Warlock love pt III
Od wilkołaka starałam się trzymać daleko i skupić się na tym po co tak naprawdę tu przybyłam. Moje małe dochodzenie stało w miejscu, ale to nie oznaczało, że siedzę bezczynnie. Co jakiś czas zaglądałam do kawiarni, a gdy tego nie robiłam rozwiązywałam zagadkę mojej wyjątkowości. Siedziałam właśnie w salonie i przeglądałam dziennik, uważając na to by mnie przypadkiem nie wciągnęło do środka. Z lektury wyrwał mnie dzwonek telefonu.
Bane przy telefonie
Możemy się spotkać?
Zmarszczyłam brwi słysząc głos wilkołaka.
Jestem zajęta i nie mam czasu na bzdury
To nie są żadne bzdury
Dla mnie są. Mam swoje problemy i są ważniejsze niż twoja zemsta
Bo mam na głowie własną.
Możemy sobie pomóc
Niby jak? Nic mnie nie łączy z twoją rodziną ani ciebie z moją
Ty pomożesz mi z moim problemem a ja z twoim. Mam różne kontakty
Wyobraź sobie, że ja też je mam a teraz żegnam
Rozłączyłam się nie dając mu nic więcej powiedzieć.
Derek
Uparta czarownica. Wszystkie takie są czy tylko ja mam takie szczęście? W sumie nawet lepiej, że się nie zgodziła, ale też i gorzej, bo to oznacza, że nie wyjedzie stąd tak prędko. Nie mam zamiaru pilnować kolejnego dzieciaka, szczególnie, że nadal niewiele wiem o czarownicach a ona mi raczej niczego o sobie nie powie. Usłyszałem na zewnątrz jakieś wrzaski, więc podszedłem do okna by zobaczyć co się dzieje. Niedaleko mojego domu ktoś stał. Kobieta i co dziwne pachnie tak samo dziwnie jak ta Mała Czarownica. Od razu do niej zadzwoniłem.
Słuchaj, wiem, że masz własne problemy
No to po co mi zawracasz głowę?
Jakaś czarownica jest w okolicy mojego domu
To ją odstrasz swoją gburowatością
Ja mówię poważnie. To chyba jedna z twoich
Co?
No ta kobieta ma podobny do ciebie zapach
Zapanowała cisza po drugiej stronie. Jakby ją zszokowało to co powiedziałem.
Mała czarownico?
- Gdzie ona jest?-
Podeszła bliżej okna a ja jej pokazałem miejsce, w którym stała kobieta. Na twarzy czarownicy pokazała się mieszanka uczuć, którą teraz zastąpił gniew.
- Przysięgam, że jeśli to ten psychol to najpierw jemu zrobię jesień średniowiecza a potem się rozliczę ze wszystkimi Nephilim w Nowym Jorku-
Zeszła zdenerwowana na dół, wyszła z domu i skierowała się w stronę kobiety. Przez chwilę tak stała i się w nią wpatrywała, a gdy kobieta się obróciła w jej stronę złapała ją za rękę i poprowadziła w stronę mojego domu.
- Tto naprawdę ty?-
Usłyszałem łamliwy głos szatynki.
- Tak Kwiatuszku, to naprawdę ja-
Kwiatuszku? Co to za idiotyczne imię?
- Pamiętasz co robiłyśmy, gdy się widziałyśmy ostatnim razem?-
Przez chwilę stała i zastanawiała się czy w ogóle jej odpowiedzieć. W końcu spojrzała na drugą czarownice.
- Pamiętam. Szłyśmy do kuchni, bo uparłam się, że chcę naleśniki na obiad-
- Nie mogłam Cię nawet przekonać żebyś zjadła cokolwiek innego-
Mała Czarownica się zaśmiała.
- Dalej bym je mogła jeść o każdej porze-
Crystal
Podeszłam do Iris i zamknęłam ją w uścisku. Od razu poczułam znajome uczucie, którego brakowało mi przez ostatnie lata.
- Aleś ty wyrosła Crystal-
Odsunęła mnie od siebie delikatnie i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Zaraz, to w końcu Crystal czy Kwiatuszek?-
No tak, on tu nadal jest.
- Choć, pójdziemy w zdecydowanie spokojniejsze miejsce-
Skinęła mi w odpowiedzi a ja otworzyłam nam portal i przeprowadziłam nas przez niego prosto do mojej kawiarni.
