Rozdział 43
-Och Darcy.- przytuliłem roczną córeczkę.
Jak ten czas szybko leci...
-Jesteś tak śliczna, myszko.- zacmokałem do niej.
Miała śliczne, długie loczki, ciemniejszego odcieniu niż moje włosy i niebieskie oczy.
-Będziesz prześliczną dziewczynką.- zaśmiałem się.
Moje rysunki teraz składają się głównie z pojawienia się małej istotki w życiu człowieka i zazwyczaj tam ląduje Darcy.
W dalszym ciągu mam świadomość że coś jest nie tak, gdy idę przez miasto z Eleonour i ona pcha wózek.
Tak jakby to nie ona powinna pchać wózek z moją córeczką tylko ktoś inny.
I dlaczego zawsze w myślach pojawia mi się wizerunek wysokiego bruneta z lokami, takimi jak ma moja córeczka i z zielonymi oczami?
Cały czas dręczy mnie imię 'Harry'.
Zastanawia mnie też to, dlaczego moja dzidzia ma inne nazwisko niż ja...
Chwila.
Harry...
Harry Styles..?
Sięgnąłem szybko do kieszeni po swój telefon.
W internecie wpisałem krążące mi pogłowie imię i nazwisko.
Harry Styles - młody tekściarz, solista, wdowiec, młody ojciec, któremu zabrano dziecko.
-Otumaniliście mnie!- wleciałem do biura zarządu jak burza.
-Louis, o czym ty znowu chłopie mówisz?- prychnęli.
-Nie dopilnowaliście do końca wszystkiego. Chcieliście się pozbyć Harry'ego z mojej głowy! Zostawiliście nazwisko Darcy, idioci! Wiem kto to jest Harry Styles i się tego nie pozbądziecie z mojej głowy. Darcy to moja i jego córka, nie Eleonour. Ona nawet nie jest do niej podobna. Wracam do domu, cholera. Zabraliście mnie daleko od domu. Nie chcę takiej pracy!!!- wrzasnąłem, strącając ogonem z ich biurka papiery.
-Do cholery jasnej, Tomlinson! Miałeś brać leki!!!- krzyknął Tim rzucając się na mnie, ale chyba nie spodziewał się tego że ucieknę jako kot.
Popędziłem do swojego tymczasowego domu i dorwałem już jako człowiek torbę i zacząłem pakować i siebie i małą, wiedząc że nie mam za wiele czasu.
-Nigdzie nie idziesz.- usłyszałem lodowaty głos dziewczyny, z którą zostałem bezprawnie uwięziony.
Odwróciłem się na pięcie by kazać się jej odjebać, ale zamarłem widząc broń w jej rękach.
-Odłóż to, bo strzelę.- syknęła.
-Eleonour?- zawahałem się, ale odstawiłem torbę z wielkim przerażeniem z obrotu sytuacji.
-Nie pozbawisz mnie okazji zaistnienia w tym świecie.- syknęła, a w jej oczach błyszczał obłęd.
-Nie pozbawisz mnie mojej miłości życia.- zacząłem miękko.
Ona warknęła i wycofała się z pokoju, ale po chwili usłyszałem głośny płacz Darcy i przerażony pobiegłem za nią, by w ostatniej chwili zobaczyć ją uciekającą z moim dzieckiem przez okno.
-Darcy!!!- zapiszczałem.
Zawróciłem po torbę i wybiegłem z domu, szukając woni swojego dziecka, ale niestety jestem kotem nie psem, nie umiem szukać tak jak one...
Zapłakałem bezradnie gdy nie mogłem nawet określić kierunku ucieczki dziewczyny z moim dzieckiem.
-Proszę pana? Wszystko w porządku?- zapytała jakaś staruszka.
-Porwano moje dziecko... Mogłaby pani zadzwonić po policję? Proszę?- zapłakałem żałośnie.
Po kilku chwilach pojawiła się policja i wypytali mnie o okoliczności zdarzenia.
-Czyli pan najpierw porwał to dziecko przed jej ojcem, Harry'm Styles'em?- warknął jeden z funkcjonariuszy.
-Co? Nie! Jestem jej drugim ojcem, tym biologicznym!- krzyknąłem przerażony tym że nagle wpakowano mnie do auta.
-Pan Styles jest poinformowany o znalezieniu porywacza, jest w drodze do nas, jedzie pan z nami na komendę panie Tomlinson.- warknął, zakuwając mnie w kajdanki.
-To wszystko jakaś pomyłka! Szukajcie mojej córki do cholery! Wariatka z bronią ją zabrała!!!- wrzasnąłem.
-Proszę milczeć.- usłyszałem tylko i ze wściekłością uderzyłem głową o szybę, nie odzywając się.
*********************************
Kto robi ekipę wpierdolu na Elkę?
Jak bardzo mam przerąbane i czy mam się ukryć w mojej tajnej bazie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top