Part 4 - 13

~ 4 miesiące później ~

- Nie wierze – jęknęłam zdesperowana, obserwując siebie w lustrze i swoją zawiedzioną minę, gdy nie mogłam dopiąć się w swoje ulubione spodnie. – Serio musisz rosnąć taki wielki? – prychnęłam, zerkając na swoją „kulkę".

Tak jak myślałam, powoli zamieniałam się w wieloryba.

To był dopiero początek 5 miesiąca, a nie mieściłam się już w połowę ubrań! Rozumiem, liczyło się aby moje maleństwo było zdrowe i wyrośnięte prawidłowo, ale Boże, nie chciałam przytyć w ciąży 20 kilogramów.

Zdjęłam z westchnięciem z siebie spodnie i założyłam klasyczną obcisłą małą czarną na cienkie ramiączka, która fakt, bardzo podkreślała mój brzuch, ale wyglądałam całkiem klawo. Narzuciłam na swoje nagie ramiona skórzaną kurtkę, a na stopy trampki. Moje nogi poważnie ucierpiały przez chodzenie na wysokich obcasach i postanowiłam, że do końca ciąży, tylko w wyjątkowych okazjach, będę zakładać szpilki.

Oprócz tego, że mój brzuch przez cztery miesiące bardzo urósł... okazał się bardzo spokojny. Nic się nie działo, nie było żadnych nieprzyjemnych sytuacji... Byłam naprawdę tym zaskoczona.

Ale wiadomo : nic nie trwa wiecznie, jak zwykle.

Trzymając się za brzuch zeszłam na dół, do kuchni, gdzie była Halley, matka Zayn'a i mój mąż. Gdy sytuacja się unormowała, na powrót mogliśmy zamieszkać w willi, pod okiem dwudziestoosobowej ochronny.

- Dzień Dobry – przywitałam się, wchodząc do pomieszczenia, gdzie wszyscy stali przy wyspie kuchennej i zajadali się śniadaniem przyrządzonym przez naszą gosposię.

- Clairy! Wyglądasz kwitnąco! – Halley uśmiechnęła się od ucha do ucha, a Trish jej zawtórowała.

- Do twarzy Ci z brzuszkiem kochana – odparła Trish podchodząc do mnie i ucałowała w oba poliki.

- Żebym tak kwitnąco się czuła – mruknęłam niezadowolona.

- Cześć skarbie – usłyszałam szept Zayn'a nad uchem i lekkie muśnięcie jego warg mojej skroni.

- Kiedy macie wizytę u ginekologa? – zapytała nas Trish.

- W przyszłym tygodniu w piątek – powiedziałam.

- Chcecie znać płeć? – tym razem spytała Halley.

- Nie, chcemy mieć niespodziankę – odpowiedział Zayn, obejmując mnie od tyłu i położył obie dłonie na moim brzuchu. – Chyba, że chcesz znać maleńka – zwrócił się do mnie.

- Popieram Ciebie – uśmiechnęłam się. – Chociaż byłoby łatwiej wtedy zrobić pokoik dla dziecka.

- Poradzimy sobie, mamy na to jeszcze cztery miesiące – rzekł. – A teraz się zbieraj, musimy zajechać jeszcze ze Scarleth do weterynarza.

Niestety, Scarleth poroniła swoją ciążę kilka tygodni po tym, gdy dowiedziałam się, że będzie miała szczeniaki. Podczas spaceru z Halley wjechał w nią rower i nie udało się uratować ciąży. Halley niemal codziennie nas za to przepraszała. Było mi jej żal. To w końcu nie była jej wina.

Ale gdy ponownie zostawiłam u David'a Scarleth na weekend zaledwie dwa miesiące temu, znowu została zapłodniona przez jego cholernego psa.

Jak dobrze, że David nie mógł tak wpadać, bo byłby w ciąży ciągle.

Scarleth miała prawdopodobny termin porodu w dzień mojej wizyty u ginekologa. Specjalnie przełożyłam swoją wizytę na wcześniejszą godzinę, aby móc być ze swoją psinką tego dnia.

- Widzimy się na kolacji? – zapytała Trish.

- Jakiej kolacji? – odpowiedziałam pytaniem.

- Mama wyprawia dzisiaj rodzinną kolację. Przyjadą nasi dalecy krewni, przyjaciele...

- I bardzo chciałam, abyście przyszli – odparła Trish z nadzieją w głosie.

- Ja nie mam nic przeciwko – parsknęłam śmiechem, biorąc swój telefon z wyspy. – To, widzimy się wieczorem?

