Part 3 - 21

~ Zayn's P.O.V ~

- David już jest! – krzyknęła z salonu Clairy.

- Już idę! – odkrzyknąłem, poprawiając swoje włosy. Dzisiaj wyjątkowo nie chciały się układać i dostawałem kurwicy. Popsikałem się jeszcze dezodorantem i wyszedłem z łazienki. Clairy rozmawiała z David'em, śmiejąc się co chwilę. Szczerze? Mogłem sobie darować ten pieprzony wieczór kawalerski i zostać z moją piękną dziewczyną.

- Gotowy na swój przed ostatni wieczór kawalera?! – wykrzyknął David swoim „gejowskim" głosem. Nie to, że miałem coś do homo, ale po prostu... Jak sobie wyobrażę jak on z innym facetem... Jasna cholera, aż mnie skręciło.

- Jak widać – powiedziałem, podchodząc do Clairy. – Baw się dobrze, maleńka – szepnąłem pochylając się nad nią i obdarowałem jej pełne usta soczystym pocałunkiem. Uśmiechnęła się.

- Ty też – odparła cicho.

- Dobra, dosyć tego i tak jesteśmy spóźnieni! – David poklepał mnie po plecach. Strasznie nie lubiłem tego gesty, ale przełknąłem to i odsunąłem od Clairy.

- Jakbyś się gorzej poczuła, to dzwoń – mruknąłem.

- Poradzę sobie – powiedziała.

- Idziemy! – pośpieszył mnie David, niemal siłą wyciągając mnie z apartamentu.

- Zapytałbym gdzie się tak śpieszysz, ale z jakiegoś powodu boję się o to zapytać – stwierdziłem.

- Zayn Malik się czegoś boi? – parsknął śmiechem. – Zagwarantuję Ci wieczór, jakiego jeszcze nie miałeś.

- Czyli? – spytałem go niepewnie.

- Zabieram Cię do klubu dla homo.

Jasna cholera.

***

- Nie wierzę, że to do cholery robię – warknąłem, zerkając na neonowy szyld klubu. – Miałeś nas zabrać do Bijoux.

- Zmiana planów – wzruszył David ramionami. – Zobaczysz, będziesz się bawił lepiej, niż w normalnym pubie!

- I co mi z tego? Może jeszcze wypiję shota z pępka jakiegoś napalonego geja? – skrzywiłem się.

- Oj oszaleliby, uwierz mi – puścił mi oko.

- Czy to jest bezpieczne? – odezwał się Jack, mój wieloletni przyjaciel z Bradford. Przed tym jak poznałem Clairy, spędzałem z nim sporo czasu w klubach na wyrywaniu łatwych lasek. Mogłem powiedzieć, że to było jego powołanie.

- Sam się teraz nad tym zastanawiam – westchnąłem.

- Och przestańcie Panowie! Chociaż raz w życiu musicie wejść do takiego miejsca! Też mówiłem nie, i co?

- Jesteś gejem? – uniosłem zagadkowo brew.

- To tylko szczegół – machnął ręką.

- Puszczają tutaj przynajmniej Trap? – zapytał Jawaad, mój kuzyn. Nie często z nim rozmawiałem, ale w dzieciństwie spędzaliśmy mnóstwo czasu razem. Pomyślałem, że on powinien być na moim wieczorze kawalerskim.

- Mnóstwo trapu – pokiwał głową i spojrzał gdzieś w bok. – Kuwa.

- Co jest? – zmarszczyłem czoło.

- Paparazzi – odparł.

- Tylko tego brakowało – jęknąłem zdesperowany. – Wchodzimy Panowie.

- Mówisz poważnie? – zapytał Jawaad z kpiną.

- A masz inny wybór? – warknąłem. – Idziemy – pośpieszyłem ich. Bez trudu wtopiliśmy się w tłum i dosyć szybko weszliśmy do klubu.

Naprawdę, tylu nagich facetów nie widziałem nawet u siebie w hotelu. Wokół mnie kręciło się mnóstwo gejów w różnorodnych strojach ze skóry, w dziwnych czapkach, a nawet jeden z nich trzymał pejcz.

