list drugi
Droga Astorio,
Dzisiaj zmierzałem do szpitalnych drzwi, aby Cię odwiedzić. Chciałem spytać się jak Ci minął dzień. Co robiłaś i opowiedzieć trochę o wybrykach Scorpiusa w Hogwarcie. Kocham z tobą rozmawiać. Mówiłem już o tym? Naprawdę się cieszyłem. Po ciężkim dniu w pracy byłaś dla mnie jak lek, który działał niesamowicie szybko. Byłem od niego uzależniony. Gdybym przestał go zażywać pewnie umarłbym w cierpieniach.
Chciałem dać Ci różę. Na jej cieniutkiej łodydze, było mnóstwo, gęsto ustawionych płatków. Jej pąk był tak duży, że dziwiłem się jak ta marna łodyga go trzyma. Miała kolor ostro czerwony. Była jak ogień. Płonęła kolorem bez pomocy zapałek.
Byłem już blisko. Entuzjazm pieklił się we mnie, ale gdy wszedłem do pokoju emocje ze mnie wyprałaś. Bo zniknęłaś. I nigdy już nie będziesz ze mną rozmawiała.
Dzisiaj przestałem żyć. Nie chce. Nie mam dla kogo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top