4️⃣

Czwartkowy poranek. Już jutro piątek, jednak nie mam siły na co tygodniową imprezę. Jednak nie mam siły na nic. Spróbowałam wstać. Byłam tak zmęczona, że nie mogłam się ruszyć. Byłam zmęczona tym wszystkim. Po kilku latach, zmęczyłam się. Muszę w końcu odpocząć. Zero dni wolnych od czterech lat. Nie wiem jak ja funkcjonowałam. Bez kontaktu z ludźmi. Niby sukces ale jednak nie... Muszę odpocząć...

Kolejna noc i znowu ten sam sen. Przedtem nie zwracałam na to uwagi, tak jak na wiele rzeczy. Po wczorajszym wydarzeniu postanowiłam to przemyśleć. Samotność... Tak. Jestem samotna. Pasuje mi to. Według Starka na razie. Właśnie Stark! Mam jego i Pepper i Jess. Nie jestem samotna... Jednak wszyscy myślą inaczej.

Praca. Tak jak co dzień. Robię projekt sprzętu do laboratorium T.A.R.C.Z-y. Pracuję przez kilkanaście godzin. Czy ja próbuje uciec od świata? Wracam do domu, w którym nikogo nie ma. Idę spać.

Piątkowy poranek. Jednak nie mam siły na co tygodniową imprezę. Jednak nie mam siły na nic. Spróbowałam wstać. Byłam tak zmęczona, że nie mogłam się ruszyć. Byłam zmęczona tym wszystkim. Po kilku latach, zmęczyłam się. Muszę w końcu odpocząć. Zero dni wolnych od czterech lat. Nie wiem jak ja funkcjonowałam. Bez kontaktu z ludźmi. Niby sukces ale jednak nie... Muszę odpocząć...

Znów to samo. Natomiast dzisiaj czułam się inaczej.

Wstałam, pojechałam do pracy. Robię projekt. Wybija szesnasta. W drzwiach do mojego biura ujrzałam Peter'a. Uśmiechnęłam się lekko.

- Dzień dobry, panno Jones- powiedział wesoło chłopak.

- Dzień dobry, Peter- odpowiedziałam.- wejdź, śmiało- po moich słowach Parker wszedł do pomieszczenia. Poczułam się lepiej...

- Zabaw się nim- drugi głos.

- Zaprzyjaźnij się z nim- pierwszy głos.

Usiadłam na krześle przy moim biurku.

- Usiądź proszę.- powiedziałam Parkerowi, wskazując na krzesło. Chłopak usiadł. Nie był taki jak na rozmowie. Był bardziej... Rozluźniony?- Wiem o tobie dość sporo, od Starka między innymi. Wiem też, że nie masz zbyt wielu przyjaciół. W sumie tylko jednego i ciocię. Stark kazał mi zatrudnić ciebie, nadal nie wiem czemu ale podał mi pewien pomysł. Twierdzi, że jestem samotna i w ogóle. Ty również nie masz zbyt wielu przyjaciół więc... - Zaprzyjaźnij się ... Zabaw się ...- może  zaczęli byśmy wiecie ze sobą rozmawiać. Bylibyśmy dla siebie towarzystwem. To taka mała praca, co ty na to?- Zaprzyjaźnij się.

- Dobrze, panno Jones- odpowiedział.

- Lucy. Po prostu Lucy.

+-+
- I jak tam młody? Sprawuje się dobrze?- zapytał Stark.

- Tak. Jest nawet inteligentny.- odpowiedziałam.

- Inteligentny? Nie zwróciłaś uwagi na inne rzeczy? Czasem zastanawiam się czy ty masz szesnaście czy sześćdziesiąt lat- odparł Tony.

- O co ci chodzi?- zapytałam lekko oburzona.

- No nie wiem... Nie sądzisz, że jest przystojny, uroczy... Yyyy słodki... A nie to jest to samo co uroczy. No po prostu czy nie zwracasz uwagi na to na co uwagę zwracają inne dziewczyny w twoim wieku?- powiedział dość zagmatwanie Stark.

- Inne dziewczyny w moim wieku, nie mają własnej firmy i wielu innych rzeczy do ogarnięcia. Nie mają też ukończonych studiów na trzech kierunkach.- odpowiedziałam.

- A no tak, zapomniałem, że wychowałem bardzo inteligentną dziewczynę, która zachowuje się lepiej niż niektórzy dorośli, ale nie zawsze- uśmiechnął się Tony.

- Ty sam ją wychowałeś? Ją również brałam w tym czynny udział- zaśmiała się Pepper. - Cześć Lucy.

- Hej Pepper- wstałam i przytuliłam ją. Tony'ego nie traktowałam jak ojca, natomiast Pepper traktowałam jak matkę. Po części również ona mnie wychowała i wiele jej zawdzięczam, jednak nie tak wiele jak Tony'emu.

- Jak Peter'owi idzie na stażu? - zapytała Pepper.

- Dobrze. Jest dość inteligentny- odpowiedziałam. Widząc minę Tony'ego dodałam zabijając go wzrokiem- i przystojny.

- Pepper, nasza córka dorasta- powiedział Tony, udając, że płacze.

- Ei, Tony, kto powiedział, że jestem twoją córką?- zaśmiałam się.

- W papierach jest, że mam prawa rodzicielskie czy jakie to tam były do ciebie. Jesteś moją córką koniec kropka- powiedział Tony, na co ja i Pepper zaśmiałyśmy się.

++++++++++
No i prosze. Kolejny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top