32.
Kilkanaście minut później byli już w szpitalu. Na korytarzu stali podekscytowani Liam i Zayn.
-I co z Niallem? Dlaczego nie jesteście z nim? - spytał od razu szatyn.
-Ostatnie badania kontrolne, poród przebiegł szybko bez komplikacji. - uśmiechnął się mulat z ulgą na twarzy.
-Tak się cieszę. - uśmiechnął się i przytulił bruneta.
-A jaka płeć? - spojrzał na nich Harry.
-Dziewczynka. - odparł dumny Liam.
-Gratuluję. - uścisnął mu dłoń.
-Ale pomimo że została zapłodniona przez dwie alfy to i tak jest omegą. - zaśmiał się. Chwilę później z pokoju wyszedł lekarz, który poinformował zestresowanych ojców, że z ich dzieckiem wszystko w porządku i dowolone są krótkie odwiedziny. Pierwszy wszedł szatyn aby zapytać się swojej omegi czy czuje się wystarczająco dobrze na odwiedziny ich wszystkich. Dopiero gdy upewnił się, że z blondynem wszystko w porządku weszli wszyscy.
Na łóżku leżał Niall, który pomimo że wyglądał na wykończonego uśmiechał sie trzymając swoje dziecko w ramionach.
-Moja kochana omega. - szepnął mulat podchodząc do niego i całując w nadal lekko spocone czoło.
-Nie sądziłem, że to będzie takie ciężkie, ale nie żałuję. - odparł i podał wilczka Liamowi od razu do niego poszedł Harry, który zaczął się zachwycać maluszkiem. Louis usiadł przy łóżku i złapał blondyna za rękę. Obydwoje bardzo się dogadywali i szatyn cieszył się, że go poznał.
-Jak się czujesz? - popatrzył na niego.
-Zmęczony, cholernie ale szczęśliwy. Ona jest taka śliczna. - odparł.
-To bedzie malutka Annabelle. - usłyszeli głos bruneta przez co zdziwili się.
-Wybraliście jej już imię? - Niall spojrzał na swoje alfy.
-W sumie to Zayn przed chwilą wybrał, ale tobie chyba też podobał się ten pomysł wcześniej. - uśmiechnął się lekko szatyn.
-Bardzo mi się podoba, pasuje do niej. - spojrzał na dziewczynkę.
-Myślę, że powinieneś teraz odpocząć. - stwierdził Louis widząc jak blondynowi zamykają się oczy ze zmęczenia.
-Tak to dobry pomysł. - obok łóżka pojawił się Zayn. - Odwaliłeś dzisiaj kawał dobrej roboty. - pocałował go w czoło.
-Jak przyjdę do domu to od razu wpiszę Annabelle do watahy. - powiedział Styles oddając dziewczynkę Liamowi. - Tylko co z nazwiskiem?
-Z racji tego, że Zayn jest bardziej uległą alfą, będzie miała na nazwisko Payne-Malik. - zadecydował Niall.
-Dobrze - uśmiechnął się. - W takim razie spokojnej nocy. Chodź Lou. - złapał swoją omege za rękę. Szatyn pożegnał się jeszcze z wszystkimi po czym obydwoje wyszli z sali.
Wrócili do domu rozmawiając trochę o niemowlęciu, a gdy tylko się w nim znaleźli Harry ruszył do swojego biura aby wpisać dziewczynkę do watahy. Szatyn w tym czasie poszedł do sypialni i po długim odprężającym prysznicu położył się w łóżku. Chciał poczekać na swojego narzeczonego, bo w jego ramionach zawsze zasypiało mu się lepiej, ale nie wiedział ile mu to zajmie.
-Harry! - krzyknął z sypialni czekając na jakąś odpowiedź, jednak zdziwił się bardzo gdy odpowiedziała mu cisza. Ich dom nie był aż tak duży że brunet by go nie usłyszał. Poczekał chwilę, ale gdy ten wciąż nie przychodził postanowił iść do jego gabinetu. Wszedł powoli i zaśmiał się cicho widząc, że alfa śpi z opartą głową na biurku. Podszedł do niego i włożył mu palce w loki.
-Hazz, nie śpij. - pociągnął za nie lekko.
-Hmm? - mruknął.
