13.

Szatyn obudził się pierwszy wczesnym rankiem. Wyplątał się z objęć Harry'ego po czym wyszedł szybko z jego łóżka i założył spodnie. Wiedział, że nie może teraz udawać, że wszystko jest w porządku , bo nic nie było. Może i brunet był dobrym alfą, jednak szatyn już raz przeżył nieszczęśliwy związek I nie chciał tego powtarzać.

Gdy był już gotowy do wyjścia zszedł na dół i szybko wyszedł z domu. Pobiegł na przystanek i ucieszył się, gdy zobaczył, że jego autobus akurat podjechał. Kupił bilet i usiadł na wolnym miejscu. Gdy był już na odpoednim przystanku wysiadł i od razu skierował się do domu przyjaciół.  Wszedł do salonu i od razu wtulił się w mulata który siedział na fotelu.

-Lou, co się stało? - wyprostował się I położył dłoń na jego plecach. Po chwili do jego nozdrzy dotarł zmieniony zapach szatyna przez co wystraszył się. - Louis, powiedz mi co się stało.

Ten odsunął się od niego lekko i pokazał na znak połączenia.

-To Harry, a ja tak bardzo tego nie chciałem. - wtulił się ponownie.

-On zmusił cię do tego? - spytał zdenerwowany, był gotowy w tej chwili iść do Stylesa i go pobić.

-Nie, zrobiliśmy wczoraj dwa zastrzyki, a po tym drugim jego alfa nie wytrzymała i połączył się ze mną. On powiedział, że chce spróbować, ale ja się boję. Jestem pewny, że nic z tego dobrego nie wyjdzie. On jest alfą stada, nie chce być luną. - westchnął.
Zayn przytulił go mocniej, opierając brodę na jego głowie. Było mu bardzo szkoda przyjaciela, żałował, że nie może mu teraz jakoś pomóc.

Po chwili do salonu wszedł Niall, który po zobaczeniu innej omegi na kolanach swojego alfy zaczął warczeć.

-Niall, uspokój się. - spiorunował swoją omege wzrokiem. Ten zmarszczył brwi i spojrzał dokładnie na Louisa a na jego twarzy pojawiło się zmartwienie. Spojrzał pytająco na mulata a ten tylko szepnął, że powie mu wszystko później. 

Gdy usłyszeli dzwonek do drzwi, blondyn od razu poszedł je otworzyć. Zdziwił się widząc bruneta, który przez chorobę nie wyglądał dobrze, nadal miał sińce pod oczami i był cały zakatarzony.

-Jest Louis? - spytał zmartwiony.

-Jest. - powiedział niepewnie blondyn, a ten nie słuchając go dalej wyminął go w drzwiach i wbiegł w głąb domu szukając szatyna.

-Lou! - Harry podbiegł do omegi i kucnął obok niego. - Nie możesz uciekać, nawet nie wiesz jak moja alfa się o ciebie martwiła. - westchnął. - A tak właściwie to dlaczego poszedłeś? - myślałem, że wszystko sobie wczoraj wyjaśniliśmy. - zmarszczył brwi.

-Ja nie chcę takiego związku Harry. - szatyn odsunął się od mulata i popatrzył na bruneta załatwionym wzrokiem przez co temu zrobiło się strasznie szkoda omegi.

- Wiem Lou, jednak narazie nie możemy nic z tym zrobić. Sam wiesz co przechodziłeś wcześniej, nie chce żebyś tym razem też musiał cierpieć. Ja nie mówię od razu o związku, ale dobrze by było gdybys narazie zamieszkał u mnie. Będziesz czuł mój zapach a twoja omega będzie spokojna.

-Narazie twoja koszulka mi wystarczy. - mruknął pokazując na koszulkę, w której spał.

-Ale ona nie starczy ci na długo. Po jakimś czasie będziesz potrzebował mojego zapachu, a lekami nie możesz się cały czas faszerować. Robię to dla twojego dobra, uwierz mi. - westchnął i położył dłoń na jego kolanie nie zwracając zupełnie uwagi na słuchającego całej ich rozmowy mulata.

-Ja to muszę przemyśleć Harry. - westchnął i pociągnął nosem. - Jeszcze niedawno w ogóle cię nie znałem, a teraz jestem twoją omegą. - sapnął cicho.

-Dobrze, rozumiem. W każdym bądź razie uszykuje dla ciebie miejsce w pokoju gościnnym, bo nie chce na ciebie naciskać i gdybyś potrzebował podwózki to dzwoń. - wstał i po chwili wyszedł z ich domu.

