam teraz na Carla. Przyglądał się wisiorkowi z kamiennym wyrazem twarzy. Ciekawiło mnie to o czym tak zawzięcie myśli. Może wie coś o nim?

Po za tym w jaki sposób wisiorek, który mama miała w mojej wizji, mógł trafić do mnie? W końcu pokłócili się dopiero gdy byliśmy z trojaczkami już starsi, a teraz ojciec wręcza mi go jak jestem dzieckiem? Coś mi w tym wszystkim nie pasuje... Tylko co?

- Asumi choooooooodź juuuuuż!!! – rozległ się krzyk Ayato.

- Iiiiiiiiidę! – odkrzyknęłam. Za nim wybiegłam przytuliłam jeszcze tatę i ukłoniłam się przed Carlem.

- W ten sposób będę mógł ją ochronić. – przybrał poważną minę ojciec.

- Co to za talizman?- spytał z zaciekawieniem w głosie Carl.

- Hyroni go otrzymała od swojej matki. Jest w jej rodzinie od pokoleń. Zawsze otrzymuje się go w 200 urodziny.

- Asumi ma dopiero 12 lat.

- Tak, ale w jej rękach ten kryształ może osiągnąć sto procent mocy. Widzisz bracie, Hyroni włada dwoma żywiołami, zaś Asumi jak mówi przepowiednia włada aż wszystkimi. Ten kamień ochrania ją jeszcze bardziej i mocnej niż poprzednich posiadaczy. Hyroni udoskonaliła go o dodatkowe klątwy, które ją ochronią.

- A co jeśli kryształ pęknie?

- Tego nie wiem, ale prawdopodobnie traci swoją moc i pozostają w nim tylko wspomnienia.

- Wspomnienia?

- Można nim usuwać pamięć. Lecz ona cały czas znajduję się w środku i nie idzie jej usunąć.

- Ciekawe... - wyszeptał Carl. Najwyraźniej mój tata tego nie usłyszał.

- Coś mówiłeś?

- Nie bracie. Chodźmy już lepiej, bo się spóźnimy. – poklepał ojca po ramieniu i wyszli.

Ten kamień miał mnie chronić...

Ale dlaczego później miała go moja matka?

Musze go znaleźć!

Wizja zaczęła zanikać usłyszałam jeszcze „98 pełni, Krwawy Księżycu"


Obudziłam się biorąc głęboki wdech jednocześnie siadając na sofie. Zobaczyłam kątem oka przestraszonego Carla. Zaraz, zaraz. Czy on się o mnie martwił?

- Asumi, wszystko dobrze? – wyciągnął do mnie dłoń, aby mnie pogłaskać po policzku. Szybko trzepnęłam jego rękę na co się zdziwił.

- Gdzie jest mój mundurek szkolny?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: