Do pierwszej z moich planet do rodziców

Oboje przyprawiacie mnie o dreszcze,
Pytacie kim naprawdę jestem,
Sama nie wiem,

Może zbłąkaną duszą,która musiała się gdzieś usidlić?
A może tym czego najbardziej nie chcieliście zobaczyć?
Pasmem porażek,których nie umiałam ukryć.
Czymś co was zawiodło?
Czy tak naprawdę chcieliście mnie tutaj,czy to tylko żart?
Sami uznaliście mnie,za błąd.

Poznawałam was przez lata,
Wasze zachowania,
Wasze ruchy,
Wszystko co było związane z wami.

Tak naprawdę,czy ja byłam wasza?
Nie,kiedy upadłam,a wy się śmialiście,
Wydoroślałam,pokazałam,że wy to nie ja,

Kiedy potrzebowałam was najbardziej,potrafiliście powiedzieć spadaj to nie twój dzień.

Mojego dnia nigdy nie było.
Krążyliście wokół słońca,którym nigdy nie byłam.
Szukałam schronienia,
za to dostałam pozamykane uczucia w klatkach,

Cieszyliście się z moich słabości,
których miałam wiele.

Łzy spływały po moich policzkach,
z każdym moim postawionym krokiem w przyszłość.

Byłam tą nieistotną planetą,którą wykorzystywaliście,
którą mogliście manipulować.

Zmieniłam się,.
Teraz nic o mnie nie wiecie.
Nie jestem wasza.
To nie moje miejsce w życiu.

Znaleźliście zastępstwo,
córkę,którą chcieliście mieć.
Kogoś kogo tak naprawdę chcieliście
od początku.

Nigdy nie mów,że jestem taka sama,bo nie potrafię w to uwierzyć.
To waszą winą było moje powstanie,
i tak już niestety zostanie.

Czy była taka chwila,w której byliście,ze mnie dumni,kiedy po patrzyliście na mnie,jak na swoją?
Była taka chwila?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top