Mój przed ostatni wieczór kawalerski, a ja jestem w klubie dla gejów.

- Muszę się napić – wykrztusiłem oniemiały.

- Nie tylko ty – powiedział Jack, próbując wyminąć nachalnych mężczyzn.

- Jack, ruszasz na jakieś łowy? – zaszydziłem, a on wzniósł oczy ku niebu.

- Jesteś taki w chuj zabawny – fuknął.

- Chodźcie Panowie! – zawołał nas David, który wybił głęboko do przodu.

- Nie ma tu żadnych lesbijek? – zapytał David'a Jawaad. Spojrzałem na niego z politowaniem.

- A ty przypadkiem nie jesteś z tą Katy? – przypomniałem sobie.

- Wale tą sukę, zdradziła mnie z jakimś grubasem z baru – westchnął rozdrażniony.

- Ciężkie życie prawiczka, co? – parsknąłem, a ten uderzył mnie pięścią w ramię.

- Wiesz, wolę czekać na tą jedyną, niż pieprzyć jakąś rozepchaną przez inne kutasy dziwkę – stwierdził, patrząc na mnie wymownie. Jawaad jako jedyny z rodziny wiedział o hotelu i nie był zadowolony, że prowadzę takie miejsce.

No cóż – moje życie, moje błędy.

Nie skomentowałem jego słów, bo poniekąd miał rację. Nie zamierzałem się dziś tym zamartwiać, po prostu chciałem wypić i spędzić normalnie czas w męskim gronie.

David jednak trochę się postarał. Załatwił dla nas lożę VIP, z dala od napastliwych gejów i powalonych przebrań. Alkohol już na nas czekał i z tego byłem najbardziej zadowolony.

- Więc, wypijmy za tego tutaj Malika, który nareszcie został usidlony! – gdy David nalał nam każdemu po kieliszku wódki, wznieśliśmy je do góry i stuknęliśmy się. Ostry smak wódki rozlał się po moim gardle i od razu poczułem się bardziej rozluźniony. – Malik, należycie wykorzystaj ostatnie dni kawalera.

Zamierzałem to zrobić, ale bez wypitego litra wódki nie było to możliwe. Nawet nie przeszkadzali mi nadzy geje i pseudo fanatycy dominactwa. Procenty krążyły w moich żyłach. To było to : upić się do zgonu i niczego nie pamiętać. Choć i tak myślami byłem razem z Clairy, która nie mogła zrobić tego samego co ja.

- Jak ty w ogóle poznałeś Clairy? – zapytał mnie lekko bełkotliwie Jack prawie leżąc na bordowym fotelu w naszej loży.

- Wracałem od matki i zauważyłem ją z zepsutym autem – odparłem.

- Dama w opałach – parsknął śmiechem.

- Tak jakby – wzruszyłem ramionami.

- Z tego co widziałem, niezła z niej sunia – powiedział ze śmiechem. Nie wziąłem do siebie jego słów, bo wiedziałem, że Jack nigdy w życiu nie wziął się za moją dziewczynę.

A jeśli, to by zbierał twarz z betonu.

- Trafiło Ci się Malik – powiedział Jawaad. – Gdy zobaczyłem ją na The Sun po BAFTA... Kurwa, ma taką sukowatą twarz.

- Ma charakter – przyznałem z uśmiechem.

- Chyba nie tylko na co dzień taka jest, co? – zauważyłem, jak Jawaad, David i Jack szeroko się uśmiechają.

- Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie – zaśmiałem się, popijając ze szklanki Bourbon wymieszany z Kamikadze.

- David? – usłyszałem za swoimi plecami męski głos. Spojrzałem na Stiller'a, który na czyiś widok wykrzywił twarz w grymasie.

- Odejdź stąd Bruce – warknął.

- Pogadajmy, David – powiedział niemal błagalnym tonem. – Nie chcę by między nami był definitywny koniec...