Szatyn tylko sapnął głośno i położył głowę na ramieniu mulata.

- A więc o to chodzi? - szepnął wciąż zdziwiony informacjami, których się przed chwilą dowiedział.

-Niestety, dlaczego moje życie nie może iść tak dobrze jak w liceum?

-A może powinieneś spróbować z Harrym? To trochę wcześnie, ale może nie będzie tak źle. Martwi się o ciebie nawet jeśli ty powiedziałeś mu, że go nie chcesz.

-Harry jest dobrym alfą, ale nie chce skończyć tak samo jak ostatnio.

-Przemyśl to jeszcze. - uśmiechnął się do niego lekko.

-Pozostanę z nim w kolezeńskich stosunkach, zobaczymy co będzie później.

-I prawidłowo. A dzisiaj zostajesz tutaj czy jedziesz jednak do niego? - spytał ciekawy blondyn.

-Myślę, że pojadę do niego. Zostawie wam wolny dom na te kilka miesięcy przed tym jak urośnie ci wielki brzuch i nie będziesz mógł się męczyć. - zachichotał cicho chcąc trochę rozluźnić atmosfere.

-Gdyby jeszcze twoja obecność nam przeszkadzała. - wywrócił oczami.

-Co? - szatyn rozszerzył oczy i popatrzył na niego nie dowierzając.

-Niall! - krzyknął roześmiany Zayn.

-Dobra, nic nie mówiłem. - zaśmiał się. - Idziemy do kina? - spytał po chwili.

-Idziemy. - zaśmiał się szatyn, któremu humor znacznie się polepszył i wstał z kolan alfy.

-Wrócimy o... - popatrzył na zegarek. - Nie wiem której. - pocałował swojego alfe po czym poszedł razem z szatynem do korytarza.

Obydwoje założyli buty i cienkie kurtki po czym wyszli z domu kierując się w stronę kina. Gdy byli już we wcześniej wspomnianym miejscu postanowili pójść na spektakl, który był najszybciej i był najbardziej przyzwoity.

Gdy film się skończył blondyn zaczął narzekać Louisowi, że ma wielką ochotę na naleśniki z kakao przez co szatyn zmuszony był to zrobić, bo nawet jeśli na początku się zapierał Niall zaczął płakać zwracając tym samym uwagę wszystkich dookoła.
Gdy byli już w kawiarni podszedł do nich młody blondyn, który był alfą.

-Cześć, jestem Justin. Mogę przyjąć wasze zamówienie? - uśmiechnął się do nich życzliwie. Blondyn od razu powiedział na jednym wdechu swoje zamówienie a po chwili Louis poprosił tylko o duże cappuccino.

Niall po odejściu kelnera zaczął gadać jak najęty o tym jak bardzo głodny jest przez co szatyn kręcił co chwilę głową uciszając go.

-Wasze zamówienie. - uśmiechnięty blondyn położył na ich stoliku talerz, kubek z kakao i szklankę, po czym odszedł.

-Dziękuję. - szatyn uśmiechnął się i podniósł swoją szklankę. Dostrzegł na spodzie szklanki przyklejoną małą karteczkę. Odkleił ją i przeczytał krótką wiadomość do kelnera, w której ten pisał, że szatyn jest uroczy i gdyby nie to, że jest połączony najchętniej by się z nim umówił. Louis po przeczytaniu tego położył dłoń na miejsce połączenia i westchnął głośno, przez to, że przez przypadek połączył się z Harrym stracił szansę na randkę z chłopakiem który był, według szatyna, bardzo przystojny. Uśmiechnął się do chłopaka za ladą a ten jak na zawołanie od razu zaczął się kierować w jego stronę.

-Jak masz na imię? - popatrzył w jego oczy.

-Louis. - zarumienił się.

-Pasuje ci. - uśmiechnął się. - Chciałbyś się jeszcze kiedyś spotkać? - przygryzł wargę.

-Chętnie.

-A twój alfa nie będzie zły?

-Nie mam alfy, połączyłem sie przez przypadek. - wyjaśnił.

-Dobrze, w takim razie czekam na telefon, skarbie. - szepnął i po puszczeniu do niego oczka wrócił za ladę. Louis zarumienił się wściekłe, kompletnie zauroczony chłopakiem.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈


Justin tutaj duużo namiesza 😈

Woow, pod ostatnim rozdzialem jest ponad sto gwiazdek.
Nawet nie wiecie jak przyjemnie pisze się następny rozdział gdy się wie, że tylu osobom się to podoba 😍

Więc tutaj możecie zrobić to samo😇

Miłego dnia! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top