list piąty
Droga Astorio,
Dzisiaj obudziłem się w środku nocy. Zdyszany odwróciłem głowę w stronę gdzie powinnaś spokojnie spać. Zabawne, śniło mi się, że Cię straciłem. Lecz gdy zobaczyłem, że nikt koło mnie nie leży, już wiedziałem, że naprawdę Cię tu nie ma. Dotknąłem ręką zimnego prześcieradła. Spojrzałem szybko na poduszkę z nadzieją, że będzie na niej wklęśnięcie. Miałem nadzieje, że tu jesteś, tylko wstałaś na chwilę, ale zaraz wrócisz. Nic, poduszka leżała tak samo, a brak twojej bliskości uderzył we mnie podwójnie.
Ześlizgnąłem się z łóżka, a moje stopy podążyły w stronę kuchni. Zobaczyłem Cie tam gotującą coś przy blacie. Szybko zmieniłem kierunek zmierzając do salonu. Ciągle powtarzałem sobie, że to tylko chore wizje.
Przeszedłem przez próg i znów Cię zobaczyłem. Siedziałaś na kanapie co chwile chichocząc. Mówiłaś coś do mnie, ale byłem od ciebie oddzielony jakby woalem. A wszystkie skierowane do mnie słowa były mówione jakby za ścianą.
Znowu zmieniłem kierunek i podążyłem w stronę jadalni. I znowu cię tam zobaczyłem. Już chciałem pójść. Te wizje doprowadzały mnie do szaleństwa, ale przywołałaś mnie gestem ręki. Gdy podszedłem bliżej wyciągnęłaś przed siebie swoją dłoń. Dokładnie jakbyś chciała czegoś dotknąć. Błądziłaś ją w powietrzu bez wyraźnego celu. Patrzyłem się tak na Ciebie przez dłuższą chwile po czym podniosłem swoją rękę, aby styknąć ją z twoją. Już czułem jej ciepło ale rozpłynęłaś się jak mgła. Jak atrament w wodzie, pozostawiając po sobie ślad swojej obecności.
Czy zwariowałem? A może to naprawdę byłaś Ty.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top