Rozdział 53
Następnego dnia, już od rana w rezydencji trwały wielkie przygotowania do balu.
-Wstawaj! -wrzasnęła mi wprost do ucha Bex.
-Nie, jeszcze chwilkę -mruknęłam zakrywające twarz poduszką.
-Nie ma nawet pół chwili -powiedziała zabierając mi kołdrę, a następnie odsłaniając zasłony w oknie.
-No na Szatana! Błagam cię Rebekah! -podniosłam zirytowana głos.
-Nie marudź, tylko wstawaj, bo przed nami, jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia -powiedziała podekscytowana.
Niechętnie otwarłam oczy i przetarłam je, by chodź trochę się rozbudzić.
- No szybko, za dwadzieścia minut widzę cię na dole! -powiedziała wychodząc z mojego pokoju.
Westchnęłam jedynie i wstałam kierując się do garderoby.
-To będzie trudny dzień-mruknęłam niezadowolona.
Weszłam do środka, i wzięłam to co mi wpadło w ręce.
Czyli to :
Mając już ubranie, weszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie ciuchy by wejść pod prysznic.
Od razu się rozbudziłam, kiedy tylko poczułam na skórze zimną wodę.
Umyłam jeszcze włosy i po wytarciu się, założyłam wcześniej przygotowany strój.
Gdy wyszłam z łazienki, wzięłam telefon i przejrzałam się jeszcze ostatni raz w lustrze, by zaraz potem zejść na dół.
-Hej- rzuciłam.
-Hej, co ty taka jakaś przygnębiona? -Spytał Matt.
-Trochę mi smutno, że nie ma z nami Kol'a- stwierdziłam.
Starałam się być tą silną, ale w gruncie rzeczy, tęskniłam za tym idiotą i jego docinkami.
-Mi w sumie też- powiedziała Bex.
-Głowa do góry, pewnie nie chciałby żebyście były smutne.
A zwłaszcza ty Cass i to w takim dniu-powiedział Matt z troską patrząc na nas.
-Pewnie masz rację, ale gdzie Elijah i Nik? -spytałam patrząc na nią i Matt'a.
-Pilnują przygotowań- skomentowała Bekah.
-Po co ten cały bal? -westchnęłam ciężko padając na fotel.
-Już to przerabialiśmy- mruknęła Bex.
-To takie hobby Nika, chyba mu się to od naszej matki udzieliło- wzruszyła ramionami.
-No dobra, nie miałyście iść do fryzjera? -spytał Matt
-Tak, miałyśmy -powiedziała Bex natychmiast się rozpogadzając.
-Jeśli to konieczne- jęknęłam.
-Tak konieczne - stwierdziła Bex całując Matt'a w policzek, a następnie biorąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę drzwi.
Mówiłam już, że Bekah i Matt w końcu są razem?
Nie, no to teraz mówię.
Są oni razem.
Niezmiernie się z tego cieszę, czego nie można powiedzieć o Niku i Elijah. (od autorki: jak ktoś wie jak odmienić w tej chwili to imię, to niech napiszę w komentarzu.
Będę wdzięczna😊)
Od kąt się dowiedzieli, cały czas patrzą się krzywo na Matt'a i obserwują go na każdym kroku.
Jedyną przeszkodą przed pozbyciem się go jestem JA.
Wiedzą, że nie wybaczyłabym im tego, nie mówiąc już o Bex.
Więc puki co Matt jest cały.
Będąc już u fryzjera, od razu zostałam posadzona krześle.
-Proszę cię Cass... -westchnęła Rebekah.
- Ale o co ci chodzi? -zapytałam zdezorientowana patrząc na jej odbicie w lustrze.
-Skoro nie jesteś zadowolona, to chociaż udawaj, bo Nik naprawdę się stara by było idealnie -powiedziała prosząco.
- Masz racje, przepraszam.
Myślę egoistycznie- powiedziałam.
-Ale ja po prostu nie mam siły ani ochoty na takie zabawy-mruknęłam.
-Co się dzieje? -zapytała z troską.
-Boje się -westchnęłam bezsilnie.
-Czego? -popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Wszystkiego, już za kilka dni kończę szkołę... -zaczęłam, ale ona mi przerwała.
-Oh naprawdę, tego się boisz? -spytała zdziwiona.
-Tak- mruknęłam lekko zawstydzona.
-Nie martw się, będzie dobrze i zobaczysz, że jakoś wszystko się ułożyć- powiedziała podchodząc i ściskając moją rękę by dodać mi otuchy.
-A teraz uśmiechnij się, proszę -powiedziała posyłając mi swój pięknu uśmiech. Aż nie dało się go nie odwzajemnić.
Po wyjściu od fryzjera udałyśmy się jeszcze do kosmetyczki, ale tam zleciało nam już szybko i po niecałej godzinie byłyśmy z powrotem w rezydencji.
Będąc w salonie, zastałyśmy oprócz Matt'a jeszcze Elijah'e, który jak najęty, rozmawiał z kimś przez telefon, ale kiedy tylko nas zobaczył to od razu się rozłączył.
-Wyglądacie przepięknie -powiedział z uśmiechem, na co my podziękowałyśmy.
-Niestety muszę, was przeprosić, bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia -powiedział wychodząc.
Chwilę później, ja również postanowiłam iść do pokoju.
-Ja też pójdę -powiedziałam chcąc odejść.