***

- Wszystko przebiega bardzo pomyślnie, nie widzę tutaj żadnych komplikacji... - mówiła Pani weterynarz, przeprowadzając na Scarleth badanie USG. Trzymałam swoją psinę za obrożę, gdyż trochę się wierzgała. Była trochę przestraszona. Zayn głaskał ją uspokajająco po głowie. – Maleństwa rozwijają się prawidłowo, mogą być Państwo spokojni.

- Po ostatnim razie spodziewałam się wszystkiego – stwierdziłam, obserwując obraz USG.

- Scarleth nie poroniła sama za pierwszym razem, więc nie ma obaw, że to się stanie ponownie – pocieszyła mnie kobieta z lekkim uśmiechem. – A Pani jak się czuje?

- Zdecydowanie lepiej, niż na początku ciąży, dziękuję – również posłałam jej uśmiech.

- Który miesiąc?

- Początek piątego – położyłam dłoń na swoim obrzmiałym brzuchu i się uśmiechnęłam.

- Bardzo dobrze Pani się prezentuje. Większość kobiet wyglądają na o wiele większe.

- Większość tych kobiet nie ma tak stresującego życia, jak ja – parsknęłam śmiechem.

- Nie może się Pani stresować – powiedziała ganiącym tonem.

- Staram się.

- Wygląda Pani na strasznie spiętą, relaks dobrze Pani zrobi.

- Tym zajmę się już ja – odezwał się Zayn z szelmowskim uśmiechem. Kobieta zarumieniła się słysząc te słowa, a ja posłałam Zayn'owi groźne spojrzenie. – No co?

- Jesteś taki głupi – stwierdziłam, gdy siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do domu. Scarleth spokojnie leżała na moich kolanach, łeb mając oparty o mój ciążowy brzuch.

- Przesadzasz – odparł sunąc samochodem po ulicy.

- Ja?

- A kto? – wywrócił oczami. – Przeszkadza Ci, że mówię z podtekstami? Przecież to uwielbiasz – spojrzał na mnie rozbawiony.

- Lubię, gdy słyszę to tylko ja.

- I mówisz to ty, która robiła mi loda pod biurkiem – zaśmiał się.

Wiedziałam, że mi to wypomni, drań.

- I pieprzyłem Cię na plaży... i w samochodzie, gdzie wszyscy mogli nas zauważyć...

- Mogli? – popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Nie wiem – parsknął śmiechem, puszczając mi oczko.

- Zayn!

- No co, nie poradzę na to, że tak bardzo lubimy seks – wzruszył ramionami.

- Więc, czas chyba stonować?

- Chyba sobie żartujesz – tym razem to on spojrzał na mnie.

- Nie wiem – zaśmiałam się.

- Z kolejnym miesiącem jesteś co raz bardziej złośliwa.

- Wiedziałeś za co się bierzesz.

- Obym tego nie pożałował za dwadzieścia lat.

***

- Jezu, nie mam się w co ubrać – jęknęłam z politowaniem obserwując swoją szafę. – Zapytam po raz kolejny, dlaczego musisz być taki duży? – spojrzałam na swój brzuch.

- Jesteś już gotowa? – do sypialni wszedł Zayn, ubrany w dopasowany, grafitowy garnitur. – Chyba nie – zaśmiał się, patrząc jak w pełnym makijażu i bieliźnie szukałam kreacji na wieczór. – Uroczy ten brzuszek, wiesz? – Zayn podszedł do mnie i delikatnie go pogłaskał.

- I wielki – dodałam, wznosząc oczy ku niebu.

- Piękności moje – Zayn cmoknął mnie w policzek. – Ubierz coś czerwonego, wyglądasz wtedy najseksowniej.

- Myślałam, że zawsze jestem seksowna – prychnęłam, na co Zayn uśmiechnął się szeroko.

- Jesteś jesteś mój mały wielorybku.

- Nie wierze, że to powiedziałeś – parsknęłam śmiechem, uderzając go mocno w ramię,

- Ubieraj się mała – powiedział, klepiąc mnie delikatnie w tyłek i usiadł na łóżku. Z westchnięciem wyjęłam czerwoną dopasowaną sukienkę bez ramion i skórzaną kurtkę. – Mm, to mi się podoba – pochwalił mnie Zayn. Zignorowałam jego komentarz i podeszłam do łóżka, by położyć na nim swoje wybrane rzeczy. – Kusisz w tych stringach – odparł Zayn, obejmując dłonią jeden z moich pośladków.

Bezceremonialny jak zawsze.

- Musimy zaraz jechać Zayn, daj mi się przygotować – powiedziałam rozbawiona jego zachowaniem. Uwielbiał mnie prowokować. Cały Zayn.

