31.
-Harry. - szatyn wszedł do gabinetu alfy. - Widziałeś Remmy'ego? Szukam go po całym domu i nigdzie go nie ma. - powiedział lekko zmartwiony.
-Jest ze mną. - odjechał krzesłem od biurka i pokazał na szczeniaka, który spał na jego kolanach.
-Czyli znalazłeś sobie już kogoś innego, kto siedzi na twoich kolanach gdy pracujesz? - uniósł brew uśmiechnięty.
-On sam tu wskoczył. Osobiście bardziej lubię gdy ty tu siedzisz. - wciągnął do niego rękę nakazując aby omega do niego podszedł co ten od razu zrobił. Alfa złapał go za szczękę i przyciągnął lekko w swoją stronę całując.
-Kiedy skończysz? Obiad jest prawie gotowy a z tego co widzę masz jeszcze masę papierów. - spojrzał na bałagan na jego biurku.
-Już kończę, połowa z tych papierów jest już dawno uzupełniona, ale jedna alfa się żeni i przenosi się do innej watahy. - westchnął.
-A to nie jest tak, że omega powinna do niego się wprowadzić?
-Niby tak jest, ale tam ma zapewnioną pracę u ojca swojej omegi, więc nie będę go trzymał. - wzruszył ramionami.
-Rozumiem. W takim razie gdy tylko skończysz to zejdź na dół. - dał mu lekkiego buziaka i wyszedł z gabinetu. Harry skończył szybko uzupełniać papiery i zszedł na dół gdzie przy kuchence stał szatyn mieszając łyżką w garnku. Podszedł do niego i położył dłonie na biodrach całując w szyję.
-Pysznie pachnie. - mruknął mu do ucha przez co omega uśmiechnął się.
-Krem z pomidorów. - wyłączył palnik i odwrócił się w jego stronę. - Tylko musisz jechać do sklepu po grzanki bo zapomniałem kupić. - uśmiechnął się słodko.
-Pojadę. - westchnął ostatecznie i odsunął się od niego.
-Najlepiej z jakimiś przyprawami i szybko!
-Już ide, nie gorączkuj się. - ubrał się i wyszedł z domu.
Louis nalał krem do dwóch misek i położył na stole nucąc jakąś piosenkę, którą usłyszał rano w radio. Kilka chwil później do domu wrócił Styles i położył na blacie reklamówkę z zakupami.
-Wysłałem cię do sklepu po jedną rzecz a ty wróciłeś z całą torbą. - pokręcił głową.
-Kupiłem kilka słoików masła orzechowego i trzy paczki muffinek, planuje dzisiaj zrobić miły wieczór w łóżku oglądając telewizje, a obydwoje uwielbiamy słodycze. - wzruszył ramionami.
-Dobra, schowaj to i daj mi grzanki. - wyciągnął do niego rękę a alfa podał mu jedno opakowanie. Szatyn wziął je od niego i wsypał po trochu do obu talerzy. Usiadł przy stole i poczekał aż jego partner usiądzie. Zjedli powoli obiad co chwilę śmiejąc się z siebie nawzajem. Omega uwielbiał swoje życie, to że zachowywali się jakby byli już kilkanaście lat po ślubie, a nie kilka miesięcy po zaręczynach zupełnie mu nie przeszkadzało. Lubił tą rutynę w ich życiu, miał trochę więcej obowiązków jako luna, ale nie było to zbyt męczące.
-Chodź się położyć, jutro to posprzątamy. - brunet złapał swojego narzeczonego za rękę i pociągnął w stronę sypialni, wcześniej biorąc wszystkie słodycze z szafki i dwie łyżeczki.
-Jak długo to planowałeś? - zaśmiał się.
-Szczerze? Zaplanowałem to gdy zobaczyłem promocje na masło orzechowe. - wszedł do sypialni i położył wszystko na szafce. Ułożył się wygodnie na łóżku i pociągnął omege tak, że siedział między jego nogami i opierał się plecami o jego klatkę piersiową.
