I hate you. I love you
Siedziałam właśnie w salonie rozkoszując się winem i spokojem, gdy odezwał się mój telefon.
Tak?
Zabili ją
Kto?
Łowcy a kto inny?
A dlaczego ma mnie to obchodzić?
Byłyście jak siostry
Byłyśmy
Po prostu przyjedź
I rozłączył się. Co mnie to niby ma obchodzić?
- Zniszczył mi moje życie i ja mam pojawiać się na jego zawołanie? Dobre sobie-
Prychnęłam pod nosem i upiłam wina. Tym też się nie upiję. Przez niego. Zmiażdżyłam kieliszek w dłoni i patrzyłam na rany, które po chwili zniknęły. To moje przekleństwo. Napisałam mu, że jestem w drodze i wyszłam z domu zamykając go za sobą. Wsiadałam do mojego Nissana i ruszyłam w drogę. Po godzinie minęłam napis „Beacon Hills". Dom słodki, dom. Wieki mnie tu chyb nie było. Zameldowałam się w hotelu i poszłam spać. Następnego dnia rano, za dzwoniłam do pracy, że wypadła mi ważna sprawa rodzinna i nie będzie mnie przez tydzień. Poszłam do łazienko wziąć prysznic i się przebrałam w szare jeansy, szary bezrękawnik, botki i kardigan. Teraz trzeba się wyluzować i nie zabić go a to będzie trudne.
- Hale!-
Zawołałam wilkołaka zjawiając się przed jego domem. Po chwili się łaskawiej zjawił.
- Mów co wiesz, bo nie mam wieczności na ciebie-
Jednak nie odezwał się słowem.
- Jak chcesz, ja wracam-
Odwróciłam się i miałam zamiar odejść, ale odezwał się.
- Ścięłaś włosy-
Zauważył.
- I przefarbowała, ale nie po to tu jestem-
- Pomożesz mi znaleźć tego, kto jej to zrobił?-
- Zrobię to dla niej a nie dla ciebie-
Skinął głową.
- Masz jakieś podejrzenia, jakoś trop. No cokolwiek?-
- Mam tylko jedną jej część-
- Łowcy...-
Wywarczałam. Nim cokolwiek powiedziałam zadzwonił mój telefon.
Coś poważnego się stało?
Uznałam, że pojadę do rodziny
Mogłaś powiedzieć, pojechał bym z tobą
Powinnam sama się tym zająć
Dobrze, uważaj na siebie
Ty też
- Nie sądziłem, że kłamiesz-
- Czasem trzeba. Teraz jadę pogadać z mamą, bo mam do nadrobienia-
Wyszłam z lasu i pojechałam prosto do rodzinne go domu. Na całe szczęście była tylko mama w domu. Zapukała do drzwi i czekałam aż otworzy. Trochę się denerwowałam mimo wszystko. W końcu drzwi się otworzyły. Uśmiechnęłam się do niej.
- Lily?-
- Cześć mamo-
Objęła mnie a ja po chwili ją.
- Tak bardzo tęskniłam. Opowiadaj co u ciebie. Chcesz coś zjeść? Może kawy?-
- Chętnie-
Weszłam do środka. Nic się nie zmieniło.
- Przyjechałaś na długo?-
- Jeszcze nie wiem, ale najpierw chce Ci coś ważnego powiedzieć-
- Będę babcia?-
- Mamo!-
- No co?-
Zapytała śmiejąc się.
- Może kiedyś. Pracuje jako lekarz w szpitalu-
- Moje gratulacje skarbie. Będziesz w naszym szpitalu pracować?-
- U świętego Bonawentury-
- To w San Jose-
- Tam mieszkam-
- A gdzie się zatrzymałaś? Twój pokój jest pusty-
Spoglądała na mnie z u śmiechem a ja nie umiałam powiedzieć jej nie i brakowało mi jej.
- Chętnie-
Naszą rozmowę przerwał telefon od szeryfa.
