8.

-Mamo, możesz mnie teraz zawieźć? - spytał szatyn wchodząc do salonu.

-A gdzie mój braciszek się wybiera? - spojrzała na niego zaciekawiona Lottie.

-Harry, zaprosił mnie na obiad do siebie. - wzruszył ramionami.

-Harry? Czy wy coś ze sobą kręcicie?

-Lottie! Harry pomaga mi tylko przerwać połączenie, nic więcej. - wywrócił oczami. - Chodź już mamo. - westchnął i wyszedł na dwór aby tam poczekać na Jay.

Chwilę później kobieta wyszła z domu i wsiadła do auta co po chwili zrobił również szatyn. Cała droga zajęła im kilkanaście minut po czym gdy dotarli na miejsce szatyn pożegnał się z mamą i podszedł do drzwi. Zapukał a po chwili otworzył mu brunet w samych bokserkach i roztrzepanymi włosami.

-Chyba przyszedłem nie w porę. - powiedział zawstydzony.

-Nie, nie. Chodź do salonu ja za chwilę przyjdę. - uśmiechnął się. Louis skrępowany wszedł do salonu i usiadł na kanapie. Usłyszał jak Styles żegna się z kimś w korytarzu i idzie w jego stronę. Wziął głęboki oddech i popatrzył w jego stronę.

- Nie chciałem wam przeszkodzić, chyba musimy po prostu wymienić się numerami telefonów. - zaśmiał się nerwowo.

-Trochę straciłem rachubę czasu. - uśmiechnął się. - Ale chodź, pomożesz mi z obiadem. - złapał go za rękę prowadząc do kuchni, a Louis skrzywił się wyobrażając sobie to co mógł robić wcześniej ta ręką.
- Myłem ręce, spokojnie. - zaśmiał się widząc jego mine.

Louis pokręcił głową i poszedł posłusznie za nim. Styles wyciągnął wszystkie potrzebne składniki na obiad i poprosił szatyna o pokrojenie warzyw.

-Znalazłeś w końcu omege? - spytał szatyn przez co Harry się zmieszał.

-Nie, po prostu wiesz, jestem chłopakiem. - zaśmiał się cicho. - I nie umiem długo wytrzymać bez zbliżenia. - podrapał się po głowie.

-Rozumiem. - szatyn zaśmiał się i pokrecił lekko głową. - Tak ostatnio myślałem czy nie moglibyśmy już dzisiaj powtórzyć tego procesu?

-No nie wiem. - westchnął. - To może być trochę niebezpieczne przez ten wspólny pociąg do siebie. Możemy tego spróbować przy tych ostatnich, okej? - uśmiechnął się do niego.

-No dobrze. - pokiwał głową. - Co z nimi zrobić? - pokazał na pokrojone warzywa.

-Wrzuć na patelnię. - wyciągnął z szafki patelnię kładąc ją na palniku.
Szatyn zrobił to co powiedział mu brunet i podjadł z patelni pomidora. - W takim razie panu juz dziękujemy. - zaśmiał się brunet widząc jak Louis podbiera warzywo i odciągnął go od kuchni. - Musimy mieć co zjeść na obiad.

-Ale to był jeden kawałek pomidora. - zaśmiał się.

-Jeden, który widziałem. - posadził go na krześle. - Teraz już sobie sam poradzę. - uśmiechnął się i wrócił do blatu. Wyciągnął z szafki fartuch i założył go szybko na siebie.

-W takim razie co dzisiaj serwuje szef kuchni.

-Pierś z kurczaka z warzywami. Mam nadzieję że lubisz, bo zapomniałem zrobić zakupów.

-Lubie. - zaśmiał się. Oparł brodę na dłoni i przypatrywał się brunetowi.

Chwilę później alfa położył na stole dwa talerze i usiadł obok Louisa. Ten zaczął powoli jeśli obiad patrząc w talerz. Między nimi była lekko krępująca cisza, chociaż ona krępowała chyba tylko szatyna, bo Harry spokojnie jadł obiad patrząc z uśmiechem na omegę. Styles kilka minut później wstał od stołu i zabrał naczynia.

-Masz ochotę na herbatę? - brunet uśmiechnął się, a Louis pokiwał ochoczo głową no bo herbaty akurat nigdy by sobie nie odpuścił.

-Chociaż w sumie, niedługo powinien już iść.

-Odwiozę cię. - uspokoił go po czym zrobił dwa duże kubki czarnej herbaty. - Chodź do salonu. - ruszył do wspomnianego miejsca i postawił dwa naczynia na stole. Podszedł do okna zasuwając żaluzje i usiadł na kanapie uprzednio biorąc do ręki pilot.

