Part 4 - 3
- Dlaczego nie jedziemy do willi? - zapytałam zdezorientowana, gdy w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że auto, które prowadził Zayn jechało w przeciwną stronę, niż powinno. Zayn w odpowiedzi się uśmiechnął. - Zayn? Powiesz mi?
- Czy ty zawsze musisz być tak niecierpliwa? - puścił mi oczko.
- Przestań się ze mną droczyć! - parsknęłam śmiechem. - Chcesz mnie wywieść i mieć tylko dla siebie?
- Nie muszę tego robić, by Ciebie mieć - puścił mi oczko.
- Poważnie, gdzie mnie zabierasz?
- Zabieram Cię na francusko włoską przygodę życia, maleńka - uśmiechnął się szerzej na widok mojej zaskoczonej miny.
- Żartujesz?! Zawsze marzyłam o wyjeździe tam! - pisnęłam podekscytowana.
- Ojciec nigdy Cię tam nie zabrał? - zdziwił się.
- Miałam jechać na swoje czternaste urodziny, ale zaraziłam się od matki jakąś infekcją - westchnęłam. Pamiętałam swoje oburzenie, gdy musiałam w ostatniej chwili zrezygnować z wyjazdu. Matka od początku lubiła wszystko psuć.
- To Ci nowość - wywrócił oczami. - Więc... Zagwarantuję, że przy mnie złapiesz żadnej infekcji albo innego szkodliwego gówna...
- A nasze rzeczy? - przerwałam mu w połowie zdania. - Jedziemy bez nich?
- Gdy byliśmy na brunchu Hayley spakowała nas, a Leo zapakował je do auta.
- A co ze Scarleth?
- Jest pod dobrą opieką David'a - odparł. - Chyba, że Scar udzieli się homoseksualizm i będzie psią lesbijką.
- Psią lesbijką? - zaśmiałam się. - Wymyśliłeś to teraz, prawda?
- Tak - wyszczerzył się.
Mój mąż, proszę Państwa.
- Tym bardziej będę czuł się wyjątkowo, zabierając Cię w miejsce, w którym jeszcze nie byłaś - powiedział.
- Nie musiałeś... Mówiłeś też, że pojedziemy dopiero wtedy, gdy do końca wyzdrowieję - odparłam. - Więc, nie nastawiałam się na nic... szczególnego.
- Tam gdzie będziemy mieszkać, w pobliżu będzie lekarz, gdyby nagle Ci się pogorszyło i ginekolog - rzekł. - A teraz zapominamy o wszystkim i mamy miesiąc odpoczynku, jasne?
- Po Twojej minie sądzę, że jest jakieś ale - stwierdziłam, patrząc w jego oczach. Ewidentnie o czymś mi nie powiedział.
- Będą z nami ochroniarze - oznajmił poważnie.
- Serio? - jęknęłam.
- Przez orne zawsze ubezpieczone - wzruszył ramionami. - A zapewne prędzej czy później wyda się, że jesteśmy na miesiącu miodowym.
- Zapewne tak - potwierdziłam z westchnięciem. - Chciałabym mieć na jeden dzień spokój idealny... Żadnych paparazzi, żadnych fleszy, żadnych ochroniarzy... Chcę po prostu spędzić czas z moim mężem - powiedziałam. Zayn uśmiechnął się i oderwał jedną dłoń z kierownicy, aby ująć moją i wplątać w nią swoje palce.
- Mamy mnóstwo czasu na jego spędzanie - stwierdził.
- Tak mnóstwo, że odechce Ci się go spędzania ze mną - zaśmiałam się.
- Nigdy.
***
- Nie, Zayn, nie! - zaśmiałam się głośno, próbując się wyrwać spod jego rąk, które nieulegle mnie łaskotały. - Przestań! - łzy naleciały mi do oczu ze śmiechu. Zayn również nie mógł powstrzymać swojego wesołego ego.
No bo innego mogliśmy robić w samolocie w drodze na własny miesiąc miodowy?
- Jesteś głodna? - zapytał mnie, przerywając swoje torturowanie mojej osoby.
