Savage love pt. II

Sześć lat później, Oslo, Norwegia

- Rav!-

Rozległo się wołanie mojego brata.

- Pośpiesz się!-

Przewróciłam oczami i włożyłam szarą kraciastą marynarkę i przejrzałam się w lustrze. Spod marynarki wystawał czarny golf i czarna spódnica z paskiem. Jeszcze buty by wypadało włożyć. Wyciągnęłam z szafy czarne długie kozaki na słupku i je włożyłam. 

Zeszłam na dół i po drodze zabrałam kluczyki od mojego McLaren'a Novitec 570S.

- Nie zarysuj!-

I rzuciłam bratu kluczyki.

- Gotowa?-

- Jak nigdy w życiu-

I z uśmiechem zajęłam miejsce pasażera. Dziś jest ten dzień, dzień, w którym mój były i były zespół dostaną za swoje.

- Co planujesz potem?-

- Wracam zająć się niedokończonymi sprawami w Beacon-

- Masz na myśli?-

- Tak braciszku-

Dostaną to na co zasłużyli.

Derek

Minęło sześć lat i wracam do domu. Muszę znaleźć mordercę mojej siostry. Przynajmniej nie ma korków na drodze to powinienem szybko dotrzeć. W radiu zaczęli coś mówić o jakiejś rozprawie sądowej, więc podgłośniłam, ciekaw o co chodzi.

Właśnie trwa rozprawa sądowa Raven Moon przeciwko byłemu partnerowi i członkom zespołu The Moons.

Raven? Ta Raven Moon? Moja przyjaciółka? Co takiego zrobiła, że o niej mówią aż w radiu? Chyba mam spore zaległości, ale czemu tu się dziwić, skoro przestałem się do niej odzywać, krótko po pożarze mojego domu. To było wręcz idiotyczne by wypieprzyć do kosza czternaście lat przyjaźni i czegoś więcej. Tak myślę.

Raven Moon i jej brat Milo właśnie wyszli z sali rozpraw. Ława przysięgłych musi podjąć decyzję. Panno Moon, jeśli można parę słów o rozprawie?

Mam nadzieję, że dostaną to na co zasłużyli. Nie ukrywam, trochę mi żal reszty zespołu.

A co z Pani byłym partnerem, Mads'em Strand'em?

Czy mi go żal? Nie, nie jest mi go żal. Mam nadzieję, że otrzyma odpowiedni wyrok za to co mi zrobił i nie tylko mnie. Teraz przepraszam, ale musimy wracać na sale.

To co to był jakiś kryminalista? I jaki zespół? Boże, nic nie wiem o własnej przyjaciółce. Świetny ze mnie przyjaciel, nie ma co. Zaparkowałem pod domem a raczej tym co z niego zostało i wyjąłem telefon. Wpisałem w wyszukiwarkę jej imię i nazwisko i zaczekałem co wyskoczy. Tak, wiem skąd pochodzi. O jest o zespole.

- W dwutysięcznym siódmym roku Raven Moon wraz ze swoim chłopakiem i paczką przyjaciół założyli zespół The Moons, który w bardzo krótkim czasie stał się popularny w Oslo a rok później zaczynało zyskiwać światową sławę. Raven, gitara prowadząca i wokal, jej facet gitara basowa i coś tam dalej-

Mruknąłem do siebie. Wychodzi na to, że moja przyjaciółka jest sławna.

Raven

W końcu w Beacon Hills. Zaparkowałam przed domem, wysiedliśmy i weszłam do środka.

- Raven?-

- Nie, Matka Teresa z Kalkuty-

Odpowiedziałam macosze przewracając oczami.

- Co ty tu robisz?-

- No nie wiem? Na przykład mieszkam?-

- Wyniosłaś się do Norwegii przecież-

- Ale jak widać wróciliśmy-

- My?-

- Tak Dolores, my-

Odezwał się mój brat wchodząc do domu.

- Masz dwa tygodnie by znaleźć prace i mieszkanie dla siebie oraz twojego synalka-

- Nie możesz nas stąd wyrzucić-

- Oczywiście, że mogę. Milo jest prawowitym właścicielem-

- I na pewno nas nie wyrzuci-

- On jest właścicielem, ale to ja decyduję o stadzie-

- Chciałaś chyba powiedzieć Milo-

Odezwał się Vincent schodząc po schodach.

- Nie on jest Alfą-

Moje oczy zmieniły kolor z niebieskich na czerwony.

