7️⃣

- Tony, możesz zawieść mnie do pracy?- zapytałam od razu po tym jak Stark odebrał.

- Znowu piłaś?!- zapytał zdenerwowany.

- Miałam powód...

- Masz szesnaście lat! Rozmawialiśmy o tym! Skąd ty w ogóle masz alkohol?!

- Mam swoje dojścia...

- Niedługo już nie będziesz ich mieć i ja o to zadbam! Dopóki nie wytrzeźwiejesz nie jedziesz do pracy!- krzyknął.

- Dobra! Będę pracować w domu!- po tych słowach rozłączyłam się. Kolejna kłótnia z ważną dla mnie osobą. Już druga w tym dniu.

+-+

Wtorkowy pora...
Wstałam. Ból głowy. Środek nocy. Wzięłam tabletki. Od razu, gdy leki zaczęły działać, zabrałam się do pracy. Może Jess miała rację? Może naprawdę próbuję uciec poprzez pracę? Wiem jak nieustanna praca skończyła się u Starka. Kiedy zaczynałam pracować, mówił mi, żebym nie popełniła tego błędu, bo mogę stracić moich wszystkich bliskich. Za każdym razem, gdy Jess nie odzywa się ponad miesiąc, strasznie się o nią martwię. Ona, gdy zobaczyła mnie w mieście i to nie samą, również martwiła się o mnie. Nie było mnie w pracy. Zawsze byłam. Czy wszyscy mają mnie za wiecznie pracującą nastolatkę?

+-+

- Panno Jones, przyszła do pani Panna Potts- oznajmiła mnie Olivia.

- Dobrze, niech przyjdzie do mojego biura- odparłam.

- Panna Potts już tam czeka- odpowiedziała.

- Dobrze- odrzekłam i ruszyłam w stronę mojego biura.

- Cześć Pepper- powiedziałam wchodząc do biura.

- Pokłóciłaś się z Tony'm?- zapytała Pepper.

- Tak... Wczoraj...- odpowiedziałam nieco smutna.-  Z Jess też...- zaczęłam płakać.

- Lucy-  Pepper przytuliła mnie- on martwi się o ciebie, zresztą ja też. Za dużo pracujesz, potem pijesz, imprezujesz. Dlatego Tony, kazał ci zatrudnić Peter'a. Myślał, że w końcu poznasz kogoś w swoim wieku.

- Tylko dlatego?- zapytałam.

- Dowiesz się w swoim czasie Lucy. Tony zamierzał ci powiedzieć ci o tym w tym tygodniu, ale po tej kłótni... Bynajmniej na pewno wkrótce ci o tym powie- odparła.

+-+

Środowy poranek. Środek tygodnia, jednak mam siły na co tygodniową imprezę. Jednak  mam siły na pracę. Na pracę, imprezy, picie. Nie na innych. Nie potrzebuję nikogo...

Obudziłam się, cała mokra od potu. Normalnej osoby taki sen by nie przeraził. Mnie przerażał. I to bardzo.

+-+

- Dzień dobry Lucy- Peter wszedł do mojego biura.

- Dzień dobry Peter- uśmiechnęłam się.- jak ci minął dzień?

- Zwyczajnie- odpowiedział.- a tobie?

- Też zwyczajnie, nadal pracuję nad tym samym projektem- odrzekłam.

- Ciągle pracujesz?- zapytał Parker. - W sensie, czy robisz sobie przerwy?

- Nie...- odpowiedziałam.

- Dlaczego?- zapytał zdziwiony.

- Po prostu lubię moją pracę, wolę, żeby wszystko było zrobione szybciej i szczerze mówiąc nie mam nic innego do robienia- odparłam. Peter był wyraźnie zszokowany.

- To brzmi jak ucieczka- odrzekł.

- Każdy mi tak mówi. Że próbuję uciec od wszystkiego poprzez pracę.

- A może ci "wszyscy" mają rację?- rzekł Parker.

- Może tak, może nie...

- Ale ty naprawdę nie masz nic innego do robienia? Żadnych hobby, nic?

- Nic- odpowiedziałam.

- Przecież możesz pozwolić sobie na wszystko! Dlaczego tylko i wyłącznie pracujesz? Czy to ma sens?

- Pozwoliłam sobie na za dużo. I tak, ta praca ma sens. Według mnie...

--------------------
Krótki rozdział w ciul. No ale cóż. Nie wiedziałam co tu dopisać. I ogólnie nie wiem czy akcja planowana na dziesiąty rozdział nie będzie w dziewiątym. PRZYPS

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top