- Coś się stało?-
- Mam się stawić na przesłuchanie, ale nic więcej nie wiem-
- Jechać z tobą?-
- Nie trzeba. Odwiedzę cię jeszcze w szpitalu później-
Dałam jej buziaka w policzek i wyszłam. Pół godziny później stałam na komisariacie.
- Szeryf chciał mnie widzieć-
Oznajmiłam policjantce na recepcji.
- W jakiej sprawie?-
- Jakieś przesłuchanie. Lilianna McCall-
Skinęła głową i gdzieś poszła a ja usiadłam w oczekiwaniu aż przyjdzie. Mogłam go olać i teraz robić coś innego. Choćby siedzieć na dyżurze a byłoby ciekawiej to nie, siedzę na komisariacie i nie wiem, dlaczego. Może powrót w rodzinne strony to nowe przestępstwo?
Scott
- Ej stary, słuchasz mnie?-
Zapytał mnie Stiles.
- Tak-
- No to co powiedziałem?-
- Eee coś o zwłokach?-
- Mówiłem, że przesłuchują Dereka-
Wzruszyłem ramionami.
- Myślałeś o Allison?-
- Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że to...-
- Twoja siostra?-
Nic mu nie odpowiedziałem.
- To na pewno nie ona Scott-
- A skąd wiesz?-
- No Derek by chyba wam powiedział. Chociaż zdziwiło mnie jak nie rozpoznałeś go. Przecież jest mężem twojej siostry-
- Oni nie są razem-
- Jak to?-
Zapytał zaskoczony.
- Przecież wspominałeś, że jest zaręczona z jakimś Derekiem Hale. Widzieliśmy go ostatnio i to jest jedyny Derek, którego tu znam-
- Może masz rację, ale z tego co mama mówiła nie są razem-
Zaskoczyło go to co powiedziałem.
- Ale jak to? Nie zostaniemy najlepszymi wujkami na świecie?-
Wzruszyłem ramionami.
- Nie rób mi tego Scotty-
- To nie do mnie-
- Daj mi numer do Lily to ja z nią pogadam-
- Nie mamy z nią żadnego kontaktu od lat-
- Ode mnie na pewno odbierze-
- Jak chcesz-
Wzruszyłem ramionami i dałem mu mój telefon. Wybrał numer Lily i dał głośno mówiący.
Tu Lily. Nie odbieram, bo pewnie się uczę. Nagraj wiadomość a oddzwonię w wolnej chwili
I to by było na tyle.
- Mówiłem-
- No to zapytamy Dereka. Sam powiedziałeś, że jest wilkołakiem to może ją znaleźć-
- I jest mordercą-
- Słusznie-
- Cześć wam-
Ale ona piękna.
- Cześć-
Odpowiedział Stiles.
- Hej-
Odpowiedziałem jej.
- O czym gadacie?-
Zapytała uśmiechając się.
- O Lily-
- Kim jest Lily?-
- Moją siostrą-
Odpowiedziałem jej.
- Masz siostrę? Chodzi z nami na jakieś lekcje?-
- Nie. Jest starsza i pewnie gdzieś studiuje-
- Gdzieś? Nie wiesz, gdzie twoja siostra?-
- Nie mam z nią kontaktu od 5 lat-
- Oh, to przykre-
I objęła mnie.
Lilianna
Dopiero człowiek... wilkołak wraca do rodzinnego miasta i już jest zamieszany w jakieś morderstwo. Wieki nie widziałam Laury, ale przyjaźniłyśmy się, więc może coś wiem. Tak, włączyłam „Radio Wilk" i wiem wszystko o każdym żyjącym wilkołaku. Co robi, z kim żyje, jak sra czy sra i co je. Wróciłam do lasu i na moje nieszczęście był tam mój brat. Schowałam się za pobliskim drzewem i podsłuchałam ich rozmowę. Wyglądali jakby się kłócili. Scotty chciał już odejść, ale zmienił zdanie.
