7
Dominat! Fucken!
- Hm… To chyba nie jest odpowiednia rozmowa na tą chwilę – stwierdziłam. Wiem kim byli dominaci. Luke pokazywał mi kiedyś na jakiejś stronie jak to wygląda i próbował wielokrotnie do tego namówić. Na filmikach wyglądało to… strasznie perwersyjnie. Nigdy nie sądziłabym, że kobieta dojdzie za pomocą bicia laską lub przez dawanie klapsów! Przecież to takie nie moralne!
- Więc, spotkajmy się wieczorem – nalegał dalej. Gdy już miałam zaprotestować, wyprzedził mnie ze swoją wypowiedzią. – Gdzie wybierasz się z Panną Gabrielą?
- Jeszcze nie ustaliłyśmy – odparłam.
- W porządku… - pokiwał w zamyśleniu głową. – Będę więc czekał na Ciebie w apartamencie.
O mamuniu!
- Przecież nie masz klucza…
- Zapomniałaś, że jestem właścicielem budynku, Clarriso? – podniósł pytająco brwi. – Lub zróbmy tak : pojedź ze mną teraz do mojego domu, potem bez ale odwiozę Cię z powrotem do One Hyde Park.
- Mam pracę, Zayn, zapomniałeś? – wywróciłam oczami.
- Nie rób tego – warknął, patrząc się na mnie z powagą.
- Czego?
- Nie kręć oczami. Denerwuje mnie to.
- Więc powinnam to robić znacznie częściej – parsknęłam.
- Pojedź ze mną, Clairy. Postaram się nie zrobić nic przyzwoitego, choć przy Tobie trudno jest mi trzymać ręce przy sobie – przygryzł dolną wargę, a swoją ciepłą i dużą dłoń położył na moim odsłoniętym kolanie. Zadrżałam pojedynczo, zerkając kątem oka na niego i na jego rękę. – Powiedz mi, czy ktoś dotykał Cię wcześniej?
- Przeszkadzam? – raptem usłyszałam za sobą głęboki baryton. Podskoczyłam i jednocześnie obróciłam się w stronę mojego ojca, który właśnie otwierał drzwi.
- Skądże – uśmiecham się ciepło.
- Widzę, że praca idzie pełną parą. Cieszę się bardzo – powiedział dumnie.
- Panie Watson, pozwoliłby Pan bym zabrał pańską córkę na obiad? Chętnie omówiłbym z nią temat formalności i pieniędzy przy czymś smacznym i ciepłym. Co Pan na to? – zapytał go Zayn, płynnym tonem i jednocześnie profesjonalnego biznesmana.
- Nie mam nic przeciwko, Clarissa i tak nie jest mi już dziś potrzebna. Wykonała wszystkie zlecenia na czas.
- Odpowiedzialna osoba – Zayn popatrzył na mnie przelotowo i puścił mi oczko.
- Czego tym razem Pan Malik chce od naszej firmy, huh? – pytał dalej mój ojciec, patrząc na niego z szacunkiem, co świadczyło o tym, że pewnie mają dobre stosunki poza pracą.
- Remontuję sypialnię. Potrzebuję kobiecej dobrej ręki, a Panna Watson zbierała najlepsze opinie wśród architektów wnętrz, więc zaryzykowałem.
- Nie przeliczy się Pan – obiecał mu, potem pod pretekstem podpisania mnóstwa dokumentów, wyszedł z pokoju.
- Podziwiam Cię – stwierdziłam, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi.
- Czemu?
- Nie mogłabym być uprzejma przez tak długi czas.
- Słyszałem – uśmiechnął się zadziornie. Zarumieniłam się wiedząc, że miał na myśli moją rozmowę z Lukiem. – Masz piękne rumieńce, Clarisso. No i zdradzają one, jak się w tej chwili czujesz.
- Krępuje mnie Pan, Panie Malik – przyznałam bez ogródek.
- Krępować Panią będę później.
***
- Jak mogłam myśleć, że ty będziesz miał normalny dom? – prychnęłam, ale jednocześnie byłam pełna podziwu, widząc jego przeogromną willę, jeszcze większą od tej, którą miał mój ojciec, lecz była w podobnym stylu.