Omega usiadła zaraz obok niego i oparła się lekko o podłokietnik. Spojrzał na telewizor, który chwilę wcześniej się włączył i patrzył jak alfa wybiera film.

-Zostaw to. - powiedział gdy zobaczył na ekranie bajkę "Film o pszczołach."

-Prosze. - brunet zaśmiał się i podgłosił. Ułożył się wygodniej na kanapie i wziął do ręki kubek z parującą cieczą. - Lubisz bajki czy akurat ta to wyjątek?

-Wszystkie lubię. - zarumienił się lekko. Brunet zaśmiał się cicho i pokiwał głową. - Chyba, że ty nie lubisz, to możemy przełączyć.

-Nie, nie, oglądaj. Muszę się przyzwyczaić do bajek skoro chce mieć kiedyś dziecko. - wzruszył ramionami i upił łyka. Szatyn pokiwał głową w zrozumieniu i powrócił do oglądania.

Harry obserwował go mrużąc oczy. Zastanawiał się dlaczego taka cudowna omega miała takie przeżycia. Do tej pory nie widział w nim żadnych wad, miał piękne ciało, był bardzi pomocny. Dziwił się, że Jake go zostawił. Tak naprawdę to Styles nigdy nie ujawnił się jako osoba homoseksualna, jednak z czasem sam odkrył u siebie pociąg do obu płci.
Westchnął cicho, bo on pomimo, że szuka omegi bez względu na płeć nadal jej nie znalazł, a jeśli ktoś mu się podobał to zawsze dostawał kosza.
Louis popatrzył na niego i widząc wzrok alfy na sobie skrepowany poprawił się na kanapie i wziął kubek z herbatą. Harry pokrecił ledwowidocznie głową i odłożył naczynie na stół gdy bajka się skończyła.

-Odwieziesz mnie? - spytał od razu szatyn.

-Nie zostaniesz na noc? - spojrzał na zegarek. - Jest już dosyć późno, a mi to nie przeszkadza.

-Ale jesteś pewny? Nie chce ci przeszkadzać.

-Przecież sam Ci to zaproponowałem. - zaśmiał się cicho. - Tak naprawdę to też dlatego, że nie chce mi się ciebie odwozić. - wzruszył ramionami.

-No dobrze, ale musisz mi dać jakieś ubrania.

-Za chwilę ci jakieś dam. - wstał z kanapy i poszedł na górę. Wrócił, że złożonymi ubraniami i położył na stole. - Pewnie będą za duże, bo jesteś bardzo mały. - zaśmiał się.

-Jestem omegą, mam prawo być mały. - zachichotał.

-No tak, tak. Ja nic nie mówię. - wzruszył ramionami i ponownie usiadł na kanapę.

-Gdzie masz łazienkę? - szatyn wstał i wziął w rękę ubrania.

-Drugie drzwi po lewo na górze.

-Okej. - uśmiechnął się do niego lekko i poszedł szybko na górę. Napisał mamie sms, że nie wróci na noc i wziął szybki prysznic. Zostawił swoje ubrania na grzejniku i zszedł na dół.

-Chodź, pokażę Ci gdzie będziesz spać. - wstał i zaczął kierować się na górę. Szatyn ruszył od razu za nim. Alfa otworzyła drzwi do nie dużego pokoju i przepuścił Louisa w drzwiach.

-Dziękuję. - uśmiechnął się do niego lekko i usiadł na łóżku.

-W razie czego krzycz. - zażartował i wyszedł z pokoju. Gdy ten zamknął drzwi szatyn położył się na łóżku i zamknął oczy, chwilę później zasnął.

Obudził się następnego dnia wczesnym rankiem i po przeciągnieciu się zszedł na dół. Zauważył tam chodzącego szybko bruneta, który rozmawiał z kimś żywo przez telefon. Gdy tylko zobaczył omege po krótkim pożegnaniu podszedł do niego.

- Louis, ja wrócę do domu za kilka godzin. Musisz tutaj zostać, nie chciałem żeby tak wyszło ale dostałem pilny telefon. Do zobaczenia! - krzyknął na koniec i wybiegł z domu.

Zdezorientowany szatyn otworzył usta patrząc na drzwi. Nie miał pojęcia co się właśnie stało. Harry zostawił go samego u siebie w domu i kompletnie nie wiedział co ma tutaj robić. Znali się kilka dni, nie wiedział nawet co może tutaj dotknąć. Westchnął i podszedł do drzwi zamykając je. Postanowił najpierw zrobić sobie kawę, a dopiero później pomyśleć co powiniem zrobić. Razem z parującym kubkiem usiadł na kanapie w salonie i włączył telewizor.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈

Tak sobie myślę czy nie zrobić jakiegos małego maratonu na 200 obserwujących 🤔❤️

Miłego dnia! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top