- Kto to był?-
- Lokalny gburek, którego jakbym mogła to bym wysłała na Arktykę-
Iris się tylko uśmiechnęła.
- No co?-
- Nic. Cieszę się, że wreszcie Cię znalazłam-
- Szukałaś mnie?-
- Tak, ale w pewnym momencie zostałam uwięziona-
- Zgaduję, że uciekłaś ze swojego więzienia-
- Zgadza się. Nie wiem nawet na ile mi tej wolności starczy-
- Tu Ci nic nie grozi. To jest jedno z bezpieczniejszych miejsc w mieście-
- Są tu jakieś inne bezpieczne miejsca?-
- Moje mieszkanie-
- Chyba mam sporo do nadrobienia-
- Owszem-
Uśmiechnęłam się do niej i zajęłyśmy wolny stolik a następnie złożyłyśmy zamówienia. Opowiedziałam jej co się działo przez ten czas ze mną oraz o tym co się dowiedziałam.
- Wybacz, że nie mogłam Ci sama o tym powiedzieć-
- Nie mam Ci tego za złe Iris. Żadnemu z was nie mam tego za złe-
Uśmiechnęłam się do niej i poczułam lekki niepokój.
- Coś nie tak Crystal?-
- Tak, ale nie wiem co ani gdzie-
Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Później Ci to wytłumaczę-
Zostawiłam pieniądze na stoliku i udałam się na zaplecze a czarownica za mną. Otworzyłam portal i po chwili byłyśmy w lesie. Serio? Znowu? Nagle usłyszałam jakieś odgłosy dochodzące z ruiny domku. Bez zastanowienia weszłam do środka. Przysięgam, że jeśli to ten wilkołak krzywdzi Scott'a to sama go zaraz skrzywdzę. W środku ujrzałam dwóch mężczyzn z bronią a to znaczy, że jeśli oni tu są to jest też ta blondynka.
- Sama nie wiem czy mam Cię dobić czy polizać-
- To jakiś dziwny fetysz czy spaczenie zawodowe?-
Zapytałam kobietę stając w progu pomieszczenia.
- Szybki jesteś, skoro masz już kolejną dziewczynę-
Przewróciłam oczami.
- Już mówiłam, że prędzej wskoczę do gniazda demonów niż będę z nim. Kto by chciał być z takim gburem?-
Spojrzałam na blondynkę a potem na wilkołaka i uświadomiłam sobie, że to było dość głupie pytanie, bo w końcu ich coś chyba łączyło. Mentalny face palm dla Crystal Bane raz.
- Mniejsza z tym. Bądź taka miła i zabieraj siebie i swoich kolegów albo Ci pomogę-
- A co może mi zrobić taka dziewczynka jak ty?-
- Wiele. Może na początek sprawdzimy, jak sobie radzisz z prądem co?-
Iris
Waleczna ta moja mała dziewczynka. No już nie taka mała i nie dziewczynka. Dobrze zrobiłam, że kazałam jej znaleźć Magnus'a, ale żałuję, że nie było mnie przy niej. Musiało być jej mimo wszystko ciężko. Widzę, że nawet dostosowała się do życia między ludźmi, choć i tak trzyma ich na dystans. Z jej opowiadania wynikło, że zaczęła się otwierać na pewną grupkę Nephilim, ale na miłość widzę, że jest bardzo zamknięta i nie dostrzega tego co inni.
- Sama nie wiem czy mam Cię dobić czy polizać-
- To jakiś dziwny fetysz czy spaczenie zawodowe?-
Zapytała kobietę stając w progu pomieszczenia.
- Szybki jesteś, skoro masz już kolejną dziewczynę-
Przewróciła oczami na jej słowa.
- Już mówiłam, że prędzej wskoczę do gniazda demonów niż będę z nim. Kto by chciał być z takim gburem?-
Ten gbur chciałby być z tobą kochanie, ale sam chyba nie potrafi się do tego przyznać. Chociaż może się mylę i boi się nie o nią a jej. Tylko dlaczego?
- Mniejsza z tym. Bądź taka miła i zabieraj siebie i swoich kolegów albo Ci pomogę-
- A co może mi zrobić taka dziewczynka jak ty?-
- Wiele. Może na początek sprawdzimy, jak sobie radzisz z prądem co?-
Crystal się nawet nie ruszyła a kobieta skrzywiła się z bólu.
- I co, fajnie było? Nie? To, dlaczego jemu tak robisz?-
I wskazała na znajdującego się za nią wilkołaka.