- Nie rozmawiałeś może ostatnio z moją siostrą?-
- A czemu bym niby miał?-
- No byliście blisko-
- Byliśmy-
Scott nic już nie odpowiedział tylko poszedł w swoją stronę.
- Nie wiedziałam, że kłamiesz-
- Czasem trzeba-
Odpowiedział mi.
- To twoja sprawa czy twój brat się dowie, nie moja-
- Lepiej, żeby nie wiedział-
- Skoro tu jesteś, pomożesz mi ją...-
- Tak-
Poszłam poszukać łopaty a potem wykopałam dół a Derek zajął się resztą z czym trochę też mu pomogłam.
- A mogłam siedzieć sobie na dyżurce albo przeprowadzać operację-
Mruknęłam.
- Zostałaś lekarzem?-
- Ta-
Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojego auta. Dobrze, że pod drodze wpadłam po alkohol. Podałam jedną butelkę wilkołakowi.
- Za Laurę-
Pozbyłam się kapsla i pociągnęłam solidnego łyka.
- Nie podoba mi się, że wmieszałeś w to mojego brata-
- Nie ja go ugryzłem-
- A wiesz kto?-
- Nie i przypuszczam, że to on zabił moją siostrę-
- No to świetnie. Po mieście biega jakiś Alfa i przemienia kogo chce w wilkołaka-
Derek
Staliśmy na werandzie rozmawiając o mojej siostrze i co zrobimy z tym wszystkim.
- I pomyśleć, że kiedyś spędzałam tu praktycznie każdy dzień bawiąc się z wilkołakiem-
Usiadła na schodach i napiła się piwa.
- Gdybym to wtedy wiedziała, uciekłabym od razu-
- Ale nie wiedziałaś-
- I dlatego teraz sama jestem wilkołakiem-
- Nie chciałem tego nigdy dla ciebie-
- Ani dla Paige?-
Nie odpowiedziałem a ona tylko skinęła głową.
- Jak sobie radzisz w pracy w czasie pełni-
- Nie przemieniam się w czasie pełni ani w innym czasie. W ogóle tego nie robię. Mam to pod kontrolą-
Wyjęła spod koszulki naszyjnik.
- To mi przypomina o przeszłości, przypomina mi czego nie chcę i żeby się nie poddawać i iść do przodu. To moja kotwica-
- To pierścionek zaręczynowy-
- Który mi dałeś. O tym też mi przypomina-
- Twój brat podziela twoje zdanie-
- W kwestii?-
- Bycia wilkołakiem-
- Nie dziwię mu się. Mieliśmy normalne życie a teraz nagle co pełnię zamieniamy się w potwory a ja dodatkowo raz w miesiącu. Każda dziewczynka o tym marzy. Tylko nie ja-
Dopiła swoje piwo i przez chwilę spoglądała gdzieś przed siebie.
- Widzimy się jutro Hale-
Wstała, wsiadła do auta i odjechała.
Scott
- Mamo?-
- Tak?-
- Lily wróciła?-
Zapytałem z nadzieją, że tak jest.
- Nie, przykro mi kochanie-
Słowo daję, że czuję jej ulubione perfumy.
- Ale powiedziałabyś mi, gdyby wróciła?-
- Oczywiście-
Uśmiechnęła się.
- To ja idę do szkoły-
- Uważaj na siebie-
Zabrałem torbę , wyszedłem z domu i rowerem pojechałem do szkoły.
- Siema stary-
- Siema-
- Wszystko gra?-
- Mam wrażenie, że mama mi czegoś nie mówi-
- To znaczy?-
- Zszedłem do kuchni i czułem perfumy Lily-
- Może ci się wydawało. Tęsknisz za nią, więc nic dziwnego-
- Ale pachniało tak jakby chwilę przed moim zejściem stała w kuchni-
- Scott, to twoja wyobraźnia. Lily nie ma w mieście a ty po prostu za nią tęsknisz i zastanawiasz się czy tamta dziewczyna to nie ona-
- Może masz rację-
Dostrzegłem na korytarzu Lydie i Allison w towarzystwie jakiegoś kolesia.