-Chodź do sypialni. - po tych słowach wciąż nieprzytomny brunet podniósł się i poszedł do pokoju. Omega pomógł mu się rozebrać i chwilę później obydwoje położyli się w łóżku. Alfa przyciągnął go do swojego torsu i wsadził nos w jego włosy zaciągając się jego zapachem.
-Dobranoc. - przytulił go mocno a chwilę później zasnął.
Następnego dnia pierwszy obudził się brunet, który gdy tylko zobaczył że omega jeszcze śpi postanowił go nie budzić. Wiedział, że ten może być na niego zły gdy wstanie zbyt późno jednak nie miał sumienia go budzić widząc jego spokojną twarz. Uważał że szatyn w tym momencie wyglądał jak anioł gdy lekkie promienie wiosennego słońca padały na jego twarz.
Po tym jak skończył przyglądać się narzeczonemu postanowił wstać i pójść z Remmym na długi spacer, wiedział że był mu to w winny ponieważ pies od kilku dni wychodził tylko na ogród lub na krótki spacer gdy on lub Louis szli rano do sklepu świeże pieczywo.
Założył dla siebie dresy i koszulkę nie przejmując się swoim wyglądem po czym zszedł na dół. Kilka minut później wychodzisz z psem z domu i Skierował się w stronę parku wiedząc jak zwierzak lubi to miejsce. Gdy tylko dotarł na miejsce usiadł na ławce i po upewnieniu się że w pobliżu nie ma żadnego małego dziecka spuścił psa ze smyczy. Wiedział że to nie było zbyt odpowiednie jednak miał pewność że ten pobiega trochę wokół niego a później będzie po prostu chodzić po trawniku ciesząc się zielenią nie zwracając uwagi na ludzi chodzących wokoło. Po godzinie psiak zaczął już sapać ze zmęczenia więc postanowił wrócić do domu.
Gdy wyszli na korytarz ściągnął psu smycz i poszedł do kuchni nalać mu do miski wodę. Wystawił sobie wodę na herbatę gdy usłyszał kroki na schodach. Uśmiechnął się szeroko w drzwiach pojawił się szatyn.
-Cześć skarbie - podszedł do niego i pocałował w czoło wiedząc że ten jeszcze nie do końca kontaktuję.
-Hej - uśmiechnął się wtulając w jego tors.
-Co tak wcześnie? - spojrzał na zegarek który wskazywał dziewiątą i położył dłonie na jego biodrach.
-Nie jest wcześnie, ale musiałem iść po prostu do toalety i zdziwiłem się że ciebie nie ma.
-Poszedłem rano z Remmym na spacer. Należał mu się, bo ostatnio trochę to zaniedbałem.
-Wiem, robił się bardzo niespokojny. - uśmiechnął się i pocałował go w brodę.
-Więc uważasz, że jak ktoś otrzymuje za mało uwagi to robi się niespokojny? - uniósł brew.
-Przynajmniej tak mi się wydaje. - wzruszył ramionami.
-To chyba muszę się zrobić niespokojny. - mruknął.
-Tobie tego ostatnio nie brakuje. - wywrocil oczami.
-Uważasz, że gdy odsłonisz kolano niczym zakonnica to mnie to zadowoli? - zaśmiał się.
-Zobaczymy co będziesz mówił gdy ci nawet kolana nie będę odsłaniał. - prychnął po czym odsunął się gdy woda zaczęła się gotować.
-Dobra, dobra. Przecież wiesz że żartuję. Tylko ty potrafisz mnie tak zadowolić. - podszedł do niego i zaczął jeździć lekko nosem po jego szyi. - A w szczególności twoje usta. - mruknął.
-Zboczeniec. - zalał sobie herbatę i odsunął się od niego. - Idziemy za trzydzieści minut do Nialla, teraz nawet nie ma czasu na takie coś.
-Skarbie, dobrze znam twoje możliwości. - zaśmiał się przez co szatyn pokrecił głową i z uśmiechem na ustach upadł na kolana.
🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziału przez co połowa z was pewnie nawet nie wie co czytała, ale wattpad mnie nie lubi i postanowił mi usunąć wszystko co napisałam i musiałam pisać od nowa😑
Miłego dnia! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top