- Idź z nim porozmawiaj, stary – odparłem, zerkając w jego stronę. David westchnął i uniósł się z fotela, po chwili znikając z Brucem w tłumie. – Idę po Bourbon – oznajmiłem i poszedłem do baru. Starałem się nie zwracać na liżących się facetów, by przypadkiem nie rzucić w ich stronę jakiegoś kąśliwego komentarza. Jeszcze brakowało tego, aby w mediach coś pojawiło się na ten temat. – Jedną butelkę Bourbonu – powiedziałem do barmana, a ten znikł gdzieś na zapleczu. Oparłem się ramionami o stół barowy. Byłem ciekawy co teraz robiła Clairy. Wiedziałem, że chorobliwie się nudziła.

Gdybym ja był razem z nią, miałaby zapewnioną rozrywkę.

Spojrzałem na wyświetlacz swojego iPhona. Było dopiero po pierwszej w nocy, a ja już miałem dosyć.

Malik, robisz się do cholery stary.

- Zayn Malik w klubie dla homo, to Ci nowość – odezwał się obok mnie jakiś głos. Odwróciłem głowę w tamtą stronę. Zszokowany, zachłysnąłem się powietrzem.

- Co ty tu robisz, Carmen? – zapytałem głośno. Na twarzy Carmen pojawił się złośliwy uśmiech.

- Tęskniłeś? – zapytała, przebiegając palcami po moim bicepsie. Odepchnąłem jej rękę.

- Miałem inne problemy na głowie – warknąłem. – Znowu uciekłaś? Bo nie wierzę, że wypuścili taką psycholkę jak ty.

- Auć – zaśmiała się ironicznie. – Co za różnica?

- Taka, że mogę dać znać odpowiednim osobom i znowu wylądujesz tam, gdzie jest Twoje miejsce – prychnąłem.

- Nie zrobisz tego.

- Bo? – wywróciłem oczami. – Raz już to zrobiłem, drugi raz też się nie zawaham.

- Chyba chciałbyś aby Twoja Clairy była bezpieczna, prawda? – zaszydziła. – Jeszcze jej nie rzuciłeś, prawda?

- Zazdrosna? – zaśmiałem się gorzko.

- Bo doskonale wiesz, kto jest dla Ciebie lepszy.

- Na pewno nie ty, Carmen – westchnąłem rozdrażniony. – Co ty tutaj robisz? Skąd w ogóle wiedziałaś, że będę w tym klubie?

- Ciebie tutaj też się nie spodziewałam, ty wolisz pieprzone bankiety i brunche – odparła lekceważąco, patrząc na swoje długie, czarne paznokcie. – Poza tym, nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

- Tak samo jak ty na moje – rzekłem. – A tak się składa, że za dwa dni żenię się – spojrzałem na nią z politowaniem. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie.

- Z nią?

- Ona nazywa się Clairy – poprawiłem ją oschle. – Musisz wrócić do psychiatryka, Carmen.

- Nic nie muszę – fuknęła.

- Chyba nie chcesz tam wracać tak jak ostatnio w eskorcie policji?

- I tak znowu ucieknę – prychnęła.

- Jesteś chora i dobrze o tym wiesz – powiedziałem.

- Nie chora, a zakochana w dupku, który mnie nie rozumie – syknęła.

- Już o tym rozmawialiśmy.

- Wiem, ale nie znaczy, że mnie to boli!

- Byłaś dla mnie nikim, Carmen. Seks bez uczuć, relacja dominat i uległa.

- Jakoś pomiędzy Tobą, a Clairy tego nie było – burknęła.

- Clairy nie jest taka, jak wy wszystkie – rzekłem, powoli tracąc cierpliwość. Widok Carmen działał mi na nerwy. Dyskretnie wyjąłem telefon i napisałem do swojego prawnika wiadomość o Carmen i jej ucieczce. Odpisał mi niemal od razu, prosząc o adres klubu. Podałem mu go i dostałem smsa kilka chwil później z informacją, że policja już jedzie.

- Nadal nie rozumiem co ty widzisz w tej swojej Watson – parsknęła.