-Nogi ci zdrętwieją. - odezwał się szatyn wtulając lekko w jego tors.
-Wtedy zmienimy pozycje. - owinął rękę wokół jego talii.
Wziął do ręki pilot i włączył jeden z filmów Tima Burtona. W połowie filmu Harry otworzył jedna paczkę muffinek przez co został obdarzony zdenerwowanym wzrokiem szatyna przez to że hałasował. Nałożył na łyżeczkę masło orzechowe po czym rozprowadził je po wierzchu jednej ze słodkości.
-Otwórz buzię. - szepnął do omegi przykładając mu do ust muffinkę, ten chętnie to zrobił i ugryzł duży kawałek ciasta.
-To jest pyszne. - zachwycił się mniejszy.
-Wiedziałem co robię. - uśmiechnął się dumny.
Obydwoje zjedli po dwie muffinki i włączyli kolejny film. Czasami zachowywali się jak para nastolatków. Potrafili przeleżeć cały dzień w łóżku ciesząc się swoją obecnością i nie zwracając uwagi na codzienne obowiązki. Louisowi teraz nawet było wstyd za jego wcześniejsze zachowanie, bo gdyby wiedział jak tak naprawdę wyglądałoby jego życie z Harrym to nigdy nie starałby się i względy innej alfy.
-Nad czym tak myślisz? - mruknął brunet cslujac go w znak połączenia.
-Nad tym jak bardzo cię kocham. - usmiechnął się do niego. Alfa uśmiechnął się i przygryzł lekko skórę na jego szyi.
-Ja ciebie też kocham. - popatrzył mu w oczy.
-Skoro masz już taki dobry humor, to musimy porozmawiać. - zmienił pozycje tak, aby siedzieć przodem do swojego narzeczonego. - Chce zacząć pracować w kawiarni niedaleko domu. - odparł.
-Louis, mówiłem Ci już coś na temat pracy. - westchnął, męczył go już ten temat. Rozumiał, że omega chce pracować i to było zrozumiałe, jednak zaborczość jego alfy nie pozwalała na to.
-Wiem, że nie chcesz, ale ja chce i zdania nie zmienię. Jestem twoim narzeczonym i nie mam zamiaru zarywać do innego alfy. - wywrócił oczami.
-Louis, ale wiesz że innych nie będzie to obchodzić. - warknął i przyciągnął go bliżej siebie.
-Teraz to i tak za późno, złożyłem już papiery. - uśmiechnął się słodko i dał mu buziaka. Brunet zamknął oczy i wypuścił powietrze nosem.
-Dobrze, skoro i tak nie mam nic do gadania to idź to tej pracy, ale jesli poczuje na tobie zapach innej alfy. - nachylił się nad nim przez co szatyn zmuszony był położyć się na łóżku. - To dowiesz się co to znaczy zdenerwowana alfa.
-Ale Hazz, tam może pracować jakaś alfa i nawet przez przypadek może zostawić na mnie swój zapach. - wywrócił oczami.
-W takim razie musisz uważać skarbie. - zaśmiał się i wyszedł z sypialni.
-Harry! - szatyn zaśmiał się i pobiegł za nim.
-Dobra, dobra. - zgarnął omege w swoje ramiona. - Możesz tam pracować, ale pamiętaj, że będę przychodził od czasu do czasu.
-Obraziłbym się gdybyś tego nie robił. - pocałował go lekko. - A teraz zróbmy już kolacje. - odsunął się i poszedł do kuchni.
-To w takim razie co dzisiaj serwujesz? - alfa stanął przy blacie.
-Jajecznica? - bardziej spytał niż stwierdził. - Nie chce mi się robić kolacji.
-W takim razie niech będzie jajecznica. - brunet otworzył lodówkę, z której wyciągnął jajka i sam zaczął robić jajecznice, chwilę później rozdzielił ją na dwa talerze. Zjedli szybko i znowu wrócili do sypialni.