- Bo to wilkołak. Nie ma prawa żyć!-
- A co takiego ci zrobił?-
Odpowiedziała nam cisza.
- A no właśnie. Zabieraj stąd siebie i swoich kolegów i nie pokazuj mi się więcej na oczy-
- Wyjdę stąd dopiero jak zapłaci za swoje, a jak się stąd nie zabierzesz to i ciebie zabiję-
- Crystal, nie warto. Wiem, że chcesz dobrze, ale...-
- Trochę się będziesz musiała natrudzić-
Kobieta znów się skrzywiła a to znaczyło, że Crystal wyrządza jej krzywdę bez jakiegokolwiek ruchu dłonią czy zaklęcia. Tak samo było w dzieciństwie, gdy przypadkiem spaliła swój rysunek albo jej ciągłe teleportacje czy to jak sama odkryła, jak wysyłać komuś listy na odległość z pomocą magii.
- Crystal, już wystarczy. Wszyscy zrozumieli, wracajmy proszę-
Poprosiłam ją, ale nie zareagowała w żaden sposób. Właściwie odniosłam wrażenie, że nawet zmieniła taktykę na boleśniejszą. W domu zaczęła pojawiać się różowa mgła a dotychczasową ciszę przeciął krzyk kobiety.
- Crystal, dość już-
Nie zareagowała. Jakby w jakiś trans wpadła. Muszę ją jakoś zmusić by przestała. Podeszłam do niej, ale gdy tylko dotknęłam jej ramienia poczułam, jak mnie parzy.
- Mała czarownico odpuść, bo nie warto-
- Warto. Jeszcze mi za to podziękujesz-
Odpowiedziała mu a jej głos był jakby wyprany z uczuć. Może powinnam pójść po Magnus'a? Nie, to by za długo zajęło a nie wiem kto może mieć jeszcze na nią jakiś wpływ.
- Kwiatuszku, proszę-
Nadal nie reagowała a ja już nie wiedziałam co robić. Chyba będę musiała spróbować ją sabotować chociaż nawet nie wiem jakich zaklęć używa i czy w ogólę jakichś używa.
- Nie możesz jej jakoś powstrzymać?-
Zapytał mnie wilkołak. Odwróciłam się do niego.
- Obawiam się, że żaden znany mi sposób nie działa. Mogę tylko spróbować przeciw zaklęć, ale nie wiem jaki to będzie mieć skutek, bo obawiam się, że nie korzysta z żadnych zaklęć-
Odpowiedziałam mu szczerze a jednocześnie załamana, że będę musiała skrzywdzić moją kochaną Crystal, która zawsze była mi jak córka. Wilkołak tylko skinął mi w odpowiedzi. Ku mojemu zaskoczeniu podszedł do dziewczyny i objął ją.
- Mówiłem żebyś odpuściła uparta czarownico-
Jego to nie boli? Nie parzy go? Po chwili krzyk ustał, mgła zniknęła a pojawiło się coś czego nie widziałam od lat. Crystal jest tak bardzo wyjątkową czarownicą, że potrafi sprawić, że nad nią lub nad kimś będą padać płatki przeróżnych kwiatów i właśnie to się działo. Padał nad nimi deszcz płatków, ale nie byle jakich płatków. Przeważnie, gdy była szczęśliwa były to jej ulubione kwiaty, czyli lawenda albo stokrotka. Tym razem była to róża. Czerwona róża. Tego się nie spodziewałam.
Crystal
Byłam skupiona na zadawaniu łowczyni bólu w przeróżnych formach. Gdzieś jakby w oddali słyszałam głos Iris a nawet wilkołaka. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie obejmuje.
- Mówiłem żebyś odpuściła uparta czarownico-
Przez krzyk łowczyni przebił się męski głos. Ten jeden irytujący głos. Głos gburka. Stał przede mną i obejmował mnie.
- Czyste koszulki Ci się skończyły?-
Zapytałam go podnosząc głowę do góry. Co to u licha jest? Na jego ramię upadł płatek róży. Kwiatowy deszcz? Od dawna go nie widziałam. Tylko dlaczego róże? Zdjęłam płatek z jego ramienia. Nie pamiętam, żeby czerwona róża była moim ulubionym kwiatkiem.
- A co, przeszkadza Ci, że jestem w swoim domu bez koszulki?-
Zapytał mnie z uniesioną brwią. Miałam mu coś odpowiedzieć, ale przypomniałam sobie, że ja ostatnio siedziałam w piżamie.
