Part 4 - 1

                  

- Czas się zbierać - wyszeptał mi na ucho Zayn, odrywając mnie od rozmowy z tatą i goścmi. Wesele trwało, lecz połowa gości pojechała już do One Hyde Park, by trochę się przespać. W końcu była czwarta rano. Ja też już ledwo trzymałam się na nogach i marzyłam tylko, aby w końcu się położyć.

Choć wiedziałam, że przy Zayn'ie tej „nocy" sen nie będzie mi dany.

- Porywam wam ją, mam nadzieję, że nie będziecie źli - Zayn uśmiechnął się do reszty.

Tak, a bo Cię to obchodzi.

- Clairy i tak wygląda na zmęczoną, na pewno sen się jej przyda - stwierdziła Miranda. Byłam zdziwiona, że siedziałam z nią przy jednym stole i normalnie rozmawiałam. Nadal niezbyt się lubiłyśmy. Carmen mocno odcisnęła piętno na mojej relacji z nią oraz z ojcem i na pewno łatwo tego nie naprawimy.

- Zobaczymy się później na brunchu? - spytałam ich, wstając z krzesła przy pomocy Zayn'a, by nie zaciągnąć swojej sukni.

- Oczywiście - ojciec posłał mi ciepły uśmiech.

- Chodźmy - Zayn chwycił moją rękę i powolnym krokiem pokierowaliśmy się w stronę wyjścia z Sali balowej. - Śpiąca? - zapytał mnie, posyłając znaczące spojrzenie.

Tak myślałam - zero snu.

- Mogło być gorzej - powiedziałam cicho.

- Jesteśmy małżeństwem prawie dziesięć godzin, musimy to uczcić - odparł, uśmiechając się szelmowsko.

- Tak, to jest ewidentnie okazja do uczczenia - rzekłam, śmiejąc się pod nosem.

- Dzisiaj chcę kochać moją piękną żonę - odparł, a ja raptownie straciłam grunt pod nogami, gdy mnie uniósł.

- Zayn! - pisnęłam, oplatając rękoma jego szyję. Zayn zaczął wchodzić po ogromnych schodach, nawet przez moment się nie chwiejąc. Nosił mnie tak, jakbym ważyła kilkanaście kilo.

- Czy aby na pewno jesteś w ciąży? Jesteś lekka - parsknął śmiechem.

- Ciekawe, czy będziesz tak mówił, gdy będę miała brzuch wielkości piłki do kosza - wywróciłam oczami.

- Dla mnie zawsze będziesz piękna, o ponętnych kształtach - wymruczał, cmokając pojedynczo moją szyję. Zadrżałam, gdy po moim ciele przebiegły głębokie prądy. Zayn poczuł to, przez co jego uśmiech stał się większy. - Aż mnie ręce świerzbią, aby w końcu zdjąć z Ciebie tą sukienkę...

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - odparłam.

- I tak tam skończę, więc co to za różnica - uśmiechnął się złośliwie, pokonując schody i poszedł prosto do naszej sypialni. - Podobało Ci się wesele?

- Było cudowne - stwierdziłam ze skinięciem głowy. - Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego... Po prostu brak mi słów.

- Mam nadzieję, że go za chwilę przebiję - puścił mi oczko, dłonią otwierając drzwi od sypialni, w której chwilę później się znajdowaliśmy. Automatycznie atmosfera między nami się zgęstniała i zrobiło się intymniej. Oboje czekaliśmy na ten moment od początku wesela.

Zayn postawił mnie na podłodze, po czym zrzucił z siebie marynarkę. Wyglądał tak... potężnie. Nadal mnie trochę to onieśmielało. Tym razem to uczucie wzięło nade mną górę i spojrzałam na swoje dłonie.

- Och Clairy, Clairy... - westchnął, unosząc mój podbródek do góry. Moje oczy spotkały się z jego hipnotyzującym spojrzeniem. - Nie spuszczaj wzroku, bo te oczy są najpiękniejsze na świecie i chcę je dzisiaj widzieć - powiedział, przebiegając dłońmi po moich ramionach. - Odwróć się - wykonałam jego prośbę. Dłońmi delikatnie odpinał guziczki sukienki, stopniowo uwalniając mnie od zbędnego materiału. Słyszałam jego ciężki oddech, a moje serce przyśpieszało z każdym jego kolejnym dotykiem. - Kurwa - wymsknęło mu się, gdy moja suknia ślubna opadła na podłogę. Wyszłam z niej i stanęłam twarzą do niego. Jego oczy się rozszerzyły, a usta lekko otworzyły. - Kobieto, co ty ze mną robisz? - wydyszał, przebiegając palcami po moim koronkowym gorsecie. - Mam najcudowniejszą żonę na świecie - szepnął, odpinając powoli guziki swojej koszuli. Pokręciłam głową i wyręczyłam go w tej czynności.