- Lydia przedstawia cię znajomym?-
Zapytałem podchodząc do niej.
- Jest taka miła-
- I czemu to robi?-
- Bo może wie, jak to jest być nową w szkole?-
Odzyskała marynarkę?
- Skąd to masz?-
- Była w mojej szafce. Pewnie Lydia znalazła ją po imprezie i zna mój kod do szafki-
- A może ktoś jej ją dał-
- Niby kto? Twój przyjaciel Derek?-
- Nie jest nim. Rozmawialiście wczoraj?-
- Nie jakoś-
- Co mu powiedziałaś?-
- Jaa muszę iść-
Odwróciła się i poszła a ja opuściłem szkołę i pojechałem do Dereka.
- Derek! Derek!-
Zaraz, znowu ten zapach i jeszcze jakiś. Co to za dziwny kopiec? Usłyszałem kroki, wiec się odwróciłem.
- Trzymaj się od niej z daleka! Ona o niczym nie wie!-
- A jeśli wie? Stiles wpisze w gogle słowo wilkołak i już wszystko ogarniasz? Zrozum Scott, ja cię pilnuje. Pomyśl co może się stać. Jesteś na boisku, zalewa cię agresja i przemieniasz się na oczach wszystkich. Twojej mamy, kolegów-
Zniszczył siatkę od mojego kila do lacrosse i zniknął. Wróciłem do domu. Zadzwoniłem do Stiles'a a ten wpadł do mnie jak burza.
- Co znalazłeś? Gdzie to jest? Tak choruję na ADHD-
- U Dereka coś jest-
- Żartujesz? Co?-
- Coś pod ziemią. Czułem woń krwi i perfumy mojej siostry-
- To wspaniale. Znaczy źle. Czyją krew?-
- Nie wiem, ale jak się dowiem, Derek pójdzie siedzieć. Później pomyślimy, jak grać i się nie przemieniać, bo nie zamierzam odpuszczać-
Udaliśmy się do szpitala a ja wkradłem się do kostnicy. Odnalazłem lodówkę z jedną połową tej dziewczyny, na którą trafiliśmy i otworzyłem ją. Zapach krwi, który czułem u Dereka się zgadza z tym, więc to on. Wróciłem do Stiles'a i wyrwałem mu gazetkę, którą czytał.
- Boże Święty-
- Zapach się zgadza-
- Jesteś pewien?-
- Tak-
- A twoja siostra?-
- Dowiemy się-
- Wiec ma zakopaną u siebie drugą połowę ciała-
- Mamy dowód, że ją zabił-
- A robisz to, bo chcesz powstrzymać Dereka, czy żeby grać?-
- Tam były ugryzienia Stiles. Ugryzienia i czułem perfumy mojej siostry-
- W takim razie potrzebujemy łopaty-
Zabraliśmy co trzeba i pojechaliśmy odkopać dowód. Mieliśmy szczęście, że go niema.
Lilianna
- Serio? Powiedziałeś mu, że go pilnujesz?-
- A co miałem powiedzieć? „Ej Scott, twoja siostra jest u mnie, jest wilkołakiem i może cię wyszkolić"-
Nic nie odpowiedziałam.
- Dobra, ja wracam. Nic tu po mnie-
- Odwiozę cię-
I wyszedł. Jasne, nie ma problemu. Możesz mnie odwieźć. Wyszłam przed dom. Okay, zmieniłam zadnie. Dam się przewieźć tym ślicznym Camaro.
- Wsiadasz?-
- Ta już idę. Nie marudź-
Wsiadłam i odjechaliśmy.
