18.

Za wszystkie błędy przepraszam, ale nie mam dzisiaj już siły ich sprawdzać.

-Mamy zaproszenie na wieczór do Zayna. - szatyn wszedł do gabinetu alfy.

-Na dzisiaj? - uniósł wzrok ściągając okulary.

-Tak. - oparł się o ścianę.

-Dzisiaj nie dam rady, muszę to wszystko dokończyć. - kiwnął głową na sterte papierów.

-Możesz to zrobić kiedy indziej. - wywrócił oczami.

-Lou, potrzebuję tego na szybko.

-To zrobisz to jutro, powiedziałem już że przyjdziemy. Skoro jesteś moim alfą to dobrze by było gdybyś chociaż znał moich przyjaciół. - podszedł do biurka i oparł na nim ręce. - Pomogę Ci przy tym jutro.

-O której idziemy? - westchnął.

-Za godzinę. - uśmiechnął się lekko po czym wybiegł z gabinetu kierując się do sypialni. Rzucił się na łóżko i zaczął oglądać kolejny odcinek swojego ulubionego serialu. Cieszył się, że dopiął swojego, chciał się z nimi w końcu spotkać, bo przez zaborczość bruneta nie mógł sam nawet iść do sklepu. Mógł ich zaprosić tutaj, ale Liam mu mówił, że Niall coraz rzadziej chce wychodzić z domu, bo pomimo, że jego ciąża dopiero się zaczęła już szuka bezpiecznego miejsca dla swojego wilczka. Gdy na ekranie zobaczył napisy końcowe wstał z łóżka i skierował sie do gabinetu.

-Idziemy. - wszedł bez pukania.

-Dobrze. - westchnął brunet i odłożył długopis. - Wybrałeś sobie idealny dzień. - westchnął. - Jutro po południu mam radę z inną watahą, na której będą mi potrzebne te papiery, uzupełnione.

-Ale nie zostało Ci tego dużo, zdążysz zrobić to jutro. - wzruszył ramionami.

-Ale pamiętaj że masz mi pomóc i jutro na tą radę jedziesz ze mną.

-Co? - wytrzeszczył oczy. - Nie mogą się dowiedzieć, że jestem twoją omegą.

-Dlaczego?

-No bo to nie jest oficjalne, jesteśmy połączeni ale nic do siebie nie czujemy. To nie wypali więc nie rób watasze zbędnych nadziei na lunę.

-Ale Louis, z dniem połączenia stałeś się luną. I nawet jeśli nie wypali to i tak muszę cię teraz przedstawić jako swoją omege. - westchnął zirytowany jego zachowaniem.

-Nie ważne, po prostu już jedzmy. - wyszedł z domu i od razu wsiadł do auta.

-Louis, nie możesz się tak cały czas na mnie denerwować. - brunet wsiadł do auta. - Siedzimy w tym gównie razem, ja też wolałbym najpierw kogoś pokochać a później się z nim połączyć, ale jak widać nie było mi to dane. Po prostu współpracuj ze mną. - westchnął.

-Spróbuję. - mruknął.

Kilka długich, przepełnionych ciszą minut później wreszcie dotarli pod odpowiedni dom. Wysiedli obydwoje z auta po czym podeszli do drzwi. Zadzwonili dzwonkiem a chwilę później otworzył im uśmiechnięty blondyn od razu przyciągając szatyna do uścisku.

-Hej, Lou! Teskniłem. - Odsunął się od niego i pociągnął w głąb domu. Styles spokojnie szedł za nimi.

-Cześć. - uśmiechnął się Liam gdy zobaczył Harry'ego i Louisa.

-Hej. - brunet podał mu rękę. - Cieszę się, że przyszliście, Niall za bardzo już szalał. - uśmiechnął się.

-Chodźcie do salonu, tam jest Zayn. - Horan poprowadził ich do salonu, gdzie na fotelu siedział mulat pijąc piwo. Dwójka przywitała sie z nim i usiadła na kanapie. Szatyn nachylił się i zabrał mu piwo.

-Ty masz ciężarną omegę.

-A ty nie pijesz. - Harry zabrał mu butelkę, gdy ten miał zamiar przyłożyć ją do ust i odłożył ja na stół.

-Skończyłem osiemnaście lat kilka dobrych lat temu, więc teraz legalnie mogę spożywać alkohol.

-A ja jestem alfą stada i właśnie tobie zabraniam do trzydziestu lat. - droczył sie z nim.

-Jesteś głupi. - wywrócił oczami śmiejąc się. W tej samej chwili do salonu wszedł Liam. Położył półmisek z ciastkami, na które Niall wręcz się rzucił.