- Nie wiem – parsknął śmiechem, wjeżdżając na posesję, gdy czarna, żelazna brama rozsunęła się przed nami. Malik był trochę jak tytułowy bohater Big Great Gatsby : Piekielnie przystojny, piekielnie dziany i… piekielnie seksowny. – Powinnaś być przyzwyczajona do luksusów.
- Nie znoszę ich – przyznałam szczerze.
- Ja też lubię trochę skromności – stwierdził na co buchnęłam śmiechem.
- Jeśli ty lubisz skromność, to ja jestem modelką Victoria’s Secret! – Zayn odwrócił głowę w moją stronę i jego kąciki ust wygięły się szelmowsko ku górze.
- Jesteś od nich lepsza – zarumieniłam się i odwróciłam głowę w inną stronę i przy okazji oglądać posesję. Monstrum, cudo nad cudami, zamek… byłoby wiele określeń, które by określały „willę” Zayn’a. Na pierwszy rzut oka widać było, że jego właściciel był kimś wielkim.
No i przy okazji dominatem.
- Ty robisz krzywdę kobietom? – zapytałam prosto z mostu, gdy wchodziliśmy do jego posesji. Spojrzał na mnie zaskoczona.
- Dlaczego niby? – odpowiedział pytaniem, ostrym tonem.
- No bo jesteś tym… dominatem, a ja wiem na czym to polega…
- Może po prostu źle to spostrzegasz, Clarisso – fuknął, biorąc moją rękę i ciągnąc przez resztę domu. Czując jego dłoń zrobiło mi się ciepło, a gdy wplątał w nią palce myślałam, że zejdę na zawał nim dojdę z nim do salonu. – Nigdy nie sprawiłem kobiecie krzywdy w tym co robię.
- Może Ci po prostu tego nie mówiły?
- I doszły ponad dwa razy? Wręcz niemożliwe – parsknął ironicznie. Nie wiem dlaczego, lecz wtedy wyobraziłam sobie siebie taką… nagą i związaną przed Zayn’em, leżącą na wielkim łożu.
Była to podniecająca myśl.
- Chcesz czegoś mocniejszego? – wymruczał, prowadząc mnie przez główną część domu. Powalała ona na kolana. Hol był duży i przestronny, a jego ściany były pokryte obrazami jakiś bardziej nowoczesnych artystów. Kątem oka obejrzałam również kuchnię i salon. Wszystko było idealne i bałam się, co mogłam zobaczyć na górze.
- Masz Bourbon? – siadłam powoli na białym kręconym krześle tuż przy barku, a on w między czasie otworzył swoją szafkę pełnego dużo procentowego asortymentu. Zdjęłam swój płaszcz i położyłam na oparciu dużej kanapy, po czym założyłam nogę na nogę i z łokciami opartymi o barek, obserwowałam masywny tył Zayn’a. Jego plecy… były takie szerokie i opięte przez marynarkę! Miałam ją ochotę z niego zedrzeć i dotykać je najdłużej jak tylko mogłam.
- Nie ładnie jest tak obczajać – zganił mnie, gdy nie zdałam sobie sprawy z tego, że był już odwrócony do mnie twarzą, a ja wciąż tkwiłam w tej samej pozycji.
- Ty możesz, ja nie? – uśmiechnęłam się kuszącą odbierając od niego kieliszek, a jego zawartość wypiłam za pierwszym razem.
- Widzę, że Pani gustuje w mocnych alkoholach – odparł, obserwując mnie z lekkim rozbawieniem.
- Przez inne nie będę miała odwagi z Panem przebywać – palnęłam, a w myślach kopnęłam się w dupę. Zauważyłam w jego oczach tajemniczy błysk, przez który zrobiło mi się jeszcze bardziej goręcej i chciałam zrzucić z siebie swoją małą czarną oraz wszystko pod nią.
- Wstydzisz się mnie?
- Jest Pan taki… władczy i mocno trzymający się zasad – stwierdziłam, czując jak kieliszek Bourbonu daje o sobie znać.
