List 6.
Styczeń. Jeden z najmroźniejszych miesięcy roku. Sprawiał, że ludzie drżeli z zimna, odczuwali drętwienie kończyn. Ciała pokrywały się warstwą szronu, pozbawiając ciepła młodych organizmów. Wnętrza jednak nie zostawały pozbawione życia. Raz za razem rozgrzewane przez to, co było w ich istnieniu najważniejsze. Pamiętasz, jak wiele razy nazywano naszą muzykę „nalewką dla serc"? Porywała ludzkość, rozpalała w ich żyłach ogień. Polepszała życia, uzmysławiała, że nikt nie był ani gorszy, ani lepszy. Uczyła młode, jak i stare pokolenia. Determinowała do walki z przeciwnościami losu.
Wszystko się układało, tak się każdemu z nas wydawało. Staliśmy na szczycie świata, krzyczeliśmy, docieraliśmy do dusz. Byliśmy bogami.
A potem życie naszła fala skomplikowań. Nie byliśmy już jedynymi członkami zespołu — z zaledwie sześciu osób, zrobiło się dziesięć, i później dwadzieścia. Większość z tych osób nie należała do chrapki muzycznej, lecz w pewien sposób połączyli się z nami. Z wami oraz waszą przyszłością.
Chłopaki się przyznali. Ty tchórzyłeś, dopóki sama cię nie nakryłam.
Natalia, tak miał na imię twój nowy projekt, z którym spędzałeś wolną chwilę. Co z tego, że wcześniej ledwo cię zauważała, lecz ważne, że ty widziałeś w niej miłość życia. Oślepiony blaskiem jej loków, błądziłeś w labiryncie egzystencji, nie widząc kłamstw. Dawałeś pieniądze, ona je wydawała, a potem dawała ci...
Szczęście. Wyblaknięte szczęście, przed którym cię ostrzegałam. Nie posłuchałeś, przez co żałowałeś latami, prawda? Wasz związek nie trwał dzień, tydzień, czy miesiąc. Spędziłeś z nią dziesięć lat. Długich, w większości pozbawionych mojej obecności. Wiem, że to była „niby" decyzja całego zespołu — ciebie, Krzyśka, Tadka, Bena i Piotrka. Szkoda tylko, że żaden z nich nie wiedział o tym, że nagle zniknęłam z miasta.
Dlaczego pozwoliłeś, by dziewczyna zawładnęła twoim światem oraz wpłynęła na zespół?
Tak. Mam do ciebie żal. Ogromny, pęczniejący, pełny pytań bez odpowiedzi. Napada mnie w złych dniach. Budzę się, patrzę na zegarek. A ciebie nie ma. Pościel obok pusta, natomiast zdjęć jest wiele. Uśmiech goni uśmiech, roztrzepana fryzura nie mieści się w kadrze, biżuteria mieni się na stojaku... Nadal go mam, nie pozwoliłam ci oddać. Gdy na niego patrzę, czuję się wtedy wściekła. Chcę roztłuc wspomnienia o tobie, uderzyć głową w kant szafki, by zapomnieć.
Zabawne, prawda? Nie spojrzałeś, co mogłoby się wydarzyć jutro. Nie rzuciłeś monetą, tylko żyłeś na całego. Ani na sekundę nie zastanowiłeś się, że mogłabym być kiedyś obecna u twojego boku. Serio nie rozważyłeś tej opcji? Tak bardzo mną pogardzałeś, że nie dostrzegłeś oczywistości — byłam w tobie wtedy zakochana.
Strzelałam jak Amor z łuku, lecz najwyraźniej moje strzały łamały się, zanim cię dotknęły.
PS: Tak. Byłam wściekła i nadal jestem. Wiedz o tym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top