- Masz zamiar mu powiedzieć?-
- Nie. Pomogę ci i wracam do San Jose, do swojego życia. Ej, do mojego domu to nie w tę stronę!-
- Wiem-
- No to zawróć?-
- To zwykła przejażdżka, nie porwanie-
- No nie wiem-
W sumie nie ma źle. W końcu odstawił mnie do domu. Od razu poszłam spać.
- Lily-
Usłyszałam jakiś szept nad uchem a potem ktoś mną potrząsnął.
- Lily-
Otworzyłam oczy.
- Serio?-
- Nie odbierałaś-
- Widocznie miałam powód. Mów czego chcesz zanim cię wywalę przez okno-
Ale nic nie odpowiedział.
- Zaraz zejdę na dół. Idź sobie-
Wyszedł oknem a ja wstałam i poszłam wziąć prysznic. Włożyłam szare spodnie z dziurami na kolanach, bordową bluzę i czarne trampki. Spięłam włosy i zeszłam na dół po drodze zabierając jabłko.
- Od kiedy ty się tak ubierasz?-
- Jestem lekarzem to mam biegać w szpilkach?-
- Zawsze mówiłaś, że będziesz najładniej wyglądającą lekarką w szpitalu-
- Coś sugerujesz?-
- Nic-
- To siedź cicho, bo sam będziesz sobie z tym radzić-
Scott
Został wyprowadzony przez policjantów z domu a za nim jakaś dziewczyna. Ma wspólniczkę? Jakaś znajoma się wydaje i te perfumy... Nie, to jest nie możliwe. Poza tym Lily ma brązowe włosy i w życiu by nie ubrała się tak, ale jest podobna do mojej siostry i te perfumy. W sumie pewnie wiele dziewczyn je używa. Stiles chyba oszalał.
Stiles
Wsiadłem do radiowozu i chciałem się skonfrontować z Derekiem, ale zaskoczyło mnie podobieństwo jego towarzyszki do siostry Scott'a.
- Wyglądasz jak siostra mojego kumpla-
Powiedziałem do dziewczyny.
- Bo nią jestem-
- Znam Lily. Ona ma długie i brązowe włosy a poza tym zawsze zachwycała swoim ubiorem-
- A czego oczekujesz po lekarzu? Mam chodzić po szpitalu w szpilkach i sukienkach? Chyba logiczne, że taki strój jest wygodniejszy-
- No w sumie mama Scott'a też chodzi wygodniejszych ciuchach-
- Wiem, jak ubiera się moja mama Mieciu-
- Sskąd...-
- Skąd znam twoje imię? Powiedziałeś mi kiedyś-
- Ale...-
- Ale co?-
- Myśleliśmy, że to ty, no, że ta dziewczyna to ty-
- Lepsze by to było niż siedzenie obok niego-
Spojrzała gniewnie na Dereka.
- Wyjaśnię ojcu, że to pomyłka i po sprawie-
- Stiles, on nie uwierzy. Próbowałam. Ani słowa mojemu bratu, jasne?-
Pokiwałem głową i chciałem coś więcej powiedzieć, ale zostałem wyciągnięty z radiowozu.
- Stiles?-
- Cześć tato. Co słychać?-
- Co tam robiłeś?-
- Eee chciałem wiedzieć czemu zabili tamtą dziewczynę-
- Powinieneś być ze Scott'em w szkole a nie tutaj-
- Ale...-
- Do szkoły-
Poszedłem do swojego jeepa i pojechaliśmy do szkoły.
- Ta dziewczyna wyglądała jak Lily-
Odezwał się Scott.
- Tak? Nie zauważyłem-
Skłamałem.
- Nie przyjrzałeś się jej-
- Nie jakoś. Chciałem tylko nawrzucać Derekowi-
- Na pewno?-
Zatrzymałem się pod szkołą, wysiadłem, zabrałem torbę i poszedłem do szkoły.
- Stiles! Zaczekaj!-
Ignoruj go. Obiecałeś Lily. Nie zawiedź jej.
- Ej stary, co jest?-
Ale jak? Kiedy? Ano tak pewnie wilcza rzecz.