- Tak jak mówiłam, macie dwa tygodnie, później będzie nieprzyjemnie-

- Ale...-

- Nie ma żadnych „ale". Dwa tygodnie-

Zabrałam od brata torbę i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam ją w kąt i położyłam się spać zmęczona po długiej podróży. Następnego dnia rano miałam swój pierwszy dzień jako nauczycielka. Włożyłam czarną bokserkę, czarne spodnie, granatową marynarkę i czarne szpilki a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół.

- Cześć siostra. Kawy?-

- Z chęcią-

Odpowiedziałam bratu zajmując swoje miejsce.

- Hej! To moje miejsce!-

Warknął niezadowolony Vincent.

- Nigdy nie było twoje smarkaczu-

- Ty...-

Jedno spojrzenie i się zamknął. Jedyna Omega jakiej nie trawię. Tak Vincent jest Omegą i to bardzo słabą, ale czego się spodziewać. Zjadłam śniadanie, wypiłam kawę i zebrałam swoje rzeczy.

- Smarkaczu, zbieraj się. Masz dzisiaj szczęście i podwiozę cię do szkoły-

- Nie...-

- Synku, nie dyskutuj z siostrą. Nie tak Cię wychowałam-

Skarciła go a młody tylko zaczął mruczeć niezadowolony, jak bardzo nienawidzi świata. Zgarnęłam kluczyki i wyszłam z domu a maruda za mną.

- To twoje?-

- Tak. Jak ubrudzisz albo cokolwiek innego się zdarzy to...-

- Tak wiem, pożałuję-

- Właśnie-

Wsiedliśmy i ruszyliśmy pod liceum. Ostatni raz jechałam tą trasą sześć lat temu i byłam wtedy uczennicą a teraz będę uczyła. Kto by się spodziewał? Na pewno nie ja. Wjeżdżając na parking zwróciłam uwagę wszystkich na siebie. Wysiadłam i spojrzałam na liceum. Tyle wspomnień.

- I co, zaprowadzisz mnie za rączkę na lekcje?-

- Nie jestem twoją matką, radź sobie sam-

Zostawiłam go na parkingu i poszłam do dyrektora po potrzebne mi rzeczy a potem prosto na pierwszą lekcję.

- Dzień dobry klaso-

Przywitałam uczniów i od razu wyczułam zapach wilkołaka. No proszę, ktoś z moich uczniów jest takich jak ja.

- Nazywam się Raven Moon i będę was uczyć muzyki-

Od razu jeden z uczniów się zgłosił z jakimś pytaniem.

- Tak Panie...-

- Stilinski, Stiles Stilinski-

- O co chodzi Panie Stilinski?-

- Jest Pani tą samą Raven Moon, która była liderem The Moons?-

- Zgadza się-

Odpowiedziałam mu opierając się o biurko.

- Opowie Pani o zespole i jak to w ogóle jest?-

Chłopak się bardzo podekscytował, więc zakładam, że to mój fan, ale reszta nie koniecznie.

- Nie będzie historii o zespole, ani o sławie. Za to będzie dużo wyjść poza gadaniną, którą zanudzają nauczyciele uczniów przez czterdzieści pięć minut-

- Panno Moon, mogę przeszkodzić?-

Odezwał się dyrektor zjawiając się w drzwiach klasy.

- Oczywiście-

- Klaso, to wasza nowa koleżanka Allison Argent. Przyjmijcie ją ciepło-

No proszę, ale wyrosła. Przechodząc obok mnie uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam. Uznałam, że pierwsza lekcja będzie taką luźniejszą, gdzie będę mogła trochę poznać swoich uczniów i powiedzieć im co mniej więcej będziemy przerabiać. Nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas zleciał i zadzwonił dzwonek.

- Panno Moon?-

- O co chodzi Panowie?-

- Boo widzi Pani...-

- Daj spokój Scott, Panna Moon uczy muzyki-

- Ale sam mówiłeś, że długo tu mieszkała, więc może coś wiedzieć-

Czyżby to był uczeń, który jest wilkołakiem?

- Śmiało, nie gryzę-

Bez potrzeby.

- Czy w tutejszych lasach żyją jakieś wilki?-

- Nie, od lat tu żadnych nie było-

- Widzisz? Mówiłem-

- No to jak wyjaśnisz to co się stało?-

- Pójdziemy już. Miłego dnia Panno Moon-

- Miłego dnia Panowie-

Czyli Scott to wilkołak. Tylko kto go ugryzł? Laura jest rozsądna. No nic, zbadam to później. Kolejni uczniowie. Zaczęła się lekcja i wszedł jakiś spóźnialski.

