Rozdział 20 [2]
/Już widzę ten spam radości/
-Czuję się jak w bajce.- zaśmiałem się, pilnując by maluchy nie spadły z miękkiej kanapy, kiedy Harry pomagał Darcy nauczyć się roli do szkolnego teatrzyku.
-Życie to nie bajka Lou.- westchnął Styles, dając Darcy chwilę odpoczynku.
-Tak? To jak wyjaśnisz to że mam ogon?- prychnąłem.
-Mocny argument.- pokiwał głową.
-To nasza bajka.- wyszczerzyłem się do niego.
-Ty mnie nie zagaduj tylko zajmij się kruszynami. Camille zaraz się zsunie z tej kanapy.- idealnie w momencie w którym to powiedział złapałem małą dziewczynkę i usadziłem na puszystym dywanie.
-Skylar to samo.- zachichotał a ja przyciągnąłem do siebie drugą córkę.
-Nie kracz Harry.- burknąłem.
Pomyśleć że te maluchy mają dopiero trzy miesiące a już pełzają po całym domu.
W sumie czego się spodziewałem skoro mają jakieś geny po mnie...
-Zabiję cię kiedy będziesz kazał mi rodzić kolejne dzieciaki.- stwierdziłem.
-Kochasz te małe szkraby.- mrugnął do mnie.
-Tyle że ja ledwie dałem radę sobie z Darcy i już rozpruli mi znowu brzuch by wyjąć te brzdące.- połaskotałem jedną z córek.
-Narzekasz...- wywrócił oczami.
-To że jestem kotem i to jeszcze mój kot jest kocicą nie znaczy że możesz mnie wykorzystywać jako maszynkę do rodzenia dzieci.- zaśmiałem się.
-To następne zaadoptujemy. Damy dom komuś kto tego potrzebuje.- pokiwał głową Harry.
-Ty serio chcesz więcej dzieci!- złapałem się za głowę, ciągnąc za swoje uszy.
-Chcę chociaż kilku synów... Mamy trzy dziewczynki Louis.- pokręcił głową.
-I tak ty byś nie miał jak grać z nimi w piłkę bo nie umiesz.- prychnąłem.
-Ale mógłbym z nimi rozmawiać jak ojciec z synem.- uśmiechnął się dumnie.
-I będziesz rozmawiał.- wywróciłem oczami.
-Koniec tematu.- zaśmiał się, kręcąc głową. -Lecimy dalej Darcy.- uśmiechnął się do córki.
-Harry, zerknij na Sky i Cami. Ja idę po Randall'a bo czuję że się zaraz obudzi.- stwierdziłem pędząc pod górę na schodach.
Wpadłem do niebieskiego pokoiku dokładnie w momencie gdy malutki szatynek otworzył zielone oczka.
-Cześć kochanie, moja niespodzianeczko.- zacmokałem do niego.
Randall urodził się jako trzeci i mimo tego że wiedzieliśmy że jedno z dzieci to chłopczyk, nie spodziewaliśmy się tego że jest ich trójka!
Okazało się że Skylar została zasłonięta w brzuchu przez brata, ale jakoś potem się przemieścili i takim oto sposobem mam dwie wyglądające jak kropelki wody córeczki i wyglądającego podobnie do mnie synka.
-Idziemy na dół do rodzeństwa Ran.- pocałowałem go w czółko, kierując się po schodach w dół.
************
No i co?
Dałam się przekonać XD
Jak tam pierwszy dzień w szkole?
Ja dzisiaj wróciłam przed czternastą do domu, ale lekcje oczywiście mi zadano XD
Do następnego 💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top