Chapter two

                          ***
- No tak jakoś wyszło, że poznaliśmy się dziś przed szkołą.- Abby spowrotem przeniosła wzrok na Ericka.- A wy skąd się znacie?

- To jest właśnie mój kuzyn, o którym tyle ci opowiadałem.- wyjaśnił Erick.

Abby opadła na miejsce obok przyjaciela. Była w szoku. Ta przystojna alfa to kuzyn bliskiej jej osoby, no kto by pomyślał.....

Joel z kolei usiadł obok czerwonowłosego chłopaka, witając się z nim uprzednio.

- Jeszcze się nie umówiliście?- spytał nagle Chrisa.

Odpowiedział mu Erick:

- Joel, nie zadawaj takich krępujących pytań.....

- Nie, nie. On ma racje. Zapraszam cię dziś wieczorem na kolacje. Przyjdę po ciebie o 19.- uśmiechnął się Christopher, gładząc młodszego czule po dłoni.

Erick zarumienił się wściekle, schylił na chwilę głowę I wyraźnie zawstydzony spróbował zmienić temat:

- A ty Mrs. Pimentel? Kiedy sobie kogoś znajdziesz?

Abby dopiero wtedy zauważyła, że chłopak faktycznie nie pachnie żadną omegą. Jej serce uradowało się. Sama nie zrozumiała czemu.

- W swoim czasie.- odburknął tylko czarnowłosy.

- Przyszła alfa stada powinna się chyba w końcu ustatkować.- zaśmiał się czerwonowłosy alfa, który jak się okazało, miał na imie Richard.

- Już niedługo.

- Masz kogoś na oku?- Richarda oczy powiększyły się nagle o dwa rozmiary.

- Możliwe.- Joel uśmiechnął się tajmeniczo.

Ten człowiek to jedna wielka zagadka.

                           ***

    Abby skończyła właśnie lekcje I razem z Erickiem wychodzili z budynku. Chłopak od przerwy na lunch był bardzo zamyślony.

- Stresujesz się dzisiejszą randką?- zagadała go blondynka.

- Żartujesz sobie? Jestem na to przygotowany, odkąd go crashuje, czyli od 3 lat. Mam już wszystko wybrane, strój, ton głosu I.....- zaczął z ogromną ekscytacją, ale Abby mu przerwała:

-  A nie lepiej po prostu być sobą I nikogo nie udawać?

- Będę sobą, tyle tylko że lepszą wersją siebie.

Dziewczyna westchnęła ze zrezygnowaniem I opuściła. Wiedziała, że Ericka nie przegada.

- Podwieźć was?- usłyszeli z końca parkingu.

Spojrzeli w tamtym kierunku. Przy równie czerwonym co jego włosy sportowym samochodzie stał Richard.

Abby I Erick wymienili zdzwione spojrzenia, po czym podeszli do chłopaka.

- No w sumie.....- odpowiedział mu czarnowłosy.

- To super, bo potrzebuję dziś towarzystwa.- westchnął Richi.

- Coś się stało?- zmartwiła się Abby.

- Ee tam, nic ważnego. Pobiegam I będzie dobrze.- wzruszył ramionami.

- To co? Stacja pobliski las?- zaproponowała.

Richard I Erick spojrzeli na nią zdziwieni.

- Naprawdę chcecie iść pobiegać ze mną?

- Jak Abby chce to ja ide, ale na 19 muszę zdążyć.

                          ***

    Do lasu dojechali w ciągu piętnastu minut.
Zdecydowali się pobiegać w swojej wilczej postaci, więc po chwili przy wejściu do lasu stały dwa wilczki I jeden ogromny wilk.
Abby wilk był o białym jak jej włosy umaszczeniu, Ericka czarnym, a Richiego był brązowy I totalnie górował nad pozostałą dwójką.

                           ***

Bawili się jak małe szczeniaki, wywracali, gonili, Richard dawał im nawet trochę fory. W pewnym momencie jednak pojawiły się przed nimi dwa prawie tak duże jak Richi szare wilki.

~Czego tu szukacie? To nie wasz teren.- warknął Richi, najwidoczniej ich dobrze znając.

~Wiesz dobrze po co przyszliśmy. Ona wciąż jest nieoznaczona.- jeden z szarych wilków kiwnął łbem na Abby.

~Joel nad tym pracuje. Połączą się ,jak tylko dostanie gorączkę.- Richard zasłonił Abby sobą.

Dziewczyna była w kompletnym szoku. Co to wszystko miało znaczyć?

~Myślę, że mieli już dość sporo czasu.- wilk zbliżył się do nich o pare kroków.

Richard był świadomy, że zaraz może dojść do bardzo niemiłej sytuacji. Dodatkowo wiedział, że sam z dwoma omegami, które musi ochraniać ma bardzo małe szanse.
Szare wilki obeszły ich od tyłu I od przodu.
Jeden z nich zbyt blisko podszedł do Abby.
Richard warknął ostrzegawczo.
Mimo tego drugi z przeciwników złapał Abby za ogon I zaczął ciągnąć w swoją stronę.
Nim Richard zdążył zareagować pierwszy w szarych wilków go zaatakował. Powalił na trawę I zaczął szarpać za sierść.
Richard strząsnął go z siebie I spróbował dostać się do ciągniętej Abby. Niestety nie udało mu się to.
Gdy Erick przebiegł mu pomóc szary wilk rzucił nim o drzewo.
Wtem pojawił się przed nimi Christopher.

~Jak śmiałeś dotknąć moją omegę?- rzucił się z furią na przeciwnika.~ Sprawdź co z Erickiem. Abby zajmie się Joel. Już tu jest.

                         ***

    W tym samym czasie Abby próbowała wyrwać się napastnikowi.

~Przestań się wyrywać, głupia suko.- zacisnął zęby mocniej na jej ogonie.

Abby zapiszczała z bólu.

~Zostaw ją.- usłyszała nagle zza siebie.

~Oooo bohater się zjawił.- zaszydził szary wilk.

~Dobrze ci radzę. Wiesz co robię z takimi jak ty.- Abby rozpoznała w tym głosie Joela.

Po chwili utwierdziła się w swoim przekonaniu. Przed nimi stanął przeogromny czarny wilk.

~Zabijesz mnie?- droczył się dalej szary wilk.

~Jeśli nie puścisz jej w tym momencie to tak.- czarny wilk zbliżył się do mniejszego.

Przybrał pozycję do ataku.....

******************************

Tak średnio mi się ten rozdział podoba, ale dajcie znać jak wam.







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top