Rozdział 4
Siedzieliśmy w milczeniu w samochodzie Styles'a.
Bawiłem się końcem ogona, nie chcąc mu nim przeszkadzać w prowadzeniu i patrzyłem na swoje dłonie.
-Wysiadka.- otworzył nagle drzwi od mojej strony.
Chciałem zabrać swoją torbę, ale powstrzymał mnie swoją dłonią.
-Po co ci torba w restauracji? Chodź Louis.- pomógł mi wysiąść mimo że tego nie potrzebowałem.
-Uch... Harry, ale ja nie mam jak zapłacić...- zarumieniłem się.
-Spokojnie Kotecku, wszystko na mój koszt.- położył dłoń na mojej głowie, delikatnie pocierając moje uszy.
-Harry, ja nie zjem, kiedy moja rodzina siedzi w domu głodna.- jęknąłem, zapierając się nogami przed dalszym ciągnięciem mnie.
-Nie wkurzaj mnie Louis. Wyglądasz jak wieszak, sama skóra i kości. Wejdziemy grzecznie do środka, ty coś zjesz, ja się napiję soku czy coś i zamówimy coś do domu, by twoje rodzeństwo nie było już głodne, rozumiesz? Ty mi pomogłeś robiąc za mnie prace domowe, ja ci mogę pomóc z pieniędzmi. Dla mnie to żaden problem, jak się domyślasz.- zaśmiał się i wepchnął mnie do cholernie drogo wyglądającej sali.
No tak, przecież jego ojciec, Des Styles jest najlepszym prawnikiem w całej Wielkiej Brytanii. Jego matka nawet nie musi pracować. Jedynie zapewne przygotowywuje coś na obiad w domu, chociaż w sumie mogą mieć od tego gosposię.
-Nie będę miał jak ci oddać pieniędzy...- usiadłem na krzesełku które mi odsunął.
-Daj spokój Louis, to drobiazg. Pozwól że coś ci zamówię, domyślam się że francuskiego za bardzo nie umiesz.- zachichotał.
Francuski to jedyny przedmiot szkolny z którym sobie nie radzę i akurat muszę dzielić wtedy salę z elitą...
-To że mam imie niczym z francji nie znaczy że muszę umieć ten język.- parsknąłem, splatując swoje dłonie ze sobą.
-Zamówię ci kurczaka nadziewanego parmezanem i do tego jakąś sałatkę z oliwkami, czy to w porządku?- spojrzał na mnie znad menu.
-Uch, tak, oczywiście.- poprawiłem nerwowo swój sweterek, a on zawołał kelnera i podał francuską nazwę tej potrawy.
Za cholerę tego nie powtórzę.
Mówił coś do kelnera jeszcze przez chwilę, a on notował szybko w swoim notesiku.
Gdybym umiał francuski to może też bym tu pracował jako kelner...
-Odwiozę cię potem do domu Louis.- uśmiechnął się Harry, pokazując swoje dołeczki w policzkach, a ja się zarumieniłem.
-Dobrze... Dziękuję Harry.- posłałem mu nieśmiały uśmiech, a on tylko mrugnął do mnie przyprawiając mnie o nagły gorąc.
Może jednak elita nie jest aż takimi dupkami jak się wydaje?
*********************
Nie ma to jak siedzieć w ciemnym pokoju i starać się ignorować grzmoty i błyskawice 😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top