- Oj no, jak się spóźnimy pięć minut nie stanie się nikomu żadna krzywda – Zayn wstał i stanął za mną. Jedną ręką odgarnął mi włosy z prawego ramienia, a drugą przeniósł na przód, w okolicę czułych miejsc. Wyprostowałam się, a moja głowa machinalnie opadła na lewą stronę, tym samym eksponując szyję. Jego dotyk na mojej skórze pozostawiał po sobie coś, co rozpalało mnie od samego środka. Przygryzłam dolną wargę, gdy palce Zayn'a musnęły mój wzgórek, gdy wkradły się pod materiał stringów. – To co? Chętna? – mruknął w moją szyję i delikatnie ją ucałował. Zadrżałam i kątem oka obserwowałam poczynania jego dłoni. Z moich ust uleciał cichy jęk, gdy palce zagłębiły się kilka centymetrów niżej, wprost na moją łechtaczkę. – Jak zwykle mokra – wyczułam, że się uśmiecha i rozprowadził wilgoć po moim czułym miejscu. Wzięłam głębszy wdech, by powstrzymać drżenie swojego ciała.

Jak zwykle, z marnym skutkiem.

Niespodziewanie Zayn wyjął rękę z mojej bielizny. Odwróciłam się i posłałam mu spojrzenie pełne dezaprobaty.

- Musimy iść – uśmiechnął się szerzej.

***

- Clairy! – krzyknęła na mój widok Waliyha. Wybiegła z salonu i przytuliła mnie. Zarumieniłam się, ponieważ wzrok wszystkich zgromadzonych był skupiony na całej sytuacji.

- Wayliha – warknął do niej Zayn. Ta nic sobie z tego nie zrobiła i przykleiła się do mojego męża.

- Ciebie też miło widzieć buraku – stwierdziła. – Wyglądasz cudownie Clairy! – ponownie pisnęła, oglądając mnie od góry do dołu.

- Dzięki – uśmiechnęłam się lekko.

- Chodźcie do stołu, czekaliśmy na was – na powitanie nas wyszła również Trish. Rozejrzałam się po pokoju gościnnym. O dziwo znałam bardzo mało osób z całego towarzystwa. Kilka kobiet patrzyło na mnie spode łba, a mężczyźni tak, jakby wyobrażali mnie sobie bez niczego.

Wiem, jestem piękna, ale Panowie : obok mnie jest Zayn Malik.

Zayn chyba też to zauważył, bo objął ręką w talii i zaprowadził do wolnych miejsc przy stole. Siedziałam obok Waliyhi, a po mojej drugiej stronie Zayn. U szczytu stołu była Trish, jako Pani domu i tego przyjęcia.

- Już wiecie jaka to płeć? – dopytywała mnie co chwilę siostra Zayn o rzeczy związane z dzieckiem.

- Nie, chcemy mieć niespodziankę – powiedziałam z uśmiechem.

- Oj przestańcie już z tym dzieckiem. Zachowujecie się wszyscy jakby było ono ze złota.

Odwróciłam głowę w stronę osoby, która to powiedziała. Sprawcą okazała chuda blondynka, perfidnie spoglądająca w moją stronę. Miała ostre rysy twarzy, małe, niebieskie oczy, a na pierwszy plan rzucały się jej duże, pomalowane na matową czerwień.

- Słucham? – zwróciłam się w jej stronę z lekką pogardą.

- To co usłyszałaś Clarisso – uśmiechnęła się perfidnie. W pokoju zapanowała cisza. Spojrzałam w stronę Zayn'a, który zabijał blondynkę wzrokiem.

- Dosyć Paulino – powiedział stanowczo Zayn.

- Chyba mam prawo wyrazić swoje zdanie, mój ukochany kuzynie.

Kuzynie?

- Nikt Cie o nie pytał, więc skończ – Zayn posłał jej ironiczny uśmiech.

- Dzieciaki, skończcie się kłócić – odezwała się Trish, urywając ich docinki. – Nie po to się tu spotkaliśmy, tak? – nie uzyskała od obydwu stron.

- Szykuje się ciekawy wieczór – szepnęłam do Waliyhi, na co ta zaśmiała się cicho.

- Nie przejmuj się nią, od zawsze się nie lubią. Jedno chce być lepsze i cwańsze od drugiego – powiedziała mi. – Trafiło na Ciebie, bo w rodzinie pojawił się ktoś piękniejszy od niej.

- Nie było jej chyba na weselu – odparłam, skanując ukradkiem jej twarz. Nie, na pewno jej nie było. Pamiętałam większość naszych gości.

- Nie. Jako jedyna nie przyjęła zaproszenia – Waliyha posłała mi słaby uśmiech.

- Mało to mnie obchodzi, chodzi o samo jej zachowanie – stwierdziłam.

- Nic na to nie poradzisz, ona nigdy się nie zmieni.

To serio mógł być ciekawy wieczór.