- Tylko w pracy, a tu… - podszedł do mnie powoli i stanął pomiędzy nogami, patrząc na mnie z góry. – Jestem kimś zupełnie innym.
- A co, jesteś gejem? – spytałam, parskając śmiechem. Malik spoważniał.
- Nie i nigdy nie byłem Clarisso – powiedział, odkładając kieliszek na bar. – Chodźmy na górę – wziął mnie za lekko spoconą dłoń i po dużych schodach weszliśmy na piętro, gdzie dominowała czerwień : kolor namiętności. Moje serce podskoczyło do gardła. Powinnam jak najszybciej wrócić do apartamentu, być jak najdalej od niego. Nie znałam go, a już szłam z nim na górę! Wiedziałam co chciał robić. Więc, tak jak podpowiedział mi umysłu, zatrzymałam się w połowie drogi, nieruchomiejąc. Zayn spoglądnął na mnie zdezorientowany. – Coś nie tak?
- Ja… Nie wiem… Czy mogę Ci ufać – rzekłam z trudem, robiąc co wyraz przerywnik. – Nie znam Cię, dowiaduję się, że jesteś dominatem… To dla mnie chyba zbyt wiele jak na jeden dzień, Malik.
- Zaufaj mi – Zayn uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie opuszkami palców po policzku. Przymknęłam oczy. – Nie zrobię niczego wbrew Twojej woli. Chcę by moja kobieta odczuwała samą przyjemność, a nie tylko dlatego, że tak mi się podoba. Choć pragnę Cię i mam ochotę pieprzyć Cię w każdym możliwym miejscu w tym domu… - zadrżałam głęboko słysząc te słowa. – Nie zrobię tego, dopóki ty nie będziesz o to błagać.
- Błagać? – wykrztusiłam.
- Uwierz mi, będziesz błagać – uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie skomentowałam tego, gdyż… nie wiedziałam co miało się stać w najbliższym czasie. Powróciłam do patrzenia. Drugie piętro było jeszcze bardziej ekskluzywne, niż pierwsze. Wszystkie kolory komponowały się w jedną, przejrzystą całość. Wazy i rośliny pięknie przylegały do krwistych ścian. Potem zobaczyłam duże drzwi z dębowego drewna. Byłam niemal pewna, że za nimi znajdowała się sławna sypialnia Zayn’a Malik’a, o której nie raz godzinami potrafił mi opowiadać David. I wtedy też odkryłam, że jest najbardziej obleśnym homo jakiego znałam. Jego fantazje o Malik’u były… ugh! Nawet ja nigdy nie miałam tak zboczonych myśli! – Wchodzi Pani? – spytał miękkim barytonem. Zorientowałam się, że jego dłoń już nie trzymała mojej, a stał teraz przy drzwiach i trzymał je na oścież. Dyskretnie wzięłam wdech i niepewnym uśmiechem weszłam do jego sypialni.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy : przeogromne łoże z dębową oblamówką, a tuż za nią do ściany był przyczepiony cieniowany pół okrąg, który tworzył „drewnianą” poświatę. Wyglądał mi na heban i klon w jednym, czyli bardzo bogatą mieszankę. Jasnoszara kołdra z dwoma białymi pasami na górze i na dole, okrywała materac z czystej bawełny. Leżysko zapierało niemały dech w piersiach. Cały pokój był pogrążony w lekkiej ciemności, lecz promienie padające z dwóch dużych, podłużnych okien oświetlało sypialnię. Było to bardzo przyjemnie.
- Piękne łóżko – skomentowałam z podziwem, dotykając nakrycia opuszkami palców.
- Dziękuję – odparł formalnie i usiadł w miejscu, które przed chwilą dotykałam. – Chciałabyś coś dla mnie zrobić, Clarisso?
- Zależy co – wzruszyłam ramionami, a gula w moim gardle rosła ze zdenerwowania.
- Pokaż mi się – rzekł, zdejmując z siebie marynarkę.
- Przecież tu stoję – parsknęłam śmiechem.
- Rozbierz się dla mnie do naga, Clarisso. Chciałbym Cię zobaczyć.
****************
Do zoba jutro! xoxo. :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top