2

Blue pov

-Czemu spałaś na ławce?- Zapytał loczek po tym jak dostaliśmy nasze jedzenie.

Zjadłam już prawie całego hamburgera a oni w tym samym czasie zdążyli zaledwie go ugryźć. Pokazałam palcem na usta i zrobiłam znak jakbym zasuwała usta (~dop. aut. nwm jak to opisać, ale chyba każdy wie o co chodzi. ) żeby przypomnieć mu, że nie mówię. Niebiesko oki wyciąga z kieszeni telefon i podaje mi go, patrzę w dół i widzę, że chciał żebym na nim napisała odpowiedź na wcześniej zadane pytanie.

^Ponieważ nie miałam gdzie spać.^ 

-Ale dlaczego? Czemu nie spałaś w swoim łóżku, w domu? Twoja rodzina się nie martwi?-Zapytał ten z kolczykiem  z brwi.

^Nie wiem tego. Żyję na ulicy. Jak macie na imię?^

-Wybacz. Ja jestem Calum, to jest Luke, Ashton i Michael- Ciemno włosy odpowiedział.

Kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Teraz czuję się trochę bardziej komfortowo gdyż znam ich imiona.

-Zawsze żyłaś na ulicy?- Spytał po chwili Luke. Pokręciłam głową na "nie" i pokazałam pięć palców.

-Pięć dni?-Zapytał Ashton. Pokręciłam głową na "nie".

-Tygodni?-Zapytał Luke. Znowu pokręciłam głową na "nie".

-Lat?- Palnął Calum. Kiwnęłam głową potwierdzająco i zaczęłam jeść swoje frytki.

-Cholera. Ile ty tak w ogól masz lat?-Zapytał Ashton. Napisałam szesnaście na telefonie i im pokazałam.

-Czekaj chwilę. Wychodzi na to, że zamieszkałaś na ulicy w wieku jedenastu lat.-Odparł Michael. Kiwnęłam głową i zaczęłam zdejmować kurtkę  a następnie sweter. Było zbyt gorąco aby nosić je obydwie więc postanowiłam ze zostanę w kurtce.

-Dlaczego nie jesteś w schronisku dla bezdomnych?- Zapytał Calum. Przybrałam ponury wyraz twarzy.

^Byłam, ale uciekłam z tego zadupia i nigdy tam nie wrócę. Już wolałabym umrzeć na ulicy niż tam wrócić.^

Cztery pary zszokowanych oczu patrzą się na mnie. Szczerze? Nie obchodzi mnie to.

-Blue chciałabyś z nami zamieszkać?- Nagle zapytał Calum a ja zdębiałam. To musi być jakaś pułapka. No bo okej, kupili mi jedzenie, byli mili, ale pewnie teraz zostawią mnie w schronisku. Chłopcy patrzyli na mnie w oczekiwaniu. Strasznie się waham.... Bardzo dobrze znam się na ludziach. Potrafię wyczytać z ich twarzy czy kłamią albo co teraz odczuwają. Patrząc teraz na nich nie widziałam choć cienia kłamstwa. Wzdycham i wzruszam ramionami. Chłopcy odebrali to jako "tak " i co najdziwniejsze zaczęli się cieszyć. Większość osób w ich wieku nie zachowuje się w ten sposób, ale kto ich tam zrozumie.

=================

No to mamy kolejny rozdział proszę o zostawienie po sobie śladu :) ☆☆☆☆☆

⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙⊙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top