- Nie - pokręciłam głową. - Jestem zbyt podekscytowana aby jeść.
- Gdy będziesz chciała, mów mi od razu - odparł. Pokiwałam głową, przytulając się do jego boku. Niemalże natychmiast moje oczy zaczęły się same zamykać. Mieliśmy z Zayn'em kolejny bezsenny dzień. Potrzebowaliśmy odrobiny odpoczynku. - A propos... Pisał do mnie z włoski Vogue.
- Vogue? - spojrzałam na niego zaskoczona. - Żartujesz? Dlaczego?
- Pytali się mnie, czy bylibyśmy zainteresowani wywiadem i sesją zdjęciową - Zayn delikatnie sunął palcami po moim ramieniu, powodując na moim ciele przyjemne dreszcze.
- Naprawdę? - mój głos podniósł się o oktawę, na co Zayn się zaśmiał. - Wait... Włoski? - uniosłam zagadkowo brwi. - Dlatego lecimy do Włoch?
- Poniekąd - uśmiechnął się lekko. - Wiedziałem, że się zgodzisz...
- Przechodzisz samego siebie - weszłam mu w zdanie. - Naprawdę, ucieszyłabym się ze zwykłej kolacji albo wieczoru filmowego, a ty...
- Moja kobieta powinna mieć wszystko, co tylko chce - odparł.
- Wiesz, że ta cała podróż... To naprawdę sporo pieniędzy...
- Mam ich pod dostatkiem, Clairy, a wiem, że nie poprosiłabyś mnie o to - stwierdził.
- Bo mam wyrzuty sumienia, jeśli ktoś wydaje na mnie taką masę...
- Od teraz będę to robić znacznie częściej - przerwał mi z nutą irytacji w głosie.
- Przepraszam, że tak narzekam, ale... - znienacka poczułam wargi Zayn'a na swoich, które uciszyły mnie. - Nie wiem jak ty ze mną wytrzymujesz - szepnęłam w jego wargi.
- To działa w obydwie strony... Tak samo mogę zadać sobie pytanie, jak ty znosisz mnie.
- Bo Cię kocham - odparłam bez zastanowienia się.
- To masz już odpowiedź na swoje pytanie.
***
- Wow - skomentowałam, gdy wysiedliśmy z samolotu dwie godziny później. Niemalże cały lot przespaliśmy, więc nie mogłam podziwiać panoramy Półwyspu Apenińskiego z „lotu ptaka". Widok był obłędny. Niebo było czyste i przejrzyste, temperatura w słońcu była niemniejsza, niż trzydzieści pięć stopni, a delikatny wiatr owiewał moją skórę. Zawsze oglądałam Cannes tylko na zdjęciach, a zobaczenie tego miasta na żywo było... po prostu obłędne. - Już mi się podoba - odparłam, spoglądając na Zayn'a, który uśmiechnął się do mnie.
- Ja też uwielbiam Cannes - przyznał. - Miejscowe kasyna są warte zgrzeszenia.
- Wygrywałeś chociaż? - spytałam z kwaśnym uśmiechem.
- Ani razu - zaśmialiśmy się. - Chodźmy, kierowca na nas czeka - Zayn wskazał na wysokiego mężczyznę, stojącego obok czarnej limuzyny.
No tak, bo zwykłe auto w Cannes to zbrodnia.
- Bon jour, monsieur Malik- odezwał się mężczyzna. Zabrakło mi języka w gębie, bo totalnie nie znałam francuskiego. Nigdy nie przykładałam się do niego za specjalnie, umiałam powiedzieć tylko podstawowe zwroty. - Nous allons à l'hôtel, ou vous désirez aller ailleurs? - wyczułam w jego wypowiedzi znak zapytania. Popatrzyłam na Zayn'a, mając cichą nadzieję, że on przynajmniej umiał ten popieprzony język.
- Premièrement à l'hôtel, pour y laisser nos bagages,puis à La serviette blanche chefs tableau. - powiedział bez zająknięcia się Zayn, a ja się szczerze zdziwiłam. Świetnie mówił po francusku, a w jego akcencie w ogóle nie było słychać Brytyjskiej maniery.
