Rozdział 52
Przygotowania do naszego ślubu szły pełną parą, zwlaszcza że Harry upublicznił wiadomość o naszych zaręczynach i ślubie.
A ja postanowiłem od kilku dni go unikać, by stworzyć dla niego prezent ślubny, na co nie był zbytnio zadowolony.
We wszystkim pomagała mi Kitty, a Liam pilnował by Harry czegoś nie odpierdolił przed samym ślubem.
-Jesteś chory... Mówię ci to.- zaśmiała się Valerie, malując wałkiem ścianę.
Trochę źle się czułem że musiałem wygonić Harry'ego z domu, który oficjalnie należał do niego, ale Gemma zaofiarowała się że zajmie się jego przenocowaniem, za co jestem jej ogromnie wdzięczny.
-Ty nie gadaj tylko przesuń tą drabinę.- odetchnąłem nie mogąc dosięgnąć wałkiem wyższego miejsca.
-Madd?- rudowłosa zawołała opiekującą się aktualnie Darcy dziewczynę.
-Yeah? Drabina, nie chce wam się ruszyć tych leniwych dup, co nie?- prychnęła dziewczyna i pchnęła w naszym kierunku drabinę.
-Dziękuję Maddie!- uśmiechnąłem się i stanąłem na samej górze.
Harry lubi mieć wysoko sufit, to jest pewne.
-Och, to jest to!- zaklaskałem gdy ściana była już pomalowana.
-Okay, czyli jutro oddajesz mi hajs za ołówki po które pojechał teraz Zayn, co nie?- spytała.
-Dokładnie. Teraz tylko czekać na pizzę i możemy w końcu odpocząć. Jestem cholernie zły że mi się nie udało z tymi koralikami.- jęknąłem zrzucając z siebie starą koszulkę.
-Cóż... Kiedy tyś tak wyrósł z chudej pipki w umięśnioną kocią bestię?- Zapytała Kitty poprawiając kitkę.
-Trzeba było wrócić do formy po Darcy. Nie martw się, nie przekraczam wagi 50 kilo.- prychnąłem.
-Jak?! Ja ważę 53 do cholery a jestem niższa!- pisnęła dziewczyna.
-Ale masz cycki.- zaśmiała się Maddie.
-Dziewczyny, proszę was.- jęknęła mama, wchodząc do środka z tacką pełną kubków z lemoniadą i lodem.
-Ale pani T, ja tylko prawdę mówię, ma cyce jak donice i jeszcze się dziwi że waży ile waży!- bezpośredność Maddie mnie powala na łopatki, nie powiem.
-Te cyce jak donice przyciągają, pilnuj słów blondie.- parsknęła Valerie.
-Boże, po kim to dziecko jest rude.- jęknęła blondyna.
-Ktoś zamawiał pizzę?!- Niall jak zawsze w porę.
Chłopak wszedł do środka z trzema kartonikami, dwa miał w dłoniach i trzeci umieszczony w ogonie.
-Kolejny kot!- zaśmiała się Maddie.
-Idź daj mojej córce kaszkę, a nie tu siedzisz, burdel Maddie.- parsknąłem.
-Ta Burdel Maddie może ci wyjebać, śliczny Lewisie.- prychnęła blondynka ale poszła po moją córkę i po chwili siedzieliśmy całą siódemką na ofoliowanej podłodze i zajadaliśmy pizzę, nie licząc Darcy, której takich rzeczy nie wolno.
****************
Co ten Louis kombinuje?
Nie mogłam spać więc proszę 😘
Dziękuję za tak wysokie miejsce i prawie dziesięć tysięcy wyświetleń 😍😍😍
Ach, zapomniałabym, przepraszam za błędy 😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top