140. ~♡~
Nie wiem, jakie to uczucie kogoś tracić.
Czy wtedy czujemy się jak drzewo, które w okresie zimy stoi o nagim konarze, nie mogąc dalej się rozrastać i rozkwitać? Czy wtedy tak desperacko wypatrujemy wiosny, aby ta dała nam nowy sens, zielone liście, pąki kwiatów, gotowych ukazać światu nasze piękno?
A może to tak, jakby ptak stracił możliwość lotu i musiał się jej nauczyć na nowo, spadając z gniazda raz po raz, by potem znów unieść się wysoko?
Nie mam pojęcia, ale może ty wiesz, pamiętniku?
Ostatnio chyba trochę zbyt dużo o tym myślę. Nawet teraz, kiedy jest druga w nocy, a Hoseok śpi słodko owinięty w naszą pościel. Wygląda tak niebiańsko między bladym materiałem, jego złocista skóra nie daje mi spokoju, kiedy jest tak wyeksponowana. Mam wrażenie, że nie zasługuję na niego.
Ale z drugiej strony, czy ktokolwiek mógłby?
Przyłapuję się na tym, iż zdaję sobie sprawę, że to nie sen. Że to realny świat dookoła mnie, a moje uczucia, które kiedyś w niemalże werterowskim wydaniu lokowałem w tym człowieku, obecnie są odwzajemnianie z nawiązką. Nie wiedziałem, że istnieją dobre zakończenia historii miłosnych, pamiętniczku.
Najwyraźniej jednak tak. I tak mocno mnie to zaskoczyło.
Nie wiedziałem bowiem, że można czuć się tak dobrze z drugą osobą, tak swobodnie i przyjemnie. Uwielbiam go, jego całą egzystencję i fakt, że z jakiegoś powodu jego serce bije dla mnie równie mocno co moje dla niego.
Wszystkie scenariusze ckliwych powieści właśnie skaczą z radości na nasz widok, ale mnie to w ogóle nie obchodzi. Jest idealnie, bardziej niż mógłbym marzyć.
I obyśmy pozostali w tym jak najdłużej.
[zostało 10 rozdziałów, będę płakał]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top