16. ~♡~

Śmiał się tak głośno, że przestałem zwracać uwagę na ekran. Mimo, że dookoła siedziało kilkoro moich kumpli, wcale nie uciekałem od niego wzrokiem. Jego uśmiech po prostu sam prosił się o atencję. O moją nawet w sumie nie musiał.

Tak, miałem przestać, miałem przestać żyć we własnej bańce mydlanej, a jednak w pewien sposób sprawia mi to przyjemność. Te drobne rzeczy, które mogę w nim dostrzegać, a których on może być świadom bądź nie. I choć wie o moich uczuciach, o moim dziwnym spojrzeniu na rzeczywistość, to jednak w jakiś zaskakujący sposób daje temu szansę na zupełnie innej płaszczyźnie. Sam nie wiem. Może naprawdę zrozumiał, w jakimś stopniu.

Wszystko tego wieczora szło perfekcyjnie. Nawet został chwilę dłużej, kiedy wszyscy już się zbierali. Proponowałem mu podwózkę, ale zadeklarował, że wróci sam. Było grubo po północy, ale nie zatrzymałem go. Tej nocy czas dłużył mi się niemiłosiernie w oczekiwaniu na sms, że jest w domu.

Bo ten, wymieniliśmy się numerami. Jak to kumple mają w zwyczaju.

To słowo będzie mnie gnębić, wiesz o tym doskonale. Ale sam się na to pisałem, nie?

Czy mogłem siedzieć cicho, skoro wszystko wydaje się iść tak, jak wcześniej? Nie. Chociażby dla tego jednego wieczoru.

Powiedz mi, pamiętniku, jeśli postradam zmysły. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top