- Świetnie-

Mruknął pod nosem.

- Pana nazwisko?-

- Przecież wiesz-

- Zadałam pytanie-

- Moon-

- Zostaje Pan po lekcjach Panie Moon-

- Jasne-

Mruknął tak żebym tylko ja go słyszała i zajął wolne miejsce. Co za gówniarz. Mimo irytującego brata przeprowadziłam lekcję tak samo jak poprzednią.

- Vincent-

Zawołałam go, gdy próbował się wymknąć.

- Czego?-

Warknął, gdy zostaliśmy sami w klasie.

- Grzeczniej-

- I czego jeszcze?-

- Przypominam Ci, że jesteśmy w szkole a ja jestem twoją nauczycielką-

- I po co wracałaś?-

- Nie twoja sprawa. Jeszcze raz tak się zachowasz a nie będzie miło-

- A co ty niby możesz?-

- Zapominasz o hierarchii mój drogi-

- Podobno szanujesz Omegi-

- Tylko te, które szanują innych a ty tego nie potrafisz a teraz się wynoś i zapamiętaj sobie, że jestem tu twoją nauczycielką a nie siostrą-

Wyszedł z klasy z naburmuszoną miną. Reszta zajęć minęła mi bez problemów za co byłam wdzięczna. Gdy ostanie zajęcia dobiegły końca, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam ze szkoły. Wsiadłam do auta i wróciłam prosto do domu.

Derek

Czyli Raven naprawdę wyjechała do Norwegii i nie dość, że założyła zespół to jeszcze jest nauczycielką w jakimś liceum w Oslo. Czyżby Dolores miała jakiegoś bogatego kochanka? W sumie co się dziwić, skoro ostatni czas żyła za pieniądze ojca Raven, więc teraz szuka kolejnego naiwnego.

- No i co się tak skradasz Hale?-

Odwróciłem się i ujrzałem ją. Nie wyglądała jak buntowniczka albo dziewczyna z deskorolką w ręce.

- Rav? To ty?-

- Nie, Myszka Miki-

Odpowiedziała mi przewracając oczami.

- Oczywiście, że ja a niby kto inny?-

Przyjrzała mi się.

- W Nowym Jorku nie mieli fryzjerów?-

Zapytała z kipną.

- A w Oslo ciuchów dla buntowników?-

Odgryzłem jej się tym samym.

- To?-

Wskazała na swoje ubrania.

- Nauczycielce nie wypada chodzić w podartych spodniach i krótkich topach-

- Uczysz w naszym liceum?-

- Tak-

- Czyli wróciłaś na stałe?-

- Mhm. Ktoś z twoich musiał stworzyć nowego wilkołaka-

- A może to ktoś z twoich?-

- Niby kto? Dolores to Beta a Vincent jest Omegą-

- Milo?-

- Nie zrobiłby tego, bo wie jaka to odpowiedzialność-

- Laura nie żyje a ja nie wiem kto ją zabił-

- Kondolencje-

Usłyszałem rozmowę dwóch nastolatków, których tu nie powinno być i poszedłem w ich stronę a Rav za mną.

- Co tu robicie? To teren prywatny-

- Wyluzuj kowboju. Nikt Ci nie ukradnie tych liści-

I stanęła obok mnie a nastolatkowie z zakłopotanych stali się zaskoczeni.

Raven

Poszłam za Derekiem ciekawa jak się zachowa.

- Co tu robicie? To teren prywatny-

- Wyluzuj kowboju. Nikt Ci nie ukradnie tych liści-

Stanęłam obok niego i ujrzałam swoich uczniów.

- Panna Moon? Co Pani tu robi?-

- Dzień dobry chłopcy, mieszkam w okolicy-

- Znasz ich?-

Zapytał zaskoczony.

- To moi uczniowie. Już nie bądź taki zaskoczony. Co tu robicie?-

- Szukaliśmy czegoś...-

Scott chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej mówiąc Derek go przestraszył w jakiś sposób.

- Nie ważne już-

Rzucił chłopakowi inhalator a ten go bez problemu złapał.

- Nie strasz dzieciaków idioto-

- Nie, w porządku. Ma prawo. Weszliśmy na jego teren-

Odezwał się Scott.

- Nie jest w porządku. Nic go nie uprawnia do takiego zachowania-

Powinnam teraz użyć swojej władzy na nim, ale by się wydało.

