57. ~♡~

Zbrodnią jest zamykać to w słowach, ale wiesz pamiętniczku, że i tak pójdę do piekła za tą miłość, zdaniem niektórych.

To było i wciąż jest dla mnie nie do opisania. Każde słowo, które padło tego wieczoru, każde jego ciche, naprawdę ciche westchnienie, dokładnie w momencie, kiedy ja czułem tą charakterystyczną słoność w ustach.

Zasmakowałem jego emocji w tak dosłownym sensie, że chyba nie powinienem o tym pisać.

Ma tak miękką skórę. Ciepłą. Jedwabną. Tak ciężko było mi wczoraj wypuścić go z ramion. Patrzył na mnie w taki sposób, że nie wiedziałem, czy jeszcze żyję. Pamiętniczku wiesz, jak kiedyś o tym marzyłem. A spełnienie tego wydaje mi się obecnie równie nie prawdopodobne co tamte marzenia wtedy.

Nie sądziłem, że mogę go mieć w jakikolwiek sposób poza przyjacielskim.

I jak śmieszny jest fakt, że przez moment nienawidziłem siebie samego. Byłem zazdrosny o siebie, rozumiesz?

Ja też nie.

Sądziłem, że to mógłby być ktokolwiek inny, ale nie ja.

Mówił mi, że mam się nie czuć, jakbym go zmuszał do czegoś. Wiesz, że on od początku mówił sobie, że nic nie czuje? Przeczył sam sobie... Żył w takim trybie w jakim ja się starałem, dawno temu. Żeby nie cierpieć.

Zanim skończę chcę coś zrobić, mogę?

Mój Hoseok.

Tego też nie sposób opisać.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top