- Teraz to należy wyłącznie do moich obowiązków - odparłam ze słodkim uśmiechem. Zayn również się uśmiechnął, lecz nic nie powiedział i obserwował moje poczynania. Gdy w końcu ostatni guzik został odpięty, rozchyliłam jego koszulę na boki, podziwiając umięśniony tors mojego męża. Był idealny w każdym calu.

Z niewiadomego powodu przypomniał mi się pierwszy raz z Zayn'em. Wtedy... czułam się taka niedoświadczona, zawstydzona jego dotykiem, przytłoczona... nim samym.

Teraz ten człowiek był moim mężem.

- O czym myślisz? - zapytał mnie, przyciągając do siebie.

- O nas na samym początku - powiedziałam. - Nie mogę uwierzyć, że zgrywałam tak niedostępną.

- Byłaś dla mnie wyzwaniem - przyznał. - Rzadko je miałem i to był jeden z miliona powodów, dla których się za Tobą uganiałem - uśmiechnął się lekko. - Namąciłaś mi w głowie.

- I vice versa, Malik - parsknęłam śmiechem, zsuwając powoli jego koszulę z umięśnionych ramion. Zayn uśmiechnął się i nareszcie wziął moje usta w swoje posiadanie. Bardzo stęskniłam się za jego dotykiem. Zacisnęłam dłonie na jego bicepsach, gdy on w tym czasie położył się na łóżku, ciągnąc mnie za sobą. Byłam bezpośrednio przyciśnięta do jego ciała, otumaniona gorącymi pocałunkami.

Zmęczenie odeszło na bok - czas na najlepsze.

Swoim językiem rozchylił moje wargi, by sekundę później naigrywać się z moim językiem i walcząc o dominację, a rękoma pieścił moje uda i pośladki. Poruszałam się na nim delikatnie, co powodowało jego wybrzuszenie, które wbijało mi się w podbrzusze. Nagle Zayn przerwał całus, by zepchnąć mnie ze swojego ciała i położyć tuż obok.

- Muszę się pozbyć tego cuda - Zayn jeszcze raz musnął palcami materiał mojego gorsetu, a później wziął się za jego odwiązywanie. Gab mocowała się z założeniem tego prawie pół godziny. Nie wspominałam już ile bólu mnie to kosztowało.

Jednak jemu szło to nadzwyczajnie sprawnie i gładko. Prawie nie czułam, iż coś robił.

- Wyglądasz w tym bosko, ale bez niego jeszcze lepiej - odparł, rozsuwając gorset na boki. Nim to zrobił, obrócił mnie na plecy. Bacznie obserwując moją twarz pozbył się ze mnie gorsetu. Zimne powietrze uderzyło w moją skórę i zadrżałam. Zayn'owi rozbłysły oczy, jak małemu dziecku na widok nowych zabawek. - Seksowna mamuśka - uśmiechnął się zadziornie.

- Miałeś już tego nie mówić - jęknęłam z dezaprobatą.

- Nie przestanę - jego uśmiech się powiększył, ponownie łącząc nasze usta i delikatnie się na mnie położył. Musiał uważać na żebra, które chwilami bardzo bolały.

Lecz ten ból musiał poczekać, seks był ważniejszy.

Zayn nie odrywając się ode mnie, rozpiął swoje spodnie i pantofle, by po chwili się ich pozbyć. Jego pośladki opinały obcisłe bokserki. Również próbując nie przerywając pocałunku, zsunęłam je z jego bioder, a on odwdzięczył mi się tym samym, rozrywając moje stringi.

Gdyby tak podliczyć, Zayn byłby mi naprawdę sporo winny za moją zniszczoną bieliznę.

Obserwowałam każdy jego ruch z niemałym wyczekiwaniem. Byłam spragniona jego dotyku, mocno go potrzebowałam.

- Zayn... - mruknęłam w jego usta, unosząc biodra do góry ocierać się o jego wpół twardą męskość. Zayn stęknął, pożerając moje usta jeszcze gwałtowniej, niż przed chwilą. Było tak, jak uwielbiałam.

Mocno.

Gwałtownie.

Stanowczo.

- Kocham Cię, Clairy - westchnął, przenosząc naszą dwójkę na sam środek łóżka. Moja głowa opadła na poduszki, nawet przez moment nie spuszczając wzroku z jego miodowych oczu. Mogłam zobaczyć w nich wszystko : miłość, czułość, troskę... I jeszcze więcej kwiatków i serduszek. - Tak bardzo - dodał na bezdechu, wchodząc między moje nogi. - Dzisiaj chcę się z Tobą kochać... Bo tylko na to zasługujesz i to właśnie mogę Ci dać - Zayn nadstawił się przed moje wejście i zwlekając chwilę, przyglądał mi się z zawadiackim uśmiechem. - Jesteś taka piękna, taka urocza... I całkowicie moja - i w trakcie wypowiadania tych słów, zatopił się we mnie, wypełniając po same brzegi. Jęknęłam głośno, czując w podbrzuszu istną przyjemność. Zayn oparł się rękoma o łóżko, w średnim tempie poruszając się. Jego każde pchnięcie było dokładne i trafiało za każdym razem w jeden punkt, przez który szalałam.

Tym razem to było coś więcej, niż zwykły, pospolity seks. Wszystko się zmieniło. Miałam to samo uczucie, gdy kochałam się z Zayn'em po naszej dwu tygodniowej rozłące. Zmieniliśmy się... W głębi ducha czułam, że byliśmy innymi ludźmi. Braliśmy od siebie lekcje : gdy ja uczyłam być Zayn'a normalnym, kochającym chłopakiem, on pokazywał mi czym jest prawdziwa rozkosz.

- O Boże - stęknęłam, gdy przyśpieszył, a ja przyłapałam się na wypychaniu swoich zachłannych bioder w jego stronę.

- O tak, maleńka - uśmiechnął się szelmowsko, cicho dysząc pod nosem. Przyjmowałam na siebie kolejne jego ciosy, nadal patrząc się na niego, co odwzajemniał mi tym samym. Prądy gorąca co raz częściej przebiegały po moim ciele, dając mi do zrozumienia, że jestem co raz bliżej szczytu. Również mówiło mi to moje podbrzusze, które niemalże z każdgm kolejnym ruchem Zayn'a, zaciskało się.

- Zayn, ja... T-to jest... Takie dobre - zajęczałam, wyginając się w łuk.

- Wiem, kochanie, widzę - jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, po czym przeistoczył swoje ruchy do najszybszych. Otworzyłam usta, przez które co chwilę wypadały jęki. Nie mogłam ich już powstrzymać. To było ponad moje wysiłki. Wbiłam palce w jego ramiona, przenosząc wzrok w miejsce naszego złączenie. Niemalże od razu zostałam oczarowana tym widokiem. Zayn także tam spojrzał. - Lubisz ten widok, prawda? Widok, kiedy mój kutas jest w Twojej małej, słodkiej kobiecości - odparł napiętym głosem. Jego mina świadczyła, że jego przyjemność też jest blisko. - Kurwa, jestem w niebie - warknął, teraz waląc naprawdę mocno swoją miednicą w mój biedny środek.

- Zayn! - krzyknęłam, napinając się zbyt mocno. Poczułam jak ból przedziera się przez moje uszkodzone żebra.

Jebać je, orgazm był zbyt blisko.

- Robisz się ciasna, jasna cholera! - również krzyknął, oddzucjąc głowę do tyłu. Nasze ciała były pokryte małą warstwą potu, przez który się ocieraliśmy. Z czubka nosa Zayn'a również zauważyłam kropelkę potu. Uniosłam się delikatnie do góry, aby się jej pozbyć. - Boże Clairy, doprowadzasz mnie do obłędu! - jęknął, namiętnie mnie całując. Rozkosz i adrenalina buzowała w naszych żyłach. Byliśmy już bardzo blisko, lecz odwlekaliśmy tą chwilę, aby była ona intensywniejsza. - Dalej Clairy - słowa zachęty Zayn'a działały na mnie jak płachta na byka. Automatycznie znalazłam się na krawędzi, wyczekując momentu kulminacji. - Zrobimy to razem, skarbie - wyszeptał drżącym głosem ustawiając moje biodra tak, aby wsuwać się we i ocierając o podnieconą łechtaczkę.

- Z-Zayn! - zaszlochałam, gdy nagła fala gorąca uderzyła w moje ciało niczym sztorm.

- Clairy! - Zayn nie zostawił mnie samej i doszedł, opadając na mnie, by powoli pchać swoim penisem w moją napiętą cipkę i prowadzić nas przez orgazm. Szumiało mi w głowie od tak dużej ilości przyjemności. To było tak intensywne... Tak rozdzierające od środka... - Kocham Cię, kocham tak bestialsko mocno... - jęknął.

- I vice versa - powiedziałam na bezdechu.

- Moja seksowna mamuśka jest nadal dzika - skomentował z uśmiechem.

- Jeszcze raz tak powiesz, a na serio się obrażę - parsknęłam śmiechem.

- Daj spokój - zaśmiał się, cmokając moją pierś. - Ciekawe, jak będzie smakowało Twoje mleko...

- Zayn!

*********

Witam w 4 części! Niby nastrojowo, ale to tylko kwestia czasu :D

Niestety, rozdziały będą pojawiały się w takim odstępie czasowym. Mam dużo nauki, niemal co chwilę coś robię, a ten rozdział dokańczałam na wpół pijana hahaha XD

BTW, po raz trzeci ( i mam nadzieję, że już cholera ostatni ) pozdrawiam osobę, która zgłosiła Angry! :)))

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top