Rozdział 18 [2]
Pędziłem wraz z Charmel lasem, aż wypadliśmy na drogę, tuż za jadącym Land Roverem który wyglądał dość znajomo.
Dziewczyna obok mnie przyśpieszyła na tyle by zrównać się z tylnymi kołami auta i zaczęła atakować opony, udało jej się przebić jedną z nich, ale odskoczyła z piskiem, gdy powietrze pod ciśnieniem w nią uderzyło.
Posłałem jej wdzięczne spojrzenie i złapałem się podwozia zwalniającego samochodu.
Kobieta w białych szpilkach wysiadła.
-Przeklęte kundle!- krzyknęła za uciekającą Charmel.
Znam ten głos...
Kobieta wykonała jakiś telefon i po chwili dołączył do niej jakiś grubszy facet.
Zeskoczyłem z podwozia, gdy zobaczyłem że otwiera bagażnik i schowałem się z boku auta. Zostawili na chwilę otwarty bagażnik co wykorzystałem i wskoczyłem tam, chowając się wśród jakiś lnianych worków i lin, by mnie nie było widać.
Kobieta odjechała ze mną w bagażniku gdy tylko wymieniła koło.
Obmyślałem plan działania, kiedy samochód się zatrzymał, a ja się zjeżyłem.
Usiadłem przed samą klapą, wystawiając pazury i prężąc grzbiet.
Gdy otworzyła klapę rzuciłem się na nią, a ta z piskiem upadła.
Zadrapałem jej całą twarz, ale to mi nie przeszkodziło rozpoznać kto to.
Taylor Swift we własnej osobie.
-Och, to tu się podziałeś Louisku.- prychnęła odpychając mnie od siebie.
Zasyczałem na nią, znowu atakując ale wyprzedziła mój ruch i zablokowała moje łapy, unieszkodliwiając mnie.
Wpakowała mnie do jednego z worków i poczułem że jestem wnoszony do domu i potem do piwnicy.
Zostawiła mnie tam, a ja rozdarłem worek.
-Jesteś głupia.- zaśmiałem się, przemieniając się.
Byłem w ubraniach więc pistolet również musiał tu być.
Kocham materializację.
Wyjąłem broń zza paska i strzeliłem do zamka.
-Chodź tu szmato. Polowałaś na moją rodzinę to teraz ja popoluję na ciebie.- warknąłem, zadowolony z tego że mam jakiekolwiek szanse teraz.
-Myślisz że dasz sobie ze mną radę.- parsknęła będąc gdzieś za mną.
-Daliśmy radę z tobą w szkole, dam radę sam teraz.- fuknąłem.
Wymierzyłem do niej bronią, a ona tylko się uśmiechnęła.
-Nie strzelisz, nie masz na tyle silnej woli.- wywróciła oczami, a ja przeładowałem spluwę.
-Jesteś pewna?- syknąłem do niej.
Jej oczy nieco się rozszerzyły, a dłonie zaczęły drżeć.
Wyprzedziłem jej ruchy, gdy chciała mnie złapać, ja po prostu się cofnąłem i strzeliłem w sufit, na co zasłoniła uszy, patrząc na mnie z politowaniem.
-Nie jesteś w stanie kogokolwiek skrzywdzić.- prychnęła z uśmieszkiem.
-Owszem, ja nie, ale mam przyjaciół od tego.- prychnąłem i odwróciłem się by nie widzieć tego co nastąpi.
Usłyszałem tylko warkot i krzyk Taylor.
Zbiegli się jej ludzie i próbowali ją ratować, nawet nie zwracając na mnie uwagi.
Po kilku minutach pojawiła się również policja, a ja odetchnąłem z ulgą, ale w mojej głowie zaczęło się kręcić ze stresu i poczułem jak ląduję na ziemi.
*********************************
Kto wiedział że to Taylor?
Wiem że kolor włosów mógł was zmylić, ale przypomnijcie sobie teledysk do Bad Blood B)
Koniec dramy :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top