- A ty gdzie niby? -zapytała Bex unosząc brwi.
- Chcę trochę posiedzieć u siebie-powiedziałam i już nie czekając na kolejne pytanie, poszłam na górę.
Po przekroczeniu progu pokoju, poszłam prosto do łazienki.
Kiedy weszłam do środka zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam pod nimi.
Jestem strasznie skołowana, Nik na pewno potem zapyta mnie jaką decyzje podjęłam co do wyjazdu, a ja sama nie wiem.
Z jednej strony chcę, ale z drugiej nie do końca.
Od zawsze wyobrażałam sobie moje życie inaczej, ale niestety moje wszystkie plany runęły kiedy dowiedziałam się kim tak naprawdę jestem.
Nie to, że nie podobam się sobie teraz, ale to strasznie wszystko mi utrudnia
Muszę to wszystko dokładnie przemyśleć.
Poproszę go jeszcze o kilka dni.
Siedziałam jeszcze przez dłuższy czas i wspominałam to co wydarzyło się przez te wszystkie lata.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
-Cassidy, za pół godziny zaczyna się bal.
Wypadałoby dokończyć się szykować -powiedziała zza drzwi Bex.
-Tak, już wychodzę- powiedziałam wzdychając.
Otwarłam drzwi i posłałam Bex trochę wymuszony uśmiech, który ona postanowiła chyba nie komentować.
-Dasz sobie radę z sukienką sama? -spytała patrząc na mnie.
-Tak, idź i zajmij się sobą -powiedziałam posyłając jej tym razem szczery uśmiech co ona odwzajemniła.
Kiedy Rebekah już wyszła, poszłam do garderoby, aby wyciągnąć sukienkę oraz buty.
(To jest cały wygląd Cass)
Sukienka:
Buty:
Fryzura:
Makijaż:
Gotowa, podeszłam do lusterka by zobaczyć efekt końcowy i mogę śmiało powiedzieć, że wyglądam olśniewająco.
Wzięłam jeszcze głęboki wdech i wyszłam z pokoju, by przejść kawałek drogi do celu, czyli sali balowej.
No to zaczynamy najbliższe kilka godzin tortur pomyślałam, wychodząc zza zakrętu tym samym wchodząc na dość długie białe schody, które stały po środku sali.
Wzrok wszystkich powędrował na mnie.
Czułam się jak jakaś pierdoloną księżniczka, którą nie jestem.
Przybrałam na usta sztuczny, ale dość naturalny uśmiech i podeszłam do Nika, który szczerzył się jak głupi patrząc na mnie.
- Wyglądasz olśniewająco -powiedział całując mnie w policzek.
-Dziękuje-powiedziałam uśmiechając się, tylko tym razem już naturalnie.
-Moi drodzy, proszę o uwagę -powiedział Nik, tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych ludzi.
-Skoro najważniejsza osoba tego wieczoru już jest, to możemy zaczynać bal- powiedział.
-Wow, obyło się bez przemocy - zachichotała mi do ucha Bex, przez co i cichutko zachichotałam.
Chwilę później zaczął się pierwszy taniec, który oczywiynależał do mnie i Nika. Potem zaczęli przyłączać się także inni.
W tłumie ludzi mogłam zauważyć, że Kath tańczy z Elijah'ą.
Ucieszył mnie ten widok, ponieważ uważam, że do siebie pasują.
W pewnym momencie, poczułam jak ktoś mnie odbija, i teraz tańczę z Damon'em Salvatore we własnej osobie.
-Muszę przyznać, że wyglądasz bardzo pięknie -stwierdził unosząc jeden kącik ust.
-Powiedzmy, że na ten wieczór zapomnę o tym, że jesteśmy wrogami.
Także dziękuje- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Ale mimo to i tak nie wyglądasz na szczęśliwą-stwierdził.
Już miałam mu odpowiedzieć, ale znowu ktoś mnie odbił, i tym kimś okazał się być Jeremy.
-Cześć, wyglądasz świetnie - skomentował.
-Dziękuje-powiedziałam.
Zaraz po Jeremy'm tańczyłam jeszcze z kilkoma osobami, aż w trafiłam w ramiona Elijah'y.
-Witaj -powiedział z uśmiechem, który ja odwzajemniłam.
-Widziałam jak tańczyłeś z Katherine. Wiem, że raczej nie jesteście w najlepszych stosunkach, ale mimo to ja uważam, że bylibyście idealną parą-powiedziałam z cwanym uśmieszkiem, na co on się zaśmiał i już miał coś odpowiedzieć, kiedy odbiła mnie osoba na, którą czekałam przez cały wieczór.
-Matt, cieszę się, że jednak mam okazje z tobą zatańczyć- opowiedziałam z szerokim uśmiechem, po raz pierwszy tego wieczoru.
-No coś ty, choćbym miał cię szukać na całej sali to i tak byśmy zatańczyli-powiedział z szerokim uśmiechem.
Tańczyliśmy przez bardzo długi czas pilnując, by nikt mnie nie odbił.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego, i aż czasami, niektórzy patrzyli na nas jak na debili, ale my się tym nie przejmowaliśmy.
Trochę później był toast, poczęstunek tortem i znowu tańce.
Tak zleciał cały bal.
Muszę przyznać, że może nawet nie było aż tak źle.
Niespodzianka! 😁
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał ❤😊
Do Zoba
I
Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top