- Bien sûr - rzekł mężczyzna i poszedł w stronę samolotu, prawdopodobnie po nasze bagaże.
- Kiedy się nauczyłeś mówić tak płynnie po francusku? - zapytałam Zayn'a, który tylko się uśmiechnął i otworzył drzwi limuzyny, wpuszczając mnie do pojazdu pierwszą. Wnętrze limuzyny różniło się od tych, które już miałam okazję widzieć. Było całe w bieli i w dodatku był w nim barek. I przede wszystkim było chłodnawo, co przynosiło mojej rozpalonej skórze ukojenie.
- Bardzo wiele delegacji miałem we Francji - odparł Zayn, siadając obok mnie.
- Francuski to jest język miłości - powiedziałam, kładąc dłoń na jego udzie. Poczułam, jak jego mięśnie się napinają.
- Nie potrzebuję francuskiego - stwierdził.
- Czyżby?
- Tak, bo bez tego mógłbym zedrzeć z Ciebie ubrania i pieprzyć właśnie tutaj - odparł, a mi na powrót zrobiło się gorąco.
Tylko Zayn potrafił wzbudzić we mnie podniecenie w ciągu kilku sekund.
- Pewnie tylko o tym teraz marzysz, prawda? - spytałam go, wspinając się na jego kolana, siadając na nim okrakiem. Czułam, jak materiał jego dżinsów napierał na moją kobiecą strefę.
Zalety zakładania zwiewnych sukienek.
- Mmm, kocham świntuszenie z Tobą - mruknął z aprobatę, wkładając ręce pod materiał sukienki i położył obie dłonie na moich pośladkach, by po chwili móc przycisnąć mnie mocniej do swojego powoli rosnącego wybrzuszenia.
- Powiedz mi... O czym teraz myślisz? - przebiegłam palcami po jego zaroście, zahaczając czubkami palców o jego dolną, malinową wargę.
- Chciałbym rzucić Cię na tę kanapę i pozbyć się z Ciebie wszystkiego, co masz na sobie - rzekł niskim głosem, miętosząc przyjemnie mój tyłek. W moim podbrzuszu zaczęło formować się podniecenie.
- Co dalej? - uśmiechnęłam się słodko i powoli zsunęłam bluzę z jego ramion, na chwilę zmuszając go do zaprzestania pieszczenia mojego ciała. Gdy tylko to uczyniłam, jego dłonie z powrotem się tam znalazły, powracając do wcześniejszej czynności.
- Zająłbym się Twoimi piersiami... Całowałbym je i ssał te niebotycznie wspaniałe sutki - przygryzł wargę. Jego oczy świeciły erotyzmem, którego od bardzo dawna nie widziałam. Owszem, widziałam go w małym stopniu, lecz teraz gdy mieliśmy spokój...
Witaj Panie Dominacie.
- Potem wszedłbym między Twoje nogi i zajął się Twoją ciasną cipką - zarumieniłam się, gdy to powiedział. - Obserwowałbym, jak drżysz, jak wijesz się pod moim językiem z rozkoszy, jak zaciskasz się wokół moich palców...
- Zayn - westchnęłam, czując jak robi mi się wilgotno między nogami. Gdy Zayn się zadziornie uśmiechnął wiedziałam, że był świadomy, w jakim w stanie się aktualnie znajdowałam.
- Nie pozwoliłbym Ci dojść, byś miała intensywniejszy orgazm - ciągnął dalej i zdałam sobie sprawę, że poruszałam się na nim delikatnie, pocierając się kobiecością o jego erekcję.
Ciało wiedziało dużo lepiej, czego chciało.
