Rozdział 8
Rebekah POV
Po kilku minutach byliśmy już na skraju lasu.
Po wyjściu z samochodów, zebraliśmy się wszyscy razem, żeby uzgodnić co zamierzamy teraz zrobić.
- Uważam, że powinniśmy się rozdzielić na dwie grupy- powiedziałam.
- Niby dlaczego? -zapytała Elena. Tej to zawsze musi coś nie pasować wywróciłam oczami.
- Bo tak będzie nam łatwiej przeszukać przynajmniej część lasu- powiedziałam dalej upierając się przy swoim.
- Las jest wielki, a jak ktoś się zgubi i coś mu się stanie- dalej narzekała.
- Ani ty, ani nikt ze zgromadzonych nie jest człowiekiem, myśl Gilbert!
To wcale nie boli! -powiedziałam z kpiną na co Kol jak i Nik parsknęli śmiechem, nawet Elijah się uśmiechnął.
- Niech ci będzie- powiedziała oburzona, a ja posłałam jej zwycięski uśmiech.
- Więc ja pójdę z rodzeństwem i Stefanem, i przeszukamy tą część gdzie razem z Cass byłyśmy na spacerze, a wy razem z łowcą przeszukacie tamtą -wskazałam stronę po której, stali.
- I nawet nie próbuj już nic więcej mówić, bo skręcę ci kark. Bez ciebie też sobie poradzimy- powiedziałam patrząc na nią. Widać było, że chciała coś dodać, ale jednak zwątpił.
Po chwili mierzenia się na wzajem nienawistnym wzrokiem, odwróciłam się i patrząc porozumiewawczo na rodzeństwo poszłam we wcześniej wskazanym nam kierunku. A po chwili oni także do mnie dołączyli.
- Chodzimy już tak chyba godzinę, i nic nie znaleźliśmy. - powiedział Kol. -
Czy to chodzenia tu ma jeszcze jakiś sens? - zapytał patrząc na mnie, tak jak cała reszta.
- Tak ma, czuje, że coś tu naprawdę jest! - powiedziałam pewnie, i szłam dalej.
Po jakichś dziesięciu metrach okazało się, że miałam racje...
-O cholera, czy wy widzicie to co ja? - zapytał Kol.
-Tak bracie- Elijah pokiwał głową patrząc na to w zadumie.
-Pentagram- wyszeptał Nik podchodząc i dokładnie zaczynając oglądać wielki wypalony pentagram.
- To ona? - zapytał z podziwem.
-T... tak, myślę, że tak- powiedziałam nie mogąc uwierzyć w to co widzę.
- Kim ona do cholery jest? - zapytał jak nigdy dotąd śmiertelnie poważnie Nik.
- Heretykiem.... -odpowiedziałam, ale przerwałam w połowie, lecz na jego pytający wzrok zaczęłam mówić dalej. - Z Salem... jej matka należała do sabatu Cieni- powiedziałam cicho, a tym razem to Elijah zabrał głos pierwszy.
- Rebekah, ty wiesz, że to jeden z najstarszych sabatów świata czarownic, który posługuje się czarną magią.
Czy twoja koleżanka wie jaką posiada moc? I jak niebezpieczna może ona być, gdy wykorzysta się ją do złych celów. - zapytał poważnie.
- Nie, raczej nie.
Ona dowiedziała się o tym kim jest niedawno i nie wiele wie o sabacie i w ogóle o swojej mocy - powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Czy to źle?- zapytałam poważnie.
-Tak Rebekah to bardzo źle- powiedział patrząc na mnie.
- To co teraz? -zapytałam patrząc na niego.
- Trzeba ją znaleźć, to na pewno. A potem uświadomić, jak niebezpieczna może być jej moc. I raczej jej pilnować- pokiwałam głową.
Na chwile zapanowała między nami cisza, bo każdy wpatrywał się zamyślony w to co znaleźliśmy.
- Chyba powinniśmy zawiadomić o tym resztę - powiedział Elijah, a ja niechętnie pokiwałam głową.
- Stefan, to twoja ukochana, ty do niej zadzwoń i jej to powiedz- prychnęłam. Co spotkało się z natychmiastową reakcją mojego ukochanego braciszka Kol'a w formie chichotu.
Ja wywróciłam tylko oczami postanawiając zostawić to bez komentarza.
Po chwili pojawiła się reszta, i miała tak zdziwione a, niektórzy nawet wystraszone miny, że po prostu dusiłam w sobie śmiech.
- Czy... Czy to Cassidy??? -zapytała wystraszona Elena.
Oooj biedaczka. Jakie to smutne.
- Oczywiście, że ona. Ma talent - stwierdziłam rozbawiona, a ona jedynie przełknęła głośno ślinę.
- Czyli jest wiedźmą- stwierdził Damon.
- Nie wiedźmą- prychnęłam. -
Jest czymś lepszym, silniejszym i potężniejszym niż zwykła wiedźma- powiedziałam z podziwem.
- To czym? - zapytała blondyna.
- Istotą, która mogłaby zabić cię jednym pstryknięciem palców- stwierdziłam złośliwie. - Heretykiem. - powiedziałam.
- Pół czarownicą , pół wampirem - wytłumaczyła mulatka widząc pytające spojrzenia przyjaciół.
A ja zaczęłam się śmiać z ich głupoty.
- Z czego się śmiejesz - warknęła Elena patrząc na mnie.
-Z waszej głupoty- odpowiedziałam rozbawiona - A zwłaszcza Damon'a.
Jest sto sześćdziesięcioro pięcio letnim wampirem, a nie wie co to Heretyk- znowu zaczęłam chichotać, bo to na serio zabawne.
Jak mógł tego nie wiedzieć.
Kiedy się uspokoiłam, zaczęliśmy iść dalej, tylko teraz już wszyscy razem.
- Niestety, już nic więcej raczej dzisiaj nie znajdziemy, bo zaczyna robić się ciemno- powiedział Elijah. - Wróćmy tu jutro, jak będzie jasno - zaproponował.
- Ale czy jest sens tu wracać? -zapytała Elena. - Przeszukaliśmy chyba całą cześć lasu wokół tego miejsca, i nic nie znaleźliśmy. Więc czy jest sens tu jutro wracać i tracić czas? - zapytała brunetka patrząc na nas.
- Woow po raz pierwszy mówisz coś mądrego i niechętnie się z tobą zgadzam.-powiedziałam.
- Nie ma sensu tu już wracać. Nic nie znajdziemy a stracimy tylko czas- popatrzyłam na innych, a oni przyznali nam racje.
Więc oto takim sposobem wróciliśmy do domu, żeby na następny dzień znów się spotkać i myśleć co dalej.
Mamy rozdział z perspektywy Rebekah, która jako wierna przyjaciółka szuka Cass😘😘
Mogę śmiało powiedzieć, że będę ją przedstawiać pod tym względem na wzór kilku cudownych dziewczyn, które są całym moim życiem i je zmieniły oraz zachęciły mnie do pisania.
Dziękuje kochane😘😍❤
Do Zoba
I
Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top