- Muszę iść coś załatwić-
- Stiles-
- Hejka-
Allison spadłaś mi z nieba.
- Scott cię szukał-
- Naprawdę?-
- Taaak, chciał z tobą pogadać... o was-
Uśmiechnąłem się do niej a ona spojrzała na Scotta.
- Naprawdę?-
- Nie, znaczy tak, znaczy... Stiles coś przede mną ukrywa i się zasłania tobą-
No to pozamiatane. Może Lily mnie nie zabije ani Derek. Teraz oboje na mnie spoglądali wyczekująco.
- Ale ona mnie zabije i Derek też-
- Jest w więzieniu-
To jak wyjdą mnie zabiją. Jestem tego pewien.
- Kto cię zabije Stiles?-
Nie pomagasz Allison.
- Chętnie bym powiedział, ale właśnie się lekcja zaczęła-
I zmyłem się do klasy. Było blisko. Jednak dalej próbowali to ze mnie wyciągnąć, ale obiecałem i się nie wygadam. W końcu lunch to może mi odpuszczą. Usiedliśmy razem a dodatkowo dosiadła się Lydia, Jackson i Danny. Z jakiegoś dziwnego powodu gapili się na mnie.
- Co? Mam coś na twarzy?-
- Podobno ukrywasz coś przed Scott'em-
Odezwała się Lydia.
- Pewnie szpetną dziewczynę-
Nieśmieszne Jackson.
- Nie mam dziewczyny-
- Ale coś ukrywasz-
Zauważyła Lydia.
- Nie wiem o czym mówicie-
- Jesteśmy kumplami-
Ale cenie swoje życie.
- No cóż, to pewnie i tak nudna i nie warta informacja nerda. Szkoda czasu na to-
- Lily nie jest nudna-
- Lily? Co z nią?-
Ups.
- Scott ma zwidy i widzi wszędzie swoją siostrę-
A to akurat prawda.
- Oh Scotty-
Uratowany przez Allison.
- Widziałem bardzo podobną dziewczynę do niej. Właściwie to jestem prawie pewien, że to ona-
Bo to ona.
- Stiles miał szansę się lepiej przyjrzeć i nie chce mi powiedzieć-
- Jeśli mnie zabije to słowo daję, że będę cię nawiedzać Scott-
- Ale duchy nie istnieją-
Zamilcz Jackson.
- Tak, to byłą twoja siostra-
- Ale Lily nie ma różowych włosów-
- Ma. Jest też lekarzem i nienawidzi Dereka-
- Kto to Derek?-
Serio Lydia?
- Nikt. Lily kazała mi nie mówić tobie, ale nie wiem, dlaczego a teraz jeśli się dowie, że wiesz zabije mnie-
- Przecież cię lubiła-
- Nie widziałeś jej mordu w oczach-
- A kim jest Lily?-
- To moja starsza siostra-
- Ooo pamiętam ją. Świetnie się ubierała i była fajna. Lubiłam ją-
- No teraz się tak nie ubiera-
Jestem martwy.
- Musimy to odkręcić-
- Ona nie chce, żeby odkręcać. Chyba mój tata ma jej nie wierzy-
- Niby czemu? Lubił ją-
- A skąd ja mam to wiedzieć?-
- Nie mówił ci?-
- Nie, ja nawet nie wiedziałem, że nie jest z Derekiem-
- To kim jest ten Derek?-
Zapytała ponownie Lydia.
- Na serio? Mówiłem ci przecież-
- Widocznie zapomniałem albo uznałem za kiepski żart-
Lilianna
- Teraz jeszcze bardziej cię nienawidzę Hale-
- Nie musisz się powtarzać. Wypomniałaś mi to już jakieś sto razy-
- To będzie sto jeden-
- Jak ja mogłem cię lubić kiedykolwiek?-
- Wierz mi sama sobie zadaje to pytanie od lat-
Usiadłam pod ścianą i przymknęłam oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top