-Nikt ci tego nie zabierze. - pociągnął go na swoje kolana.

-A może zabierze. - wtulił się w niego.

-Obejrzmy coś, w końcu po to się spotkaliśmy. - zaśmiał się Payne i puścił film, który wcześniej wybrał blondyn. Oglądali film z zaciekawiem co jakiś czas komentując różne fragmenty.

-To było nudne. - mruknął Louis. - Widać, że Niall wybierał. Znasz się tylko na bajkach.

-Nie prawda! - oburzył się. - Ten film był fajny.

-Mnie też się podobał. - brunet wzruszył ramionami.

-Bo po prostu próbujesz się podlizać. Widzicie, nawet Liam zasnął. - zaśmiał się wskazując na śpiącego szatyna. Niall tylko mruknął coś pod nosem i wziął ze stołu kolejne ciastko.

-My się będziemy chyba już zbierać. - westchnął Harry.

-Co? Jeszcze jeden film. Chyba nie myślałeś, że obejrzymy jeden film i koniec. - wywrócił oczami po czym zabrał spiącemu Paynowi pilot przełączajac na inny film.

-No dobrze - oparł się o oparcie i przyciągnął do siebie szatyna, który nieświadomie wtulił się w niego. Po tych chwilach, które spędził z brunetem już nie zwracał uwagi na takie szczegóły jak przytulnie. Alfa siedząc z nim na kanapie odruchowo go przytul co po czasie przestało przeszkadzać omedze i przyzwyczaił się do tego.

Szatyn w połowie filmu zaczął się kręcić lekko ostatecznie kładąc głowę na kolanach bruneta.

-Wszystko w porządku? - spytał zmartwiony Harry.

- Tak, po prostu zrobiło mi się nie wygodnie. - Ten tylko pokiwal głową i zaczął bawić się jego włosami.

Ponad godzinę później film się skończył, ale para została jeszcze w domu przyjaciół szatyna, aby porozmawiać. Alfa stada miała dobry kontakt z Liamem, który obudził się pod koniec drugiego filmu. Obydwoje rozmawiali żwawo o sprawach watahy, dopóki Louis nie poczuł się trochę gorzej marząc o powrocie do domu.

-Harry, chodź już do domu. - mruknął kładąc głowę na jego ramieniu.

-Co się dzieje? - spojrzał na niego zmartwiony.

-Po prostu czuje się trochę źle. Chodź.

-Już idziemy. - złapał szatyna za rękę i po pożegnaniu się z domownikami wyszedł z ich domu. Wsiedli do auta, a po kilku minutach omega już wiedział co było przyczyną jedo złego samopoczucia. W pewnym momencie poczuł coś mokrego między pośladkami i to jak jego słodki zapach zaczął unosić się w aucie. - Louis. - warknął cicho brunet, któremu oczy aż pociemnialy z podniecenia.

-Szybciej jedz. - mruknął ściskając dłoń na jego kolanie. Jak mógł być tak głupi i nie poczuć tego wcześniej. Myślał, że jego dzisiejsze podniecenie jest spowodowane długotrwałym brakiem seksu jednak bardzo się pomylił.

-Jesteśmy. - chwilę później brunet zaparkował na podwórku i wyszedł szybko z auta. On sam przez zapach unoszący się po samochodzie miał niemały problem w spodniach. - Cholera, twój zapach jest zbyt mocny. - złapał szatyna za rękę i pociągnął w stronę domu. - Nie wiem co będziesz mówił jutro, ale ja dzisiaj nie wytrzymam bez dotykania ciebie. - wziął go na ręce i skierował się do sypialni. Rzucił szatyna na łóżko i od razu nad nim zawisł wsuwając dłonie pod koszulkę.

-Używaj chociaż gumek. - jęknął resztkami sił.

-Co tylko zapragniesz. - wyciągnął z szuflady opakowanie prezerwatyw. Wytrzeszczył oczy gdy zobaczył na pudełeczku rozmiar L.

-Powiedz proszę, że po prostu wziąłeś większe. - spojrzał na niego wystraszony. Cholera, wiedział, że na pewno go nie zmieści.

-Nie tym razem skarbie, ale dasz radę. Przygotuję cię, tak że będziesz czuł tylko przyjemność. - wyszeptał mu w usta, w które chwilę później wpił się wsuwajac język.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈

Przepraszam za brak jakiegokolwiek rozdziału w ten weekend, ale dzisiaj pogoda była piękna i nie myślałam nawet o tym, żeby siedzieć cały dzień w domu.

Do następnego! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top