- I pieprzyłbym Cię do upadłego - warknął, przenosząc dłonie na moje ramiona zsunąć z nich cienkie ramiączka mojej sukienki. Automatycznie tym samym odsłonił się mój dekolt. - Słuchałbym Twoich jęków, przez które staje mi jeszcze bardziej - jego usta musnęły delikatnie moje obojczyki. Odchyliłam głowę do tyłu. Moje serce wariowało. - Kurwa mać, potrzebuję Cię - syknął. - A mamy nie wiele czasu - Zayn w pośpiechu rozpiął swoje spodnie. Uniosłam się na chwilę do góry, by mógł je zsunąć z ud, razem z bokserkami. Nadstawiłam swoje biodra przed jego sterczący członek. Odwlekałam chwilę wsunięcia się na niego, pocierając łechtaczkę o jego główkę. - Clairy - zajęczał, chwytając moje piersi i jednocześnie pchnął mnie, abym pochłonęła go za pierwszym razem. Krzyknęłam zaskoczona, czując rozpierającą rozkosz wzdłuż podbrzusza.
- Zayn, mój Boże - stęknęłam, poruszając się na nim w szybkim tempie. Drżałam, czując przeraźliwie dużo orgazm naprawdę niedaleko. Był niemal na wyciągnięcie ręki. - To jest takie... D-dobre - zajęczałam głośno, nie mogąc już hamować w sobie emocji.
- Dalej, maleńka - zachęcił mnie, ciężko oddychając. Położyłam ręce na nagłówku siedzenia i pochyliłam się, aby móc pocałować Zayn'a. Jego wargi namiętnie czciły moje, uderzając miednicą w moją.
- Z-Zayn - jęknęłam słabo, czując mocne napieranie orgazmu na moje biedne ciało.
- Jesteś wspaniała - powiedział z trudem, biorąc moje biodra w swoje dłonie, by wbijać się we mnie jeszcze mocniej i bardziej precyzyjnie. Oddech ugrzązł mi w gardle. - Kurwa, wspaniała, idealna i bezbłędna - dodał i przy wymawianiu tych słów, uderzał mocno i stanowczo. Załkałam przez falę rozkoszy, która powoli obejmowała moje ciało. Potrzebowałam tylko jednego pchnięcia i... - Dojdź - rzekł, precyzyjnie obijając się o podniecony do granic możliwości mój punkt G. Osiągnęłam szczyt, cała sztywniejąc przez olbrzymie dreszcze i skurcze. Zayn nie zostawił mnie samej i również doszedł, zachłannie ssąc czuły punkt na mojej szyi. Wbiłam palce w jego ramiona i przeżywałam coś, co tylko mógł dać mi on. - Jeśli będziesz mnie tak kusiła, to zabraknie mi spermy.
- Wiesz... To Twoja wina - westchnęłam. - Gdybyś mnie tak nie podniecił, poczekalibyśmy z tym do wieczora, a nie pieprzyli się w limuzynie.
- Mówisz to tak, jakby Ci się nie podobało - wyszczerzył się, próbując unormować swój oddech.
- Bo zrobiłabym to jeszcze raz - uśmiechnęłam się szeroko, przygryzając dolną wargę.
- Znowu prowokujesz - odparł.
- Ty każde moje zachowanie bierzesz za prowokacje - wywróciłam oczami.
- Nie dość, że seksowna mamuśka, to jeszcze prowokatorka.
*****
Tak zwany - soł macz przeprosinowy rozdział :c Kochani sprawy miewają się tak :
- w tym tygodniu mam multum sprawdzianów i nie robię nic innego, niż zakuwanie.
- postaram się dzisiaj trochę napisać Angry i Revenge, ale mam lekturę do przeczytania na jutro, a zostało mi ponad 100 stron ;') ( tak tak, odwlekanie wszystkiego na ostatnią chwilę to moja działka )
- POSTARAM SIĘ, aby rozdziały były chociaż dwa razy w tygodniu, ale nic nie obiecuję, bo serio serio jestem zajęta i nim zasiądę do laptopa, zasypiam :.;
Oksy, to na tyle SŁABYCH WIADOMOŚCI.
Mam poważne plany co do napisania opowiadania... takiego które mogłabym wydać w przyszłości. Zawsze myślałam o wydaniu książki i to co raz bardziej wchodzi w moje życie. Kto wie, może kiedyś zobaczymy się na promocji mojej debiutanckiej książki? :3
Katie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top