-Ty będziesz sprząta jutro kuchnie, przez ciebie tam jest taki bałagan. - mruknął omega.
-Skarbie mamy w domu zmywarkę, jak tylko wstanę to to zrobię. - przyciągnął go do siebie i pocałował mocno.
Położyli się na łóżku rozbierając wolno. Atmosfera między nimi była naprawdę namiętna, ich seks był czymś w rodzaju przekazaniu uczuć. Traktowali to jako przyjemność jednak dla obojgu był to idealny sposób pokazania mocnego uczucia, którym siebie darzyli.
-Lou. - szepnął alfa odgarniając kosmyk szatynowych włosów z czoła omegi. - Postarajmy się o kolejne dziecko. - powiedział niepewnie. Długo nad tym myślach i wiedział, że to jest odpowiedni czas, widział jak szayn fascynował się ciążą Nialla i słyszał jak mówił mu, że chciałby być w ciąży.
-Hazz, wiem że chcesz wilczka i ja też go pragnę, ale nie wiem czy jestem gotowy. Wciąż przeżywam tamtą ciąże. - w jego oczach pojawiły się łzy.
-Wiem kochanie, obydwoje pokochaliśmy to dziecko. - westchnął. - Ale wiem że chciałbyś mieć maluszka, a tamten już na zawsze pozostanie w naszych serduszkach. Nigdy o nim nie zapomnimy, ale musimy iść dalej. - pocałował go w czoło.
-Dziecko to poważna decyzja. Może najpierw pójdę do pracy i pomyślimy nad tym w międzyczasie. Chciałbym mieć wilczka, naprawdę i wiem to już czas na to, bo obydwoje jesteśmy już w odpowiednim wieku, ale dajmy sobie trochę czasu, okej? - spojrzał mu w oczy.
-Poczekam tyle ile będziesz chciał. - pocałował go. - Zapłodnie cię gdy obydwoje będziemy tego pewni, a nie dlatego że moja alfa tak chciała. - przytulił się do niego.
-Ale gdyby twoja alfa wtedy mnie nie zapłodniła nie wiadomo jak wyglądałoby nasze życie. Może bylibyśmy już rozłączeni. - westchnął. - Ale nie mówmy o tym, bo na samą myśl o innej omedze z tobą zbiera mi się na mdłości.
-Dobrze. - zaśmiał się. Podniósł się z niego po czym przesunął na łóżku opierając o poduszki. Szatyn od razu zrobił to samo przytulajac o alfe. Wziął słoik masła orzechowy i dwie łyżeczki, z czego jedna podał brunetowi.
-Zjedzmy bo się popsuje. - zaśmiał się nabierając krem na łyżeczkę i wkładając ją do ust.
-Masz rację. - zaśmiał się i włożył łyżeczkę pełną masła orzechowego do ust swojego narzeczonego.
-Harry! Oszalałeś? - zaśmiał się gdy połknął wszystko.
-To była mała łyżeczka. - bronił się przez co szatyn pokręcił zrezygnowany głową.
-Jak dziecko.. - dał mu buziaka.
-Cały czas zachowujemy się jak dzieci, to powinno być już dla ciebie normalne. - zabrał mu słoiczek i łyżeczkę po czym nachylił się nad nim chcąc dokończyć to co zaczęli wchodząc do sypialni jednak przerwał im telefon omegi leżący na szafce. Mniejszy wziął go do ręki i zdziwił się widząc numer Zayna. Nie wiele myśląc odebrał szybko jednak nie spodziewał się usłyszeć krzyczącego mulata, że Niall zaczął rodzić.
-Cholera Hazz, musimy jechać do szpitala. Niall rodzi. - zszedł szybko z łóżka i zbiegł na dół co chwilę później zrobił również brunet.
🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈
Dzisiaj trochę dłuższy 😚
Zastanawiam się nad zakończeniem już tej książki i może zaczeciu jakiejś nowej, ale też zależy czy ktoś chciałby ją czytać.
Miłego dnia! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top