- Nie wpadaj więcej w kłopoty wilkołaku-
- Mam na imię Derek-
- Wiem wilkołaku-
Uśmiechnęłam się zadziornie i wyszłam z jego domu a Iris za mną. Przez jakiś czas szłyśmy w zupełnej ciszy a ja cały czas trzymałam w dłoni płatek róży i zastanawiałam się co się właśnie stało.
- Kwiatuszku?-
- Tak?-
Spojrzałam na idącą obok mnie czarownicę.
- Jak się czujesz?-
- Nie bardzo wiem co się ze mną stało-
- Chcesz o tym porozmawiać?-
W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową. Postanowiłam przenieść nas do mieszkania na Brooklyn'ie. Na całe moje szczęście tata był w domu. Był zszokowany, gdy zobaczył Iris. Zaczęłam mu opowiadać od początku a później opowiedziałam zdarzenia z ruiny domu wilkołaka. Gdy skończyłam opowiadać, wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia i tata spojrzał na mnie.
- Przeglądałem ostatnio różne księgi, w tym te, które należały do Ragnora-
- Znalazłeś coś co mi może pomóc?-
- To już musisz ty ocenić-
W jego rękach pojawiła się księga. Otworzył ją na jakiejś stronie i mi podał.
- To jakieś zaklęcie?-
Zapytałam go.
- Sama przeczytaj kochanie. To powinno Ci nieco wyjaśnić-
Odpowiedziała mi z uśmiechem czarownica a ja spojrzałam na tekst.
Spojrzałam na czarowników.
- Żartujecie tak? To ostatnie to taki żart i to ten nie fajny żart, tak?-
- Nie Crystal, to nie jest żart. Spójrz na datę powstania tej przepowiedni i kto ją zapisał-
Spojrzałam jeszcze raz na tekst i odszukałam datę. Było to spisane dokładnie na trzysta lat przed moim urodzeniem. Piętnasty grudnia tysiąc sześćset osiemdziesiąty ósmy i spisane przez samego Ragnor'a Fell'a a on się nigdy nie mylił. Na końcu znalazłam jeszcze jedno zdanie.
- To wszystko zdarzy się za trzysta lat i mam nadzieję, że dożyję tego dnia. Liczę, że będzie mi dane poznać wyjątkowe dziecko i sam będę mógł pomóc mu w obraniu właściwej dla niego ścieżki-
- Dlatego Ragnor wciąż Ci powtarzał, że jesteś wyjątkowa-
- Ale skąd on to wszystko wiedział?-
- Tego niestety nie wiem kochanie. Może jego dziennik ma na to odpowiedź-
Gdy wspomniała o dzienniku przypomniało mi się pytanie, które chciałam jej zadać.
- Iris, czy ty i Ragnor byliście ze sobą blisko? No wiesz, tak jak Magnus i Alec-
Zapytałam niepewnie nie wiedząc w ogóle czy dobrze robię pytając ją o to.
- Byłam z nim tak blisko jak ty i Magnus. Kochałam tylko Lewis'a-
Na samo wspomnienie jego imienia zagotowało się we mnie.
- Co się stało?-
- Lewis to zdrajca. Pracuje z Morgenstern'em-
- Jesteś pewna?-
- Sama zobacz-
Podeszłam do niej i pokazałam jej wspomnienie z ostatniego wspomnienia z jej narzeczonym.
- Musi być jakieś wyjaśnienie tej sytuacji. Nie wierzę, że z własnej woli mógłby coś takiego zrobić-
Odezwała się czarownica po ujrzeniu mojego wspomnienia.
- A jednak jest po jego stronie i próbował mnie skrzywdzić-
- Widziałaś go po tamtym zdarzeniu?-
- Nie-
Widząc, że chce coś powiedzieć dodałam jeszcze jedno.
- Nie chcę go skrzywdzić-
Dodałam ciszej. Nie panuję czasem nad tym wszystkim i przeraża mnie to, że potrafię kogoś tak bardzo skrzywdzić albo, że chcę go skrzywdzić. Aczkolwiek incydentu z łowczynią nie żałuję. Należało jej się. Spojrzałam na płatek róży, który leżał na stoliku koło księgi i spojrzałam na ostatnią linijkę przepowiedni.
- To akurat jest jakaś kpina, jakiś błąd-
Mruknęłam zła. Ja kochać gburka? Zabawne, nie ma co.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top