- Panno Moon?-

- Tak?-

- Pani go zna, prawda?-

- Niestety-

Uśmiechnęłam się i podążyłam za dawnym przyjacielem.

- Dobra ja wracam do pracy-

- Stary to był Derek Hale-

Przystanęłam za drzewem na dźwięk jego imienia.

- Pamiętasz? Jest kilka lat starszy od nas-

- Co mam pamiętać?-

- Jego rodzinę-

No proszę, nie tylko o mnie wie.

- Wszyscy spłonęli w pożarze sześć lat temu-

- Ciekawe po co tu wrócił-

- To cię ciekawi? Mnie ciekawi co jest między nim a Panną Moon-

Nic. Wróciłam do swojego domu a na werandzie zastałam wilkołaka.

- Czyli co, teraz jesteś grzeczną dziewczynką, która uczy dzieci?-

- A ty jesteś zgredem?-

Usiadłam obok niego a on odwrócił się i spojrzał mi w oczy. Moje serce zabiło odrobinę mocniej, ale szybko to opanowałam. Tłumienie emocji mam opanowane do perfekcji.

- No proszę, papużki nierozłączki znowu razem-

- Nie kłap pyskiem Milo-

- Też cię kocham siostrzyczko-

Wyszczerzył się w uśmiechu i oparł się o kolumnę.

- Jak pierwszy dzień szkoły?-

- Jakbym mogła to bym rozszarpała Vinca na kawałki-

- I wróciła stara Raven-

- Ty będziesz następny w kolejce Hale-

Pogroziłam mu.

- I jeden z moich uczniów jest wilkołakiem-

- Jakiś nowy Alfa?-

- Nie wiem, ale się dowiem-

- Ty chyba powinnaś się skupić na nastolatkach i narzeczonym-

- Praca mi w niczym nie przeszkadza a narzeczonego nie mam-

Widząc wzrok Milo, posłałam mu groźne spojrzenie.

- Jak to? W internecie piszą, że twój narzeczony...-

- Były narzeczony. To długa i mało przyjemna historia-

Wstałam i weszłam do środka i od razu udałam się do swojego pokoju. Złapałam gitarę i usiadłam przed swoim łóżkiem.

- Coś Cię trapi-

Stwierdził Derek.

- Nic, wszystko gra-

- Tak a ja jestem jednorożcem-

- Jakimś do dupy-

Mruknęłam nie przestając brzdąkać na gitarze a on usiadł obok.

- Widzę, że coś nie gra-

Przestałam grać i spojrzałam na niego.

- I co, myślisz, że jak przez sześć lat się nie odzywałeś to teraz możesz zachowywać się jakby się nic nigdy nie stało?-

- Wiem, to było głupie-

- Głupie to było spotykanie się z Kate. Zerwanie ze mną kontaktu było błędem-

Podniosłam się z ziemi i poszłam odłożyć gitarę na jej miejsce.

- Zostaw mnie samą-

W odpowiedzi usłyszałam tylko dźwięk zamykanego okna. Wyjęłam z szuflady płytę swojego zespołu, włożyłam do odtwarzacza, nacisnęłam play i położyłam się na łóżku.

- Nadal go kochasz, prawda?-

- Nie-

- Możesz oszukiwać jego, siebie i innych, ale mnie nie oszukuj Rav. Dobrze wiem, że nigdy nie przestałaś go kochać-

- To po co głupio pytasz, skoro wiesz?-

- Bo czekam aż przyznasz się do tego-

- I co, mam wziąć gitarę, stanąć pod jego domem, zagrać mu romantyczną balladę i wyznać uczucia?-

- To w stylu taty a nie w twoim-

- Wiesz o co mi chodzi-

- Wiem. Nie będzie ci łatwiej, jeśli mu powiesz?-

- Daj spokój. On woli takiej jak Paige czy Kate-

- Czyli się wpasowujesz a nawet jesteś lepsza-

- Nie masz własnego życia?-

- Nie, twoje życie miłosne jest znacznie ciekawsze-

- Znajdź sobie dziewczynę przegrywie-

- To już cios poniżej pasa-

Walnął mnie poduszką a ja mu oddałam. Zaczęliśmy się nimi okładać jak dzieci aż w pewnym momencie spadłam z łóżka.

- Żyjesz siostra?-

Wybuchłam śmiechem widząc jego przerażoną minę.

- Hahaha.... żebyś... hahaha... widział... hahaha... nie mogę-

Dostałam takiego ataku śmiechu, że nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top