Spotkanie#17

Wyruszyłam z domu ubrana najlepiej jak potrafiłam. Chciałam wyglądać kwitnąco. Serce praktycznie mi nie biło. Nie wiedziałam czy dobrze robię, ale chciałam tego. Wreszcie znalazłam w sobie tyle odwagi.

Kiedyś musiałam tego dokonać. Zakończyć niedopowiedziane. Zacząć normalnie żyć. Chociaż już sama chyba nie miałam pojęcia co oznacza normalność.

Stanęłam przed czarną, metalową furtką i znowu pojawiło się wahanie czy chcę tu wejść.

Nacisnęłam klamkę i ruszyłam alejką rozglądając się wokół. Wreszcie zauważyłam ,,Ciebie" i łzy napłynęły mi do oczu. Od razu skarciłam się w myślach. Nie możesz teraz płakać-odparłam sama do siebie i przyspieszyłam kroku.

Stanęłam przed Tobą spuszczając na chwilę głowę. Potem wzięłam dwa głębokie wdechy i uniosłam dumnie wzrok ku ,,Tobie". Patrzyłam tak przez chwilę, aż wreszcie udało mi się wykrztusić- Cześć Alan- słowa zawisły w powietrzu czekając odpowiedzi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top