Rozdział 49

Od samego rana jestem męczony przez swoje siostry, które wręcz są zachwycone moim pierścionkiem.

Mama wydaje się zadowolona ale chyba niezbyt dociera do niej to że nie będę już tylko chłopakiem Harry'ego, a jego mężem.

-Louis, matko! Jak ty wyglądasz!- pisnęła mama, strasząc mnie.

-To Kitty!!!- krzyknąłem wskazując na towarzyszącą mi dziewczynę.

-Ja tylko wybierałam garnitur!- krzyknęła, broniąc się.

-Dzieci.- jęknęła moja mama i dorwała się do mojej szafy.

-Przecież garniak nie pasuje do mojego słoneczka! Załóż to Louis.- mama podała mi szary sweterek z białym kołnierzem.

-Ale mogę zostać w czarnych jeansach?- zapytałem szybko się przebierając.

-Oczywiście że możesz. Przecież to tylko kolacja z rodzicami Harry'ego, a nie pogrzeb czy coś.- zaśmiała się mama, poprawiając mi kołnierzyk.

-Umiem sam, mamo.- jęknąłem.

-Daj się starej matce nacieszyć. Nadal nie wierzę że już masz osiemnaście lat!- mama zaczynała się rozklejać co mi nie zbyt pasuje...

-Mamooo, bo ja zaraz zacznę wyć.- skuliłem uszy, przytulając do sievie kobietę.

-Wdech, wydech Jay.- zaśmiała się Kitty.

-Valerie, pójdziesz do dzieci?- zapytała mama.

-To Harry z nimi nie... Ach.- mama spiorunowała ją spojrzeniem.

-Wziąłeś zaproszenia?- zapytała.

Potwierdziłem kiwając głową.

-Masz się nie wydurniać i nie zaczepiać pod stołem Harry'ego. Znam wasze gierki, kiedy myślicie że nie widać. Darcy jest ubrana ciepło, ma zmienioną pieluszkę i jest nakarmiona, powinna tylko spać, ale na wszelki wypadek spakowałam ci smoczek. Poprawiaj jej kocyk w wózku by się nie przeziębiła.- poczochrała moje włosy.

-Mogłem się spodziewać wykładu, wiem wszystko mamuś.- ucałowałem jej oba policzki i ruszyliśmy oboje na dół, gdzie czekał już na mnie Harry z Darcy siedzącą na jego kolanach.

Był osaczony przez moje siostry, które zaczepiały małą, powodując jej wybuchy śmiechu, na co się uśmiechnąłem szeroko.

-Lou! W końcu!- poderwał się w górę, sadzając moją kicię na swoim biodrze.

Przedarł się przez ścianę wroga, zwaną moimi siostrami i objął mnie ramieniem w pasie całując mój policzek.

-Gotowy?- uśmiechnął się.

-Yup, jeszcze mój prezent dla Anne. Poczekaj!- zaklaskałem i dopadłem do dzbanka, z którego wyjąłem prostokątne pudełeczko.

-Mówiłeś że twoja mama lubi kwiaty... Stworzyłem wzór, złotnik ją zrobił.- pokazałem mu bransoletkę.

-Będzie zachwycona. Potem pojedziemy do Gemmy i odbierzemy mojego ojca z lotniska.- skrzywił się lekko.

-W porządku.- uśmiechnąłem się.

Rodzino Styles'ów, nadchodzi Louis Tomlinson, pora podbić wasze serca!

********************

Taki na szybko, ale mam nadzieję że jest okay 😘

Dziękuję za 63 miejsce w fanfiction!

Płakałam...

Znowu 😂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top