***

Reszta wieczoru przebiegła dosyć spokojnie. Paulina nie odezwała się, chyba, że ktoś ją o coś zapytał, a Zayn starał się nie zwracać na nią uwagi.

- Jesteś jeszcze głodna? – spytał mnie Zayn, gdy zauważył mój pusty talerz.

-Nie – pokręciłam głową.

- Jak się czujesz? Nie wyglądasz dobrze.

- Trochę bolą mnie plecy i podbrzusze, ale to nic – odparłam.

- Chcesz się położyć? – tym razem zapytała Trish.

- Nie, naprawdę, wszystko jest w porządku.

- Księżniczkę znowu coś boli? – usłyszałam prychnięcie Pauliny. Spojrzałam na nią i już się nie powstrzymałam od komentarza.

- A ja na Twoim miejscu bym się zamknęła.

- O proszę, to coś mówi – zaśmiała się gorzko.

- To coś? – zapytałam zdumiona.

- Uraziłam? To chyba najłagodniejsze określenie jakie pewnie o sobie usłyszałaś, odkąd jesteś z Zayn'em.

- Paulina! – zbeształa ją Trish. – Wyjdź na zewnątrz, ochłoń i wróć. Nie mam zamiaru słuchać twoich docinek przez całą kolację.

- Tak trudno jest zrozumieć, że Clairy ma męża dziwkarza? – uśmiech Pauliny powiększył się do maksimum. Adrenalina zaczęła buzować w moich żyłach.

- Chyba naprawdę chcesz wylecieć z tego domu – fuknął Zayn.

- Po co ja tu w ogóle przychodziłam – parsknęła Paulina, krzyżując ręce na piersiach.

- Też się nad tym zastanawiam – rzucił z przekąsem Zayn.

- Przestańcie! – krzyknęła Trish. Ponownie wszyscy ucichli.

- Ciociu, to jest śmieszne, po jakiego mnie tu zapraszałaś? – spytała ją Paulina.

- Żebyście się w końcu pogodzili! Jesteście dorośli, na litość boską! – Trish wzniosła ręce do góry podkreślając swoje oburzenie. – Nawet nie wiesz jak mi jest wstyd przy Clairy, że musi tego wysłuchiwać.

- Wiesz ile obchodzi mnie ta wasza Clairy? Tyle co zeszłoroczny śnieg.

- Masz rację – odezwałam się. – Zostaw mnie w spokoju i zajmij się swoim pieprzonym ego – syknęłam i przez jakiś gwałtowny ruch złapał mnie skurcz. Jęknęłam i zgięłam się w pół.

- Clairy? – Zayn pochylił się nade mną zaniepokojony. – Wszystko w porządku?

- Złapał mnie mocny skurcz – jęknęłam cicho.

- Chodźmy na górę – Zayn pomógł mi wstać i ostatecznie wziął mnie na ręce. W ciągu minuty znaleźliśmy się na piętrze w dużej sypialni. Zayn położył mnie na łóżku. – Co za suka – warknął Zayn, pomagając mi zdjąć kurtkę z moich ramion i rzucił ją na fotel. – Oddychaj kochanie i się rozluźnij – Zayn gładził mnie po brzuchu, dopóki mój przyśpieszony oddech się nie unormował. – Niepotrzebnie tu przyjeżdżaliśmy, przepraszam Cię.

- To nie Twoja wina – mruknęłam, masując się po bolącym miejscu.

- Nie wiem po co matka dzwoniła do tej szmaty.

- O co chodzi między wami? – spytałam go.

- Rodzinne niesnaski i tyle, zawsze wszystkiego nam zazdrościła – odparł wymijająco i w tym samym czasie rozległ się dzwonek telefonu Zayn'a. – Mieli dzisiaj kurwa do mnie nie dzwonić – prychnął Zayn i wyjął telefon z kieszeni. – David? – zapytał zdziwiony. David? Po co David dzwonił akurat do Zayn'a, a nie do mnie? – Już biorę na głośnik – powiedział Zayn i tak zrobił.

- Clairy, jesteś tam? – usłyszałam głos David'a. Coś było nie tak, jego ton głosu to zdradzał.

- Tak, co się dzieje David? – zapytałam.

- Gdziekolwiek jesteście, jedźcie natychmiast do szpitala – David mówił szybko i niewyraźnie.

- Dlaczego, co się stało? – dopytywałam się.

- Napadnięto Steva, jest w ciężkim stanie. 


***************

Kochani, witam was! Znowu dawno mnie tutaj nie było XD Ostatnimi czasy przeszłam naprawdę bardzo wiele i jak miałam wenę na pisanie... Najzwyczajniej w świecie nie miałam na to siły. Jest już trochę lepiej i jest nowy rozdział! Mam nadzieję, że się podoba! :D 

Katie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top