- Nie jest taką dziwką, jak ty – posłałem jej krzywy uśmiech. O dziwo Carmen również się uśmiechnęła, stając przede mną, zdecydowanie za blisko. Wciągnąłem gwałtownie powietrze, prostując się.

- Kochany, nie ze mną takie numery – zachichotała. Skrzywiłem się na ten dźwięk. Uwielbiałem, gdy robiła to Clairy, ale Carmen... - Wiem, że zależy Ci na mnie i na pewno myślałem cały czas o nas – odparła. Zdusiłem w sobie wybuch śmiechu.

- No niech Ci będzie, co dalej? – zapytałem obojętnie. Ciągnąłem ten dialog tylko dlatego, aby przypadkiem nie znikła i nie zwiała przed policją.

- Mogę Ci przypomnieć... jak dobrze było między nami – szepnęła mi do ucha, kładąc dłoń na moim torsie.

- Nie dotykaj mnie – syknąłem, zabierając jej rękę ze swojego ciała. Tylko dotyk Clairy przynosił mi przyjemność.

- Proszę Cię, myślisz, że mnie oszukasz? Ona nigdy mi nie dorówna – powiedziała przez zaciśnięte zęby. Zabawne było oglądanie jej takiej wściekłej.

Albo wydawała mi się zabawna przez wypity alkohol.

- Wmawiaj sobie dalej – parsknąłem śmiechem, krzyżując ręce na piersiach.

- Ona niczego nie widzi... To zostanie naszą słodką tajemnicą – mruknęła z lekkim uśmiechem. Chcąc ją nabrać, pochyliłem się w jej stronę, widząc kątem oka jak do klubu wchodzi dwójka policjantów w mundurach. Carmen przymknęła oczy, niemal stając na palcach do pocałunku.

- Pierdol się, Carmen – posłałem jej szelmowski uśmiech i odepchnąłem od siebie.

- Jesteś takim samym chujem jak wszyscy, Malik – splunęła. – Nic nie warte kutasy.

- Wyluzuj kobieto i odpuść sobie. Mam Clairy i możesz mnie cmoknąć w dupę.

- Pan Malik? – znikąd pojawili się policjanci. Stali za Carmen, uniemożliwiając jej jakąkolwiek ucieczkę.

- Ta Pani uciekła ze szpitala psychiatrycznego, za pewne już jej szukają – odparłem poważnie, próbując udawać trzeźwego. Chyba nawet dobrze mi szło, bo potraktowali mnie na serio.

- On kłamie – warknęła Carmen.

- Mam dać im numer do mojego prawnika? – uśmiechnąłem się złośliwie.

- Tak, Pan Hilton dzwonił do nas na prywatny numer – powiedział porucznik Dowson i przeniósł wzrok na Carmen. – Musi Pani jechać z nami.

- Pieprzcie się – fuknęła i gdy chciała odejść, została niemalże przygnieciona do blatu, gdy policjanci usiłowali wykręcić jej ręce do tyłu i zakłuć je w kajdanki. Przy okazji, wokół niej stworzyło się spore widowisko.

- Jeszcze się kiedyś spotkamy, Malik – warknęła, gdy w końcu policjantom udało się ją okiełznać.

- W piekle, skarbie – zasalutowałem jej i odprowadziłem wzrokiem, dopóki nie znikła za drzwiami klubu.

- Co to do jasnej kurwy było, Malik? – zapytał mnie David, podchodząc do mnie.

- Bliskie spotkanie z dziwką.


********

Wieczór kawalerski zaliczony :"D Kto się spodziewał gejowskiego klubu i Carmen? ^^

Kochani, dzisiaj zacznę pisać MESSAGE! :D Wiem, że póki opowiadanie się nie rozkręci będę dodawała rozdział lub dwa dziennie, bo nie będą one dosyć długie jak na przykład te tutaj :))) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu! Dzisiaj powinnam stworzyć MESSAGE :))) Dodam info na profilu! 

POPRAWKA : MESSAGE JUŻ JEST! DODAWAJCIE DO BIBLIOTEKI! :